Podczas ponad 9 godzinnych obrad Rady Miejskiej w Wieliczce w dniu 27 grudnia, miała miejsce burzliwa debata na temat budżetu, w trakcie której Radny i Sołtys z Koźmic Małych, Stanisław Dziedzic zarzucił Radnemu Piotrowi Ptakowi z Wieliczki, że „zachowuje się jak funkcjonariusz” i jest „opłacany przez Burmistrza”. Na ile to zgodne z prawdą? I na ile z prawem? Wbrew pozorom to nie zwykła pyskówka, bo temat jest bardzo ciekawy i kontrowersyjny.
Warto na początek obejrzeć 1-minutowy fragment tej dyskusji, który zakończył się bardzo emocjonalnymi słowami Burmistrza Artura Kozioła oraz przerwą na jego żądanie.
Skąd to wzburzenie? Co prawda Radny Stanisław Dziedzic miał zapewne na myśli fakt, iż Pan Piotr Ptak w zeszłych latach był pełnomocnikiem Burmistrza, a więc wtedy oficjalnie pobierał wynagrodzenie z urzędu i podlegał Burmistrzowi.
To się jednak zmieniło od listopada 2018 roku, od kiedy Pan Piotr Ptak stał się radnym (oczywiście dzięki temu, że był na liście komitetu Burmistrza A. Kozioła i został wybrany) i zarazem przestał być pracownikiem urzędu, ponieważ prawo zabrania łączenia pracy w urzędzie z funkcją radnego.
Jednak relacje finansowo-biznesowe Radnego Ptaka z urzędem się nie skończyły, ponieważ pozostał on władzach Fundacji Szkoła Mistrzostwa Sportowego oraz Wielickiego Towarzystwa Sportowego „Solna”.
Choć oba te podmioty są formalnie niezależne od Gminy Wieliczka, to co roku dostają setki tysięcy złotych publicznych pieniędzy z budżetu Gminy Wieliczka. Oczywiście o tym, czy te podmioty, w których interesy ma Radny Piotr Ptak dostaną pieniądze i ile, w praktyce decyduje Burmistrz Wieliczki Artur Kozioł.
O jakie konkretnie kwoty chodzi? Gdyby wielicki urząd działał zgodnie z przepisami, to można by to jasno określić poprzez dane z rejestru umów. Jednak publikację tego rejestru wstrzymano z początkiem 2018 roku i mimo tego, że wielokrotnie domagano się jego ponownego upublicznienia, urząd tego nie robi, ukrywając przed opinią publiczną umowy, które zawiera.
W internecie, na stronach Biuletynu Informacji Publicznej Gminy Wieliczka dostępne są jedynie umowy zawarte do dnia 24.01.2018 roku. Na ich podstawie można wyliczyć kwoty umów, które gmina zawarła ze Stowarzyszeniem WTS Solna oraz Fundacją SMS Wieliczka, przedstawia je poniższa tabela:
Jak widać, w 2017 roku (dla przypomnienia – P. Ptak nie był wtedy jeszcze radnym, a jedynie pełnomocnikiem Burmistrza) oba te podmioty dostały ponad 300 tysięcy złotych z budżetu gminy, oczywiście za zgodą Burmistrza. Od razu należy tu wyjaśnić, że to nie jest tak, że te pieniądze w całości były do dyspozycji pana Ptaka, zapewne część z tych pieniędzy została przeznaczona na koszty związane z działalnością stowarzyszenia i fundacji, które prowadzi.
Można się jednak spodziewać, że podobne, albo i wyższe kwoty trafiły do tych podmiotów z budżetu gminy w roku 2018 i 2019 r.
Co ciekawe, sprawę tych umów badała niedawno (pod koniec 2019 roku) Regionalna Izba Obrachunkowa (RIO) – a wiec organ państwowy, kontrolujący finanse samorządów. Efekty kontroli wykazały łamanie prawa przez Burmistrza przy zawieraniu tych umów – upraszczając, Burmistrz zawierał umowy na promocję gminy z wybranymi podmiotami, ustalając kwoty wg swojego uznania, podczas gdy przepisy wymagały ogłoszenia przetargu i uzasadnienia wartości umów. Tu fragment protokołu pokontrolnego RIO, od którego co prawda burmistrz się odwołał – ale odwołanie to zostało oddalone jako bezzasadne.
Te 2 umowy z roku 2018 dotyczące Stowarzyszenia WTS Solna opiewają na łączną kwotę 250 tys. Nie wiemy, czy to jedyne umowy, wiemy jedynie, że te dwie umowy zostały zwarte z naruszeniem prawa, co stwierdza RIO. Nie wyklucza to również, iż w 2018 roku zawierane były umowy z Fundacją SMS, których RIO się nie „doczepiła”. Tego nie da się dokładnie stwierdzić nie mając wglądu do rejestru umów.
Warto jednak zwrócić uwagę, iż druga umowa, „usługa promocyjna” opiewająca aż na 100 tys zł, zawarta została w grudniu 2018 roku – więc w czasie, kiedy Pan Piotr Ptak był już Radnym, a zarazem Prezesem Fundacji SMS i Stowarzyszenia WTS Solna.
Podsumowując, należy stwierdzić, że wypowiedź Radnego Stanisława Dziedzica, choć kontrowersyjna, to była słuszna. Jest oczywiste, że Radny Piotr Ptak nie jest bezpośrednio opłacany przez burmistrza. Tego nie dopuszcza prawo i w celu zachowania mandatu radnego należy zrezygnować w pracy w Urzędzie – to w teorii ma zapewnić radnym niezależność od burmistza. Można jednak uznać, że jest Radny Ptak jest pośrednio opłacany przez Burmistrza jako prezes Fundacji czy Przewodniczący Stowarzyszenia, które dostają setki tysięcy złotych rocznie z budżetu gminy. Nawet jeśli Pan Ptak nie pobiera wynagrodzenia w tych podmiotach (to trudno stwierdzić, bo do tego nie ma wglądu), to promuje swoją osobę i popularność przez te podmioty. A co więcej, wybiórcze finansowanie podmiotów jest naruszeniem prawa, co należy uznać, za nielegalny proceder. Za podobne praktyki naruszania prawa zamówień publicznych Burmistrz Niepołomic, Roman Ptak ma postawione zarzuty. Jedne dotyczą przetargu na budowę szkoły, gdzie zagwarantowano wybranej przez burmistrza firmie projektowej aż 500 tys zł bez przetargu, a inne dotyczą bezprzetargowego finansowania Fundacji Zamek Królewski, którą zarządza żona Burmistrza Niepołomic.
Poza tym, mając na uwadze potrzeby jakie mają mieszkańcy sołectw (np chodniki, drogi, czy remonty, o które sołtysi proszą latami – jak zaznacza Radny Dziedzic w filmiku), to czy gmina Wieliczka naprawdę musi się promować za tak ciężkie pieniądze? I na ile ta „promocja” jest promocją gminy, a na ile promocją burmistrza i jego ludzi? W jakim celu ta promocja? Czy nie ma lepszego sposobu na promocję, niż dotowanie wybranych fundacji i stowarzyszeń? Innymi słowy, czy takie Zadanie „Promocja Gminy poprzez organizację zajęć sportowych WTS Solna oraz Fundacje SMS Wieliczka” na kwotę 300 tys rocznie, uzyskałoby wystarczającą ilość głosów w Budżecie Obywatelskim? Może warto taką propozycję przedstawić mieszkańcom do wyboru, zamiast wybiórczo zawierać umowy w kontrowersyjnych okolicznościach.
Na koniec – ciekawostką są również finanse Stowarzyszenia WTS Solna oraz Fundacji SMS Wieliczka. Patrząc na sprawozdanie finansowe WTS „Solna” na koniec 2018 roku miało prawie pół miliona zobowiązań (długu). Rodzi się zatem pytanie: czy to nie są zobowiązania wobec Gminy Wieliczka, np za wynajem sali w Solnym Mieście lub innych opłat, które należą się gminie? Jeśli tak, to czy to czasem nie będzie tak, że gmina za zgodą Burmistrza umorzy te długi?
Przykładów „radnych burmistrza”, którzy są pośrednio opłacani z budżetu gminy, czyli za zgodą Burmistrza, jest więcej. Przykładowo, w zarządach spółek miejskich ZGK i Solne Miasto zasiadają radni powiatowi, którzy uzyskali mandat z poparciem Burmistrza. Choć tutaj tego prawo nie zabrania – bo powiat i gmina to osobne jednostki – to oczywistym jest, iż ci Radni nie reprezentują mieszkańców, lecz interes burmistrza, który może ich w każdej chwili zwolnić, gdyby stali się niepokorni.
Cóż, teoretycznie działania urzędu i burmistrza powinni kontrolować reprezentujący mieszkańców niezależni radni, ale większość z nich, wykonuje jedynie polecenia burmistrza (widać na filmie, że na rozkaz Burmistrza Przewodniczący Rady ogłasza przerwę, mimo że burmistrz nawet nie poprosił o udzieleni głosu), a niektórzy z radnych sami są wplątani w dziwne układy z urzędem… Pozostali radni chyba nie chcą kolegom z Rady Miejskiej robić przykrości… więc się nie czepiają. Oprócz Radnego Stanisława Dziedzica, który nie zważając na układy i poprawność polityczną, potrafił zachować się jak trzeba i odważnie powiedzieć co myśli, co oczywiście nie wszystkim spodobało… a zwłaszcza Burmistrzowi, który jak widać za wszelką cenę broni „swoich” ludzi, nawet gdy zarzuty są słuszne.
Mieszkańcy małopolskiej Gminy Babice zostali zaskoczenie drastycznymi podwyżkami za śmieci. Póki co tylko ci, którzy śledzą temat, bo oficjalne powiadomienia mieszkańców jeszcze nie doszły – a to może być szok. Typowa 4-osobowa rodzina nie segregująca śmieci, która płaciła dotąd 55 zł miesięcznie, dostanie w styczniu do zapłacenia kwotę 245 zł – to jest ponad 4 razy więcej! Jest to najwyższa podwyżka w Polsce. Nawet jeśli mieszkańcy zdecydują się na segregację, to zapłacą w zasadzie maksymalną możliwą stawkę 33.70 zł za osobę. Na pokrzepienie serc, gdy mają kompostownik i go zgłoszą – stawka wyniesie 31.70 zł. Dlaczego? Wygląda na to, że władze chcą zarobić na śmieciach, ponieważ z kalkulacji kosztów stawka wychodzi 25 zł… Przeanalizujemy tu cały problem od początku.
Gmina już na początku 2019 roku określiła, że w czwartym kwartale przeprowadzi przetarg na odbiór i zagospodarowanie odpadów (śmieci) na rok 2020, ponieważ 31 grudnia 2019 kończyła się umowa z dotychczasową firmą odbierającą odpady (nota bene na podstawie umowy zawartej pod koniec 2016 roku na okres 3 lat – o tym na końcu). Świadczy o tym również opracowany w styczniu 2019 plan zamówień publicznych na 2019 rok. Oczywiście przetarg można było ogłosić wcześniej, np we wrześniu, by ewentualnie go ponowić, jeśli zabraknie oferentów, bo i z takim scenariuszem należało się liczyć.
Warto zwrócić uwagę, że szacowana w tym dokumencie kwota przetargu wynosiła 1,8 mln zł. Dlaczego zatem w postępowaniu przetargowym oszacowaną ją na 1,1 mln? Trudno znaleźć wytłumaczenie.
Przetarg ogłoszono jednak dopiero 31 października i z terminem składania ofert do 4 grudnia, kiedy to nastąpiło otwarcie ofert. W tym dniu władze poznały roczny koszt zagospodarowania odpadów, choć robiąc rozeznanie na podstawie przetargów w innych gminach, mogli mieć już rozeznanie, że ceny te kształtują się w okolicy 1000-1100 zł od tony. Przedmiotem zamówienia był odbiór, transport i zagospodarowanie (utylizacja) odpadów w Gminie Babice od 1 stycznia do 31 grudnia 2020. Tonaż odpadów, czyli główna kwestia mająca wpływ na cenę, został oszacowany przez gminę na poziomie 2600 ton. Czy ten tonaż został oszacowany dobrze? Dzieląc ten tonaż na 9 tys mieszkańców, wychodzi nam 288 kg śmieci na osobę rocznie. Należy uznać, że jest to typowa ilość, bliska średniej w Polsce.
Zatem 4 grudnia władze gminy poznały cenę, na którą w zasadzie byli skazani – bo nie było już czasu na negocjacje czy kombinacje. Do przetargu zgłosiła się jedna firma: Miki – jedna z większych graczy na małopolskim rynku odpadów oferując kwotę ok 2,7 mln zł, czyli w zasadzie 1000 zł od tony – cena taka jak na rynku, to jest taka, jaką płacą inne gminy od tony.
Od razu można tu powiedzieć, iż to, że ofertę złożyła jedna firma, nie oznacza, że inne firmy złożyłyby ofertę niższą. Firma Miki oferuje podobne ceny co inne spółki odpadowe: Remondis czy MPGO, a często ceny firmy Miki są niższe. Dla przykładu można tu podać wyniki przetargu w gminie Biskupice (powiat Wielicki, gmina podoba do Babic, ok 10 tys mieszkańców), gdzie firma Miki była najtańszą spośród 3 oferentów (tutaj przetarg dotyczył niecałego roku, tylko do 31 sierpnia 2020).
Tak czy inaczej, cena 2,7 mln za 2600 ton śmieci nie powinna być dla władz zaskoczeniem jeśli tylko wykazaliby minimum zainteresowania tematem.
Jeszcze raz należy tu podkreślić, że choć gmina mogła wcześniej ogłosić przetarg, by mieć czas na negocjacje lub ponowne ogłoszenie przetargu, to wątpliwym jest, czy udało by się uzyskać znacznie niższą cenę.
Trzeba mieć też świadomość, iż koszty odbioru i transportu to tylko 20-25% kosztów. Głównym kosztem jest zagospodarowanie, czyli składowanie i utylizacja – i tutaj ceny dyktują firmy, które mają własne instalacje przetwarzania odpadów. Zatem jeśli nawet gmina miałaby swoje przedsiębiorstwo do odbioru i transportu odpadów i wykonywałaby te usługi taniej (co wcale nie jest takie oczywiste) to oszczędności byłyby minimalne i nieistotne z punktu widzenia opłat ponoszonych przez mieszkańców (może 1 -2zł różnicy). Jedyną opcją na znaczną obniżkę stawek, jest własna instalacja przetwarzania odpadów.
16 grudnia gmina zatwierdziła wybór oferty z przetargu. Kwota 2,7 mln została również wprowadzona w wydatkach do budżetu gminy na rok 2020, co widnieje w załączniku do uchwały budżetowej:
18 grudnia Rada Gminy uchwałą zatwierdziła nowe stawki opłat za śmieci, które przedstawiają się następująco:
Do uchwały zostało dołączone poniższe uzasadnienie:
Pojawiają się tutaj dwie zasadnicze kwestie: 1. wysokość stawek 2. termin wprowadzenia nowych stawek.
Nie jest zrozumiałe, jak gmina wyliczyła te stawki, ustalając je w zasadzie na maksymalnym ustawowym poziomie (maksymalna stawka od osoby segregującej odpady wynikająca z ograniczeń ustawy to 33,85, w Babicach ustalono na 33,70). Jest to zadziwiające, ponieważ większość gmin w Małopolsce ma stawki oscylujące w okolicy 25 zł.
Zgodnie z przepisami, a dokładnie z Ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, koszty zagospodarowania odpadami powinny być pokrywane z opłat mieszkańców. Spróbujmy zatem wyliczyć te stawkę, która pokryłaby koszty.
Jak już zostało wspomniane, roczne koszty gospodarowania odpadami to 2,7 mln zł. Miesięcznie jest to 225 tys zł. Mieszkańców w gminie Babice jest 9 tys. Dzieląc zatem kwotę 225 tys zł na 9 tys mieszkańców otrzymujemy… 25 zł.
Innymi słowy, gdyby miesięcznie od każdego mieszkańca zostało odprowadzone do gminy 25 zł tytułem opłaty za śmieci, to z tych opłat gmina pokryłaby wydatki związane ze śmieciami.
Problem jest jednak w tym, że gmina nie nalicza opłat od 9 tys mieszkańców, lecz od 8 tys mieszkańców. Dlaczego? Bo ok 1000 osób nie jest zgłoszona do opłaty za śmieci, co oznacza, że te rodziny, które uczciwie zgłosiły liczbę osób, będą poprzez wyższą stawkę płacić za osoby, które nie są zgłoszone do opłaty za śmieci.
Podzielmy zatem jeszcze raz miesięczne koszty związane ze śmieciami na liczbę mieszkańców, która jest zgłoszona. Bedzie to 225 tys zł dzielone na 8 tys osób, czyli 28 zł. Jak widać, wychodzi 3 zł więcej.
To nadal nie wyjaśnia jednak kwestii ustalenia stawki na poziomie 33,70 zł. Zaznaczmy, że gdyby wszyscy mieszkańcy Babic zapłacili uczciwie, to przy tej stawce gmina uzyskała by z opłat następującą kwotę: 9000 razy 33,70 razy 12 miesięcy to się równa : 3,64 mln zł… zatem prawie milion więcej, niż potrzeba…
Ktoś może powiedzieć, że przecież wg cennika, który ustaliła Gmina ta stawka maleje wraz ze wzrostem ilości osób w rodzinie i dla 4 osobowej rodziny stawka za osobę nie jest 33,70 tylko 30,70. To się zgadza, ale z drugiej strony będzie część osób, która nie będzie segregować – np z wygody i zapłaci stawkę 67 zł – bo ją stać, zatem może być tak, że osoby niesegregujące pokryłyby koszty ulg.
Gmina ustaliła jeszcze ulgę w wysokości 2 zł od osoby dla gospodarstw, które mają kompostownik i go zadeklarują w deklaracji. Nadal jest to 31,70 zł, zatem znacznie wyższa stawka niż niezbędna do pokrycia kosztów zagospodarowania odpadów.
Dowiedliśmy zatem, że władze gminy Babice ustalając stawkę na poziomie 33,70 zł planuje niejako zarobić na śmieciach, albo z góry zakłada, że chce ściągnąć więcej pieniędzy z uczciwych mieszkańców, by nie ścigać tych nieuczciwych…
Drugą irytującą kwestią jest sprawa terminu wejścia w życie tych podwyżek. Zgodnie ze wspomnianą uchwałą Rady Gminy Babice, nowe stawki mają obowiązywać od 1 stycznia 2020 roku. (paragraf 5 uchwały)
Zaznaczmy tutaj, że uchwała została podjęta 18 grudnia, a opublikowana w Dzienniku Urzędowym Województwa Małopolskiego w dniu 19 grudnia. Zgodnie z przepisami, uchwała będąca aktem prawa miejscowego uzyskuje moc prawną po 14 (czternastu) dniach od dnia opublikowania. Zatem 14 dni od 19 grudnia, to jest w zasadzie 3 stycznia. Zatem zapis w uchwale mówiący o „mocy obowiązującej od 1 stycznia 2020” jest niezgody z prawem.
Oburzające jest fakt, iż Gmina Babice dokonując tak drastycznych podwyżek opłat za śmieci, nie zachowała nawet minimalnego, nakazanego prawem „Vacatio legis:”, czyli odstępu czasu między uchwaleniem zmian, a ich wejściem w życie. Jest to zupełnie niesprawiedliwe, by nakazywać mieszkańcom z dnia na dzień dokonywać opłat wielokrotnie wyższych, niż się tego spodziewali i zaplanowali w swoich domowych budżetach.
Władze gminy w uzasadnieniu do tej nieszczęsnej uchwały pokrętnie tłumaczą się z tego, iż nie zachowali odpowiedniego terminu:
To „tłumaczenie się” w uzasadnieniu należy zdecydowanie odrzucić. Stosowanie krótszego vacatio legis jest możliwe w wyjątkowych sytuacjach, zwłaszcza w tych kiedy działałoby na korzyść podmiotów, których dotyczą zmiany. Przekroczenie terminu wynikające z opieszałości władz Gminy Babice oraz ustalanie zawyżonych stawek opłat za śmieci nie jest ani wyjątkową sytuacja, ani korzystną dla osób, które dotyczy i rażąco łamie zasady demokratycznego państwa prawa i sprawiedliwości społecznej.
Niestety póki co nie dostałem żadnej odpowiedzi, co niestety może świadczyć o tolerowaniu takich procederów przez organy nadzorcze – to jest przykry dowód na to jak zepsuty system prawny mamy w Polce.
Co mogą zrobić mieszkańcy? Na pewno nie powinni siedzieć cicho i godzić się na takie postępowanie władz.
Mieszkańcy powinni domagać się zmiany uchwały i obniżenia stawki z 33,70 do przynajmniej 25 zł, bo taka wychodzi z kalkulacji i takie są w okolicy. Nie jest problemem uczciwych mieszkańców, że gmina nie potrafi wyegzekwować opłat od aż 1000 osób! To zaniedbanie władz. Dodatkowo, mieszkańcy powinni domagać się odroczenia podwyżek przynajmniej o miesiąc. Nie można nagle narzucać drastycznych podwyżek, bez uprzedzenia i możliwości dostosowania się do tak istotnych zmian, zwłaszcza, że wynika to jedynie z opieszałości władz!
Słusznym krokiem jest podjęcie wspólnej, obywatelskiej inicjatywy zbierania podpisów pod petycją – dobrze, że to się dzieje i szacunek dla osób które się w to zaangażowały.
Co jeszcze można jeszcze zrobić? Można zarzucić gminie łamanie prawa i wezwać ją do usunięcia naruszenia prawa. Każdy mieszkaniec może takie wezwanie wydrukować i podpisać. Gdyby ktoś chciał to zrobić, to tu jest gotowy tekst:
Ten tekst i uzasadnienie może również służyć jako Skarga do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Taką skargę należy złożyć w urzędzie gminy (gmina przekaże ją do WSA), jednak przed rozpatrzeniem skargi WSA zwróci się do Skarżącego z prośbą o opłacenie wpisu za rozpatrzenie skargi 300 zł. Tu jest tekst Skargi (warto ją przeczytać i skonsultować jeszcze z kimś):
Poniżej na obrazku jest treść wezwania do usunięcia naruszenia prawa (z wyżej załączonych plików, dla tych, którym nie chce się klikać i otwierać plików WORD).
Na koniec, dla porównania kwoty z przetargu na zagospodarowanie odpadów sprzed 3 lat. Gmina Babica ogłosiła przetarg na 3 lata do przodu… gwarantując mieszkańcom stałą, niską opłatę prze 3 lata. Warto zauważyć, że oferta wybrana w przetargu (firma z Zabrza) opiewała na kwotę 2,3 mln zł za śmieci w latach 2017-2019, a więc znacznie mniej niż 2,7 mln z, które gmina musi zapłacić za jeden tylko rok 2020. Jak widać, można śmiało powiedzieć, że koszty usług śmieciowych w ciągu 3 lat wzrosły trzykrotnie…
Te wyjątkowo niskie opłaty, którymi mogli cieszyć się mieszkańcy Babic w ostatnim roku, są niejako przyczyną tak szokujących podwyżek… ale i efektem popadania od skrajności w skrajność, czyli od zaniżania opłat względem rynkowych do zawyżania opłat względem rynkowych.
Znane są już wyniki głosowania w Wielickim Budżecie Obywatelskim. Nie obyło się bez kontrowersji i niejasności, a większość pieniędzy znów zgarnęły układy – spółdzielnie sołeckie i to w podejrzanych okolicznościach. Ciekawostką jest, iż wystarczyło zgłosić zadanie i zdobyć 1 głos, by wygrać 16 tys zł na określony cel.
Do rozdysponowania było 1,5 mln zł – z czego 1 mln na zadania duże do kwoty 500 tys zl („ogólnogminne”) oraz zadania małe do 30 tys zł (lokalne).
Zanim zaczęło się głosowanie, każdy mieszkaniec mógł zgłosić swoje zadanie – wystarczyło wypełnić formularz i 3 podpisy mieszkańców gminy Wieliczka. Zgłoszonych zostało 66 zadań lokalnych, z czego aż 27 zostały odrzucone podczas weryfikacji. Niestety Urząd nie dał szans obywatelom na uzupełnienie braków czy wyjaśnienia – co jest bardzo kontrowersyjne, bo w niektórych przypadkach przez drobne formalności nie dopuszczono wielu ciekawych zadań – na przykład Modernizacji terenu rekreacyjnego przy Domu Kultury w Małej Wsi, który ostatnio znów zaczął tętnić życiem i po wielu latach marazmu.
Głosowaniu również towarzyszyła nutka kontrowersji, bo niejasne było czy w głosowaniu mogą głosować dzieci. W tegorocznym regulaminie napisane było „w głosowaniu może brać udział każdy mieszkaniec” , z czego wynika, że również niemowlak. Do tej pory, w poprzednich edycjach głosować mogły jedynie osoby z ukończonym wiekiem 16 lat.
Początkowo głosowanie przez internet dla dzieci było niemożliwe, dopiero po 2-3 tygodniach od początku głosowania można było elektronicznie oddać głos również za dziecko, choć zapewne wiele osób głosujących, którzy pamiętali poprzednie edycje, w ogóle nie wiedziały, ze dzieci mogą głosować. Gmina nie zrobiła w zasadzie żadnej kampanii informacyjnej, która uświadomiłaby mieszkańcom tę zasadniczą zmianę w regulaminie.
W puli zadań ogólnogminnych (dużych) wybrano 3 zadania do realizacji, spośród 17 zgłoszonych i dopuszczonych do głosowania. Zabrakło głosów m.in. dla oczyszczaczy powietrza w przedszkolach, budowy tężni solankowych czy odnowy malowidła 3D na Wielickim rynku.
Tak jak w poprzednich latach, największe pieniądze zgarnęła spółdzielnia sołectw. To było wiadome już po ogłoszeniu listy zadań dopuszczonych do głosowania, że 11 sołectw, które się dogadały, że będą głosować na wspólny projekt (głównie oświetlenia i drobne remontu). Tak też się stało, zwycięskie zadanie zdobyło 2x więcej głosów, niż zadanie, które zdobyło drugie miejsce.
W zasadzie całe podium było do przewidzenia, bo kolejne miejsca również zajęły koalicje sołectw, na drugim miejscu oświetlenia w 6 sołectwach, a na trzecim miejscu wykonanie klatek schodowych na poddasza w Mietniowie i Sułkowie.
Jednak w przypadku drugiego i trzeciego miejsca jedna rzecz jest bardzo ciekawa, a mianowicie kwoty tych zadań: 211.500 i 288.500. Obie sumują się do 500 tys., a więc pół miliona.
Dlaczego jest to ciekawe? Dlatego, że te trzy zwycięskie zadania co do złotówki wykorzystują całą pulę dla zadań dużych, a więc 1 mln zł. Pierwsze zadanie na kwotę 500 tys zł i te dwa kolejne na 500 tys zł. Zatem, gdyby np trzecie zadanie zamiast 288.500 wycenione było na 289.000 zł – to nie zostałoby wybrane do realizacji, ponieważ zabrakłoby 500 zł z puli przeznaczonej na duże zadania.
Zatem wygląda na to, że kwota 288 500 lub 211 500 mogła być ustalona po zapoznaniu z listą zgłoszonych zadań oraz kwotami tych zadań… co świadczyłoby pewnej ustawce, a przynajmniej o faworyzowaniu pewnych zadań – bo teoretycznie żaden wnioskodawca nie powinien mieć dostępu do listy zadań, dopóki nie zostanie publicznie ogłoszona.
****WYJAŚNIENIE***** Okazuje się, że oba te projekty spółdzielnie zgłosiła jedna z radnych miejskich z klubu burmistrza Artura Kozioła – zatem zgłaszając 2 zadania dopasowała kwoty, by mieć szansę sie zmieścić w puli:
W części zadań małych (lokalnych) do realizacji przyjęto 17 z 39 dopuszczonych do głosowania zadań, z czego tylko jedno w mieście:, a dokładniej zadanie „Budowa zatoki Kiss and drive przy Szkole Podstawowej nr 1 w Wieliczce” – osiedle Zadory. Reszta zadań przyjętych do realizacji to zadania sołeckie, po 2 zadania o wartości po 30 tys wygrały sołectwa Mietniów i Gorzków.
I tutaj mamy do czynienia z pewną ciekawostką, ale to już nie żadna ustawka czy manipulacja – tylko zbieg okoliczności – który można było sprytem wykorzystać.
Mianowicie – wybrane zadania sumowały się do kwoty 483 325 zł, co oznacza, że z puli 500 tys. pozostało 16 675 zł. Ta kwota pozostaje niewykorzystana, ponieważ inne zadania (Np remont Biblioteki w Wegrzcach Wielkich) oszacowane były na wyższe kwoty, głównie maksymalne 30 tys zł.
Gdyby w takim razie zostało zgłoszone zadanie o wartości na przykład 16 tys zł – wystarczyłby tylko 1 głos i zadanie weszłoby do realizacji jako jedyne spełniające warunek kwoty, która mieści się w puli pozostałej po uwzględnieniu zadań z największą ilością głosów.
Oczywiście – tego nie dało się tak łatwo przewidzieć, choć można było pod to „zagrać” i przed rozpoczęciem głosowania zgłosić parę zadań na mniejsze kwoty (np 3 czy 5 czy 10 tysięcy) licząc właśnie na to, że dostaną się jako „lucky losers” (szczęśliwi przegrani) czyli zadania wypełniające resztę puli.
Warto sobie na koniec zadać pytanie, na ile wielicka formuła budżetu obywatelskiego jest naprawdę obywatelska? Gołym okiem widać, że wygrywają zadania, które nie są zgłaszane przez zwykłych obywateli, lecz są to głownie zadania zgłaszane przez sołtysów i rady sołeckie, które dogadują się z jedynymi, by ograć innych.
Z całej puli Budżetu Obywatelskiego, a więc z 1,5 mln zł, na obywatelskie projekty w mieście trafiło jedynie 30 tys zł, czyli 2% całej puli. Można by pomyśleć, że ludzie w mieście nie mają potrzeb im nie zależy. Coś może w tym jest, ale z pewnością rokroczne wygrane spółdzielni sołeckich zniechęcają mieszkańców miasta do brania udziału w głosowaniu, co wypacza istotę budżetu obywatelskiego. Warto również zwrócić uwagę, jakie rzeczy są zgłaszane i wybierane – głównie oświetlenia, które nie do końca pasują do idei budżetu obywatelskiego i raczej powinny być robione z gminnego budżetu.
Wielickie spółdzielnie sołeckie to ewenement na skalę Polski, bo takie rzeczy są rzadkością. W sąsiednich Niepołomicach formuła Budżetu Obywatelskiego wyklucza takie spółdzielnie, a pula pieniędzy przed głosowaniem z góry przeznaczona jest na dane sołectwo czy osiedle – a mieszkańcy wybierają w ramach tej puli. Gwarantuje to mieszkańcom wykonanie zadań na ich obszarze i większe szanse na wygraną – a co za tym idzie – większe zaangażowanie w głosowanie.
A do tego coś, czego bardzo brakuje w wielickiej formule – dokładny opis zadania z uzasadnieniem i opisem lokalizacji po kliknięciu w nazwę zadania, tu przykład:
Podsumowując, należałoby rozważyć, czy nie byłoby lepiej dla mieszkańców Wieliczki, aby przyjąć formułę taką jak w Niepołomicach? Czy jest sens drukować karty z ilością 50 zadań, kiedy wiadomo, że mieszkańcy i tak szukają czegoś, co jest do zrobienia na swoim osiedlu lub w swoim sołectwie?
Regulamin powinien również umożliwiać uzupełnienie formalności albo drobną modyfikację wniosku – a nie odrzucanie go bez powiadomienia o brakach czy nieprawidłowościach.
Kolejna kwestia: zgłaszanie, głosowanie i wyłonienie zadań powinno się odbywać znacznie wcześniej – a nie pod koniec roku, bo to utrudnia później wykonanie zadań. Wiele zadań, które wygrały w roku 2018, nie zostały zrealizowane w roku 2019 r.
I w końcu, czy jest fair, że co roku tworzone są spółdzielnie, które zgarniają większość kasy, a osiedla, czy inne sołectwa takie jak Koźmice Małe i Wielkie, nie dostają nic?
Pewne jest jedne na przyszłość – każda zmiana w regulaminie powinna być mieszkańcom uświadomiona w szerokiej kampanii informacyjnej. Inaczej nie będzie to to prawdziwy budżet obywatelski, lecz budżet układowy dla cwaniaków… Choć … prawdziwego cwaniaka zabrakło – bo jak by taki był, to zgarnąłby te 16 tysięcy jednym głosem 🙂
Wieliczka znów najlepsza! I nie chodzi tu o najlepszego Burmistrza Małopolski, subiektywnie wybranego przez dziennikarzy Gazety Krakowskiej. Tym razem mamy obiektywne dane Głównego Urzędu Statystycznego: wśród gmin miejsko-wiejskich, Wieliczka jest nr 1 w Małopolsce pod względem… śmieci przypadających na mieszkańca…
No ale dla tych, dla których bycie liderem w Małopolsce, to nie jest bycie potentatem – dodam szczegół – Miasto Wieliczka (bez sołectw) jest na 5 tym miejscu wśród Polskich miast pod względem śmieci przypadających na mieszkańca, a dokładniej: pod względem ilości odpadów zmieszanych przypadających na 1 mieszkańca miasta. Wieliczkę (miasto, bez sołectw) wyprzedzają jedynie miasta typowo turystyczne: Krynica Morska, Mielno, Łeba i Zakopane, choć trzeba zaznaczyć, że do czwartego miejsca Wieliczce brakuje jedynie 8 kilo śmieci na mieszkańca rocznie… Zmieszanych oczywiście 🙂
Zaraz zaraz, ale jak to jest, czemu te dane się różnią? Czemu nagle Wieliczka jako miasto ma 421 kg śmieci zmieszanych na mieszkańca, a jako gmina miejsko-wiejska już tylko 290 kg? Ano odpowiedź jest prosta. Śmieci w wielickich sołectwach jest znacznie mniej, niż w turystycznym mieście Wieliczka, które jest odwiedzane i zamieszkiwane przez miliony turystów rocznie. Obszar wiejski gminy Wieliczka – a więc sołectwa – wg danych GUS wytwarzał jedynie 206 kg śmieci zmieszanych na mieszkańca rocznie – z takim wynikiem nie plasuje się w żadnej czołówce, jest blisko średniej w całej Polsce, która w 2018 roku wyniosła 185 kg na osobę.
Jednak mieszkańcy obszarów wiejskich (jak i miejskich) Wieliczki równiez plasują się wysoko w pewnym rankingu – a mianowicie – na najwyższą stawkę opłat za śmieci na osobę, wynikającą z kalkulacji kosztów.
Taka stawka dla Miasta i Gminy Wieliczka powinna wynieść 40 zł, by zbilansować system śmieciowy w 2020 roku…
Władze gminy jednak stawkę na 2020 rok ustalili na 25 zł – a brakującą kwotę ok 10 mln trzeba będzie pokryć z podatków (które też płacą mieszkańcy). Odbędzie się to kosztem budowy i remontów dróg, chodników, szkół itp
Zatem mieszkańcy sołectw, mający niewiele wspólnego z biznesem turystycznym, muszą dokładać (w opłatach lub podatkach) do śmieci wytworzonych w mieście przez turystów, czy studentów i obcokrajowców wynajmujących kwatery w mieście.
Jedynym rozsądnym rozwiązaniem tego problemu jest oddzielenie miasta jako osobnego sektora i ustalenie tam osobnej metody i stawki – od zużycia wody oraz objęcie systemem podmiotów prowadzących usługi hotelarskie. Dla uczciwych mieszkańców miasta byłoby to neutralne – płaciliby podobnie jak wg stawki za osobę (zakładając, że 1 osoba zużywa ok 2,7-3 m3 wody miesięcznie). Taki system od wielu lat sprawdza się w kurortach turystycznych, tu link:
Czy te dane w powyższych tabelkach są wiarygodne? Skąd one są? Tu pokazuje dokładne krok po kroku jak zrobione zostały te zestawienia – każdy może to sprawdzić.
Dzień po świętach, w piątek 27 grudnia zbierze się Rada Miejska na sesji zwyczajnej by podjąć szereg istotnych decyzji, m.in uchwalić plan budżetu na 2020 rok oraz wysokość opłaty za śmieci.
Przy okazji zostanie również podjęta uchwała korygująca – urealniająca budżet na obecny – 2019 rok. I tu okazuje się, że z planowanego rok temu deficytu w wysokości 7 mln zł, zrobiło się 20 mln zł. Innymi słowy, w budżecie brakuje 13 mln więcej niż się spodziewano, co trzeba pokryć kolejnymi pożyczkami bankowymi.
Znacznie wyższy deficyt to przede wszystkim efekt zbyt optymistycznego planowania dochodów. Nie udało się sprzedać nieruchomości na kwotę 6 mln zł (sprzedaż przesunięto na rok 2020), a z biletów autobusowych z planowanych 3 mln uzbierało się jedynie … ok 300 tysięcy. Znacznie przeszacowane były również wpływy z rozliczenia podatku VAT (3,2 mln) oraz podatku PCC, CIT i opłaty skarbowej (w sumie ok 2 mln).
Budżet na rok 2020 będzie również życzeniowy. Wpływy ze sprzedaży majątku zaplanowano na aż 23 mln (rekordowe). Wpływy z biletów co prawda zaplanowano już nie na 3 mln, tylko na 2 mln, ale to i tak wydaje się nierealna kwota. Mając na uwadze, że w IV kwartale przy pełnym zaangażowaniu floty „zielonych autobusów” przychody z biletów szacuje się na 150 tys zł, wątpliwe wydaje się uzyskanie choćby 1 mln z biletów w całym 2020 roku.
C o gorsza, w budżecie na 2020 r. zaplanowano równe wpływy i wydatki związane z zagospodarowaniem odpadów, czyli śmieciami (taki formalny ustawowy wymóg, by te pozycje się bilansowały). Planuje się 19 mln kosztów związanych z odbiorem, transportem i składowaniem odpadów oraz 19 mln wpływów z opłat. Tymczasem już teraz jest wiadome, że koszty zagospodarowania odpadów wyniosą przynajmniej 26 mln zł, a przy stawce 25 zł (z ulgami)od osoby w optymistycznym wariancie gmina zyska 16 mln zł wpływów z opłat. Zabraknie zatem przynajmniej 10 mln zl na zbilansowanie gospodarki śmieciowej…
Już teraz można zatem zakładać iż deficyt budżetu na 2020 rok, zamiast planowanych obecnie 11 mln, wyniesie 20-30 mln zł. No chyba, że nie wykona się wielu z zaplanowanych na ten rok zadań, o których napiszę w osobnym wpisie, kiedy budżet 2020 zostanie zatwierdzony przez radnych…
40 zł od każdej osoby – taką stawkę opłat za śmieci powinni płacić mieszkańcy w 2020 roku, by zgodnie z ustawą pokryć koszty systemu śmieciowego w gminie Wieliczka. Szokująca stawka wynika głównie z nieszczelności tego systemu w mieście. Mimo to władze proponują 25 zł od osoby, co jednak może się okazać niezgodne z prawem. Gmina opublikowała już nowe harmonogramy odbioru odpadów, jednak na ten moment nie ma pewności, czy po nowym roku śmieci będą odbierane.
Wielicki Zakład Gospodarki Komunalnej (ZGK – spółka, której właścicielem jest gmina), odbierający śmieci od mieszkańców ma umowę z gminą do końca roku, a zamiar podpisania nowej umowy przez gminę nie został do tej pory ogłoszony. Zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych, należy zrobić to 14 dni przed zawarciem umowy. Zakładając, iż gmina ogłosi zamiar zawarcia nowej umowy 23.12.2019, zgodnie z prawem nowa umowa może obowiązywać dopiero od 6 stycznia 2020 roku.
Poprzednio, rok temu, taka informacja o zamiarze zawarcia umowy została upubliczniona już 6 grudnia, a umowa zawarta 2 stycznia. W tym roku do 20 grudnia nie ma informacji o zamówieniu, które powinno zostać ogłoszone by zapewnić ciągłość odbierania śmieci.
Rodzi się zatem pytanie, czy mieszkańcy mający w harmonogramie odbiór śmieci w dniach 2-4 stycznia (dotyczy 11 sołectw i kilku osiedli, m.in. Śródmieście i Zadory) powinni wystawiać śmieci do odbioru?
Wśród
radnych nie widać zrozumienia powagi problemu podczas posiedzeń na komisjach.
Wręcz przeciwnie, panują wesołe, świąteczne nastroje. Zaniepokojenie widać
jedynie wśród niektórych urzędników odpowiedzialnych za budżet i gospodarkę
komunalną, bo nie ma pomysłu na rozwiązanie kryzysu, a czas na rozsądne
rozwiązanie problemu w zasadzie już minął. Padają desperackie pomysły zakupu
przez gminę niszczarek do odpadów gabarytowych, by nie przepłacać u firm, które
te odpady odbierają. Pomysł ciekawy i może i słuszny, bo składowiska za odpady
gabarytowe żądają stawek ponad dwukrotnie wyższych, niż za odpady zmieszane. Na
pewno jednak nie jest to czas na takie rozważania – należało o tym pomyśleć
znacznie wcześniej.
W projekcie wielickiego budżetu na rok 2020, w dziale gospodarki komunalnej na zagospodarowanie odpadów przeznaczono 12 mln – i taką samą kwotę, zgodnie z ustawą, zaplanowano do pobrania od mieszkańców w opłatach za śmieci.
Projekt robiony był jednak przed przetargiem na odbiór odpadów, z którego wynikło, iż w 2020 roku koszty zagospodarowania śmieci mogą wynieść nie 12 mln, lecz ponad 28 mln, a przy stawce 25 zł od osoby, gmina w optymistycznym wariancie może od mieszkańców zebrać jedynie 16 mln. Brakuje 12 mln zł, by pokryć koszty wywozu…
Skąd taki rozjazd? Dlaczego w okolicznych gminach takich jak Niepołomice czy Gdów stawka 25 zł za osobę „z grubsza” bilansuje koszty odbioru śmieci? Wynika to przede wszystkim z nadmiernej ilości śmieci w mieście Wieliczka, które w przeliczeniu na mieszkańca wynoszą aż 519 kg na osobę, podczas gdy w sołectwach jest to 308 kg na osobę. W Niepołomicach jest to również 308 kg, a w Gdowie, 265 kg na osobę.
Wynikające z przetargu koszty składowania odpadów w mieście przewyższają znacznie koszty odpadów z sołectw, co jest ciekawe ze względu na to, iż to w sołectwach oficjalnie mieszka prawie o połowę więcej mieszkańców (35,5 tys. w sołectwach, 23,5 tys. w mieście). Przeliczając koszty składowania odpadów na mieszkańca sołectwa, wychodzi niecałe 23 zł, a na mieszkańca miasta, aż 42 zł. Czy naprawdę gospodarstwa domowe w mieście produkują prawie 2 razy więcej śmieci? Trudno w to uwierzyć. Należy się tu raczej dopatrywać odpadów, które są odbierane przez ZGK, a nie dotyczą gospodarstw domowych – a przynajmniej nie osób oficjalnie zamieszkałych. Mowa tu o turystach, firmach oraz osobach zamieszkujących, lecz nie zameldowanych (np. cudzoziemców czy studentów wynajmujących mieszkania).
Z cen
ofertowych przetargu, które ogłoszono 10 grudnia wynika, iż samo składowanie
odpadów będzie kosztować gminę prawie 21 mln zł. Do tego należy doliczyć odbiór
i transport śmieci oraz koszty obsługi PSZOK, które szacować można na ok. 5 mln
zł, co w sumie daje już 26 mln zł. To jednak nie koniec, bo do pokrycia jest
jeszcze strata spółki komunalnej ZGK za 2019 rok, w wysokości ok 2 mln zł. W
sumie, zapowiada się, że na gospodarkę śmieciową gmina w 2020 roku będzie
musiała wydać ponad 28 mln zł, co powinno zostać pokryte przez mieszkańców w
opłatach za śmieci…
Przeliczając 28 mln zł na 59 tys. mieszkańców, wychodzi 40 zł miesięcznie. Na szczęście ustawa ogranicza górny limit takiej stawki opłaty, na 33,85 zł – zatem więcej za śmieci nie zapłacimy, o ile je segregujemy. Nawet jednak przy takiej stawce i założeniu, że opłata zostanie wniesiona za wszystkie 59 tysięcy mieszkańców – nadal zabraknie ok 4-5 mln, które będzie musiała pokryć gmina z pożyczek lub oszczędności – co łatwe nie będzie. Przyszłoroczny budżet jest już mało elastyczny ze względu na inwestycje wieloletnie, na które gmina dostała dofinansowanie zewnętrzne (np. kanalizacja, rozbudowy dróg, rozbudowa strefy gospodarczej). Co więcej, nie jest pewne czy zaplanowane nakłady na edukację będą wystarczające wobec podwyżek płac dla nauczycieli.
Na ten moment, oficjalna propozycja stawki opłat za śmieci to 25 zł za segregowane odpady (z niewielkimi ulgami) i 50 za niesegregowane. Projekt uchwały z takimi stawkami został pozytywnie zaopiniowany przez komisję Rady Miejskiej i zgodnie z tym co mówiono w kuluarach, miał być zatwierdzony na sesji Rady Miejskiej w dniu 20 grudnia 2019 r. Jednak obrady przełożono na 30 grudnia, a sytuacja co do stawek i rozwiązania problemu jest nadal niejasna, ponieważ stawka opłaty za śmieci jest powiązana z uchwałą budżetową. Uchwalenie budżetu, w którym koszty odbioru odpadów rażąco przewyższają wpływy z opłat, może być zakwestionowane przez Regionalną Izbę Obrachunkową. To spowodowałoby odroczenie podwyżki o kilka miesięcy, lecz prowadziłoby do dalszego pogłębienia kryzysu śmieciowego i bałaganu budżetowego – a być może również braku realizacji zadań, na które gmina dostała dotacje. Innymi słowy, jeszcze większy bałagan.
Niewykluczone,
że przedstawiciele burmistrza spróbują „wyjść z twarzą” z tego kryzysu i
powiedzieć – „chcieliśmy dobrze, ale nakazano nam wyższą opłatę, którą
mieszkańcy będą musieli ponieść”. Jednak taka wizerunkowa zagrywka jedynie
pogorszy sytuację, co rozwścieczy mieszkańców w późniejszym terminie.
Ten
śmieciowy bałagan to efekt braku profesjonalizmu, zaniedbań i zwlekania z
bardzo ważną kwestią na ostatnią chwilę. Problem nieszczelności systemu
podnoszony był już głośno na początku roku, kiedy podnoszono stawkę z 10 zł do
15 zł. Należało podjąć szeroką dyskusję i wnikliwą analizę wielickiego systemu
gospodarowania odpadami, czego nie zrobiono. Co więcej – mimo krytycznej
sytuacji, nadal nie widać chęci do otwartej, merytorycznej dyskusji w celu uszczelnienia
systemu. A należało ten temat podjąć najpóźniej w październiku – jednak wtedy
burmistrz miał na głowie ważniejszą sprawę – wybory do senatu.
Czy coś
da się zrobić, by wyhamować ten kryzys? Na pewno trzeba wnikliwie zbadać
problem by postawić odpowiednią diagnozę i zaproponować rozwiązania. Dane,
które gromadzi ZGK (ilość odpadów w podziale na osiedla, w podziale na
miesiące) zapewne by wiele wyjaśniły, jednak najwyraźniej nikt ich nie
analizuje. Ustawa dopuszcza różne warianty naliczania opłat – pozwala na
podzielenie na sektory i stosowanie różnych metod naliczania opłat w tych
sektorach. Przedstawiciele burmistrza uważają jednak, że system jest szczelny i
nie widzą możliwości uszczelnienia. Różnicy w ilości śmieci na mieszkańca
wyjaśnić nie potrafią, a na zmianę przeliczania na zużycie wody się nie godzą,
bo twierdzą, że to nie pomoże.
Należy sobie zadać pytanie, jak wyegzekwować opłaty od właścicieli mieszkania, który wynajmuje je 4 studentom, a płaci za 1 osobę. Kto i jak ma niby skontrolować, czy studenci są mieszkańcami tego mieszkania? Przecież nawet jak im ktoś udowodni, że tam śpią, to za tydzień może ich już nie być, bo się przeprowadzą gdzie indziej. Trudno jest inaczej zweryfikować mieszkańców, niż po zużyciu wody. Do takich wniosków doszła gmina Ustronie Morskie, w której wielu mieszkańców wynajmuje kwatery. Przeanalizowano miesięczny tonaż odpadów odbieranych od mieszkańców i okazało się, że w sezonie letnim śmieci jest 5 razy więcej, niż w zimowym. To oczywiście wynikało ze śmieci, które generują turyści, za które musieli zapłacić również mieszkańcy, którzy nie wynajmują kwater. Aby usprawiedliwić system i zwiększyć kwoty zbierane w opłatach za śmieci, zdecydowano się naliczać je wg zużycia wody. Co ciekawe, na zameldowanego mieszkańca przypada tam ok 1120 kg śmieci, a średnie zużycie wody na mieszkańca w tej gminie wynosiło… 16 m3 na osobę, czyli ponad 5 razy więcej, niż średnia w Polsce.
Podsumowując, za bałagan i bezczynność władz prędzej czy później zapłacą mieszkańcy w podwyżkach i podatkach. Władze zamiast analizować przyczyny i możliwości uszczelnienia systemu, twierdzą, że jest jak jest i tak musi być. Mieszkańcy sołectw zapłacą za śmieci firm, turystów i niezameldowanych studentów i cudzoziemców, które trafiają do kontenerów w mieście. Jeszcze rok temu 6-osobowa rodzina płaciła ok 50 zł miesięcznie. W przyszłym roku może to być 200 zł. Okoliczne gminy swoje stawki za śmieci na rok 2020 rok mają już dawno zatwierdzone. W Wieliczce kryzys śmieciowy trwa i przypomina Tytanika – statek tonie, lecz gra muzyka.
Poniżej przegląd grudniowego numeru „Pulsu Wieliczki” – lokalnej gazetki wydawanej przez gminę. Okładka i pierwszych 13 stron to lansowanie się władz za pieniądze mieszkańców. Ciekawe czy przyszłoroczne powiadomienia o wysokościach opłaty za śmieci też tak ładnie zdjęciami władz będą ozdobione?
W drugim podejściu Zebranie Wiejskie w Węgrzcach Wielkich podjęło uchwałę o wyrażeniu zgody na sprzedaż działki Pozogi w nowej strefie gospodarczej. Za takim rozwiązaniem głosowała większość mieszkańców, choć udział wzięło o połowę mniej osób niż na pierwszym zebraniu. Niestety nie wszystkim pozwolono się wypowiedzieć w tej sprawie i przed decyzją nie ustalono jednej ważnej kwestii…
Władze sołectwa
po raz kolejny ograniczyły się do informacyjnego minimum, czyli rozklejenia
plakatu z informacją o zebraniu. Treść uchwały znów została oficjalnie
przedstawiona dopiero na zebraniu, choć przecieki z nieoficjalną wersją
pojawiały się dzień wcześniej na nieoficjalnym profilu FB Wegrzce Wielkie Historia
Przyroda Ludzie.
Nie było banerów, nie było akcji na FB i najwyraźniej, przez to frekwencja na zebraniu była o połowę mniejsza, choć należy pamiętać, iż na poprzednim zebraniu większośc mieszkańców domagała się daty 13 grudnia, a nie 12 grudnia, który odgórnie ustaliła prowadząca bez głosowania.
Na zebraniu oprócz okolicznych radnych, tj. Andrzeja Dygi, Krzysztofa Krochmala i Grzegorza Sendorka pojawili się przedstawiciele urzędu: z-ca Burmistrza Piotr Krupa, sekretarz Adam Panuś oraz 2 radców prawnych z urzędu. Zebranie prowadziła Radna Sołecka i Powiatowa Ewa Ptasznik, a protokolantem Pani Dorota Król. Co ciekawe, zabrakło Pana Łukasza Sadkiewicza – radnego powiatowego, który podczas pierwszego zebrania prowadził prezentacje strefy. Być może uwagi mieszkańców z poprzedniego zebrania zniechęciły go na tyle mocno, że odpuścił te historyczną chwile dla sołectwa, w którym mieszka?
Zebranie
rozpoczęto od stwierdzenia zakończenia poprzedniego zebrania, które zostało
przerwane miesiąc wcześniej w kontrowersyjnych okolicznościach. Tym razem postarano
się by przebieg zebrania miał porządek prawny i moc uchwałodawczą, bo na
pierwszym zebraniu było to zaniedbane.
Mieszkańcom
odczytano treść uchwały, która została przygotowana we współpracy władz oraz
mieszkańców, którzy prowadzą kancelarie prawną. Uchwała w zasadzie nie różniła się
od tej, która została mieszkańcom przedstawiona na poprzednim zebraniu,
doprecyzowano jednak szczegółowo zapisy. Upraszczając: wedle tej uchwały
zebrania wiejskiego, sołectwo ma mieć do dyspozycji nie mniej niż 50% środków
ze sprzedaży działki.
Dyskusja
nie trwała długo, władzom ewidentnie paliło się do głosowania, bo na sali widzieli
swoją optyczną większość z racji wyraźnie niższej frekwencji i przychylności
współautorów uchwały. Na uwagę i szacunek zasługuje wypowiedz jednego ze
starszych, rodowitych mieszkańców, który
odważnie i stanowczo powiedział, że oczekuje przeprosin ze strony
burmistrza za próbę załatwienia sprawy bez zgody mieszkańców. Z-ca burmistrza
odpowiedział, że przeprasza za zamieszanie.
Od początku do końca dyskusji trzymałem rękę w górze, która cały czas widziała prowadząca Ewa Ptasznik, jak i większość mieszkańców, z których kilkoro prosiło by udzielić mi głosu. Prowadząca 2 razy zasięgała opinii radców prawnych burmistrza, po czym stwierdzała, że regulamin nie dopuszcza do głosu gości, którzy nie zostali zaproszeni. Na odpowiedz mieszkańca, że to on mnie zaprosił – prowadząca odpowiedziała, że „zaprasza rada sołecka”, co jest oczywiście nieprawdą, bo takiego zapisu nie ma w statutach. To zebranie wiejskie, mieszkańcy są decydującą siłą i jeśli prowadząca miała wątpliwości, można było poddać pod głosowanie udzielenie mi głosu. Oczywiście, nie było to w ich interesie – taka to już wolność słowa z poprzedniego systemu.
A szkoda, bo chciałem zaznaczyć bardzo ważną rzecz, wartą duże pieniądze dla społeczności Węgrzc Wielkich.
Po pierwsze, co już było wielokrotnie powtarzane: uchwała zebrania wiejskiego poza zgodą to tylko wewnętrzna deklaracja, której złamanie nie będzie rodzić konsekwencji dla burmistrza. Zresztą, kto tych konsekwencji miałby się domagać? Mieszkańcy, którzy o sprawie zapomną? Radni miejscy czy sołeccy, którzy nie mają odwagi się wychylić? Skoro nikt z nich stanowczo nie zareagował na próbę złamania ustawy przez burmistrza, to tym bardziej wątpliwe, czy zareagują na złamanie przepisów uchwały zebrania wiejskiego, która leżeć będzie w „szufladzie sekretarza”.
Po
drugie, dlaczego mamy wierzyć w dżentelmeńską umowę, skoro obowiązująca,
zawarta przed wyborami, nie jest respektowana? 12 października 2018 roku
burmistrz zawarł „kontrakt z mieszkańcami”, w którym zobowiązał się do
adaptacji poddasza szkoły na sale lekcyjne.
Takie kontrakty zostały zawarte z każdym sołectwem, np. Janowice, gdzie w przyszłym roku 2020 ma być zbudowana sala gimnastyczna i chodnik na odległości 2 km – w sumie o wartości ok 10 mln zł. Dla jasności – Janowice żadnej działki nie sprzedawały. W przypadku Węgrzc w zasadzie żadna z obietnic (m. in. rondo przy Żabce, poszerzenie mostku na drodze w stronę Kokotowa, budowa orlika, budowa boiska treningowego dla klubu sportowego) nie zostały rozpoczęte. Co więcej, na pisemną prośbę Rady Rodziców, popartą przez Dyrekcje Szkoły, z lutego 2019 r. o przeznaczenie środków na dokumentacje projektową adaptacji poddasza w szkole, burmistrz nawet nie odpowiedział! Środków na rok 2020 w budżecie gminy oczywiście też nie zarezerwował. A chodzi o ok. 50 tys. zł.
Dlatego
chciałem mieszkańcom zaproponować odłożenie decyzji w czasie na kilka miesięcy i
uzależnienie jej od tego, by burmistrz podjął formalne kroki wobec obietnic,
które złożył przed wyborami – a przynajmniej zarezerwował w budżecie na 2020
środki na adaptacje poddasza w szkole.
Mimo tego, że na godzinę przed zebraniem napisałem o tym na FB oraz powiedziałem kilku wpływowym mieszkańcom Węgrzc Wielkich w kuluarach na zebraniu, to niestety większość mieszkańców tego ode mnie nie usłyszało i głosowali w nieświadomości, którą wykorzystali przedstawiciele burmistrza i okoliczni radni – którzy byli za wyrażeniem zgody. Pytanie czemu? Co radni tym osiągną? Przecież te zgodę można było dać za pół roku i nic złego by się nie stało. W jaki sposób teraz okoliczni radni miejscy i rada sołecka będzie chciała wyegzekwować obietnice wyborcze burmistrza?
Burmistrz
dostał co potrzebował, cześć mieszkańców cieszyła się, że mogła wziąć udział w
negocjacjach i zagłosować. Jednak demokracja bez wolności słowa to fikcja, a niestety
w niektórych zakorzenione są praktyki kneblowania ust z poprzedniego systemu.
Z punktu widzenia teorii gier ta decyzja w tym czasie jest decyzją złą dla mieszkańców, a dobrą dla burmistrza. Dlaczego? Można było poczekać i uzależnić ją od wcześniejszej realizacji np. poddasza – bo to można zrobić w pół roku. W uchwale nie ma nic o tym, na co mogą mogą pójść środki ze sprzedaży działki, a należało tam wyłączyć te obietnice wyborcze, które burmistrz złożył wszystkim sołectwom. Teraz nie można wykluczyć, że mieszkańcy zrealizują wyborcze obietnice burmistrza z pieniędzy za działkę, czemu zapewne nie będą się sprzeciwiać ani radni, ani mieszkańcy, którzy zagłosowali za zgodą na sprzedaż węgrzcańskiej działki Pozogi, o którą 100 lat temu dawni Węgrzcanie toczyli batalie sądowe interweniując u austriackiego cesarza.
Z 53
głosujących mieszkańców, 35 było za, 12 przeciw, a 6 się wstrzymało. Trudno
mieć za złe, że większość mieszkańców podniosła rękę za, bo najwyraźniej
zaufali radnym i przedstawicielom burmistrza, którzy ich do tego nakłonili.
Jednak wszyscy radni miejscy i sołeccy oraz osoby współtworząc uchwałę przejęli
tym samym odpowiedzialność z realizacje obietnic burmistrza i dopilnowanie, by
zapisy tej uchwały były respektowane.
Trzeba jednak pamiętać, że sprzedaż tej działki (z poszanowaniem zapisów uchwały) nie będzie prostą sprawą. Działka Pozogi ma pewne mankamenty, które mogą sprawić, że urząd nie uzyska ceny, która pozwala na sprzedaż działki. Pomijając niekorzystną geologie gruntów tych terenów zalewowych, trzeba mieć na uwadze, że na tej działce planowane są inwestycje kolejowe – budowa nasypu kolejowego, a dodatkowo – mogą tam inwestować wyłącznie mali i średni przedsiębiorcy. Dodajmy jeszcze, że po budowie zjazdu z autostrady w Podłężu, bardzo atrakcyjne staną się ogromne połacie terenów w Gminie Niepołomice (np. w Zakrzowie przy drodze Wojewódzkiej – obok Oknoplastu), nie mówiąc już o prywatnych działkach, znajdujących się obok działki Pozogi, nie mających ograniczenia co do rodzaju firm.
Niewykluczone zatem, iż przez najbliższe lata, na które szykuje się spowolnienie gospodarcze, uchwała ta będzie w praktyce blokowała sprzedaż tej działki, ponieważ brakować będzie chętnych do kupna po średnich cenach, po których sprzedawane były dotychczas działki przemysłowo usługowe – a taki zapis widnieje w uchwale. Już w tym roku gmina miała problem ze sprzedażą działki w strefie w Kokotowie, ponieważ po cenie wynikającej z operatu rzeczoznawcy nie było chętnych do kupna. W takim przypadku ostatecznie węgrzcańska działka może zostać wydzierżawiona, tak jak jest to w strefie gospodarczej w Bochni. Zgodnie z prawem, wpływy z dzierżawy tych wydzierżawionych terenów byłyby w całości do dyspozycji sołectwa Węgrzce Wielkie, co nie byłoby najgorszym scenariuszem, ale wtedy należałoby się w Wegrzcach ponownie spodziewać kolejnego zjazdu „Komitetu Centralnego”, który zażąda prowizji do budżetu gminy.
10 grudnia 2019 poznamy efekty
przetargu na odbiór odpadów komunalnych dla miasta i gminy Wieliczka. Władzom
Wieliczki mogą drżeć ręce przy otwarciu kopert z cenami ofertowymi firm
odpadowych, ponieważ wynik przetargu wpłynie wysokość opłat za śmieci dla
mieszkańców. Opłaty mogą wyjść poza ustawową skalę, co jest sytuacją bez
precedensu.
Powróćmy do początku roku, kiedy wieliccy radni ustalali 50% podwyżkę opłaty za śmieci. Pomijając polityczne kwestie, na które samorząd nie ma wpływu, to oprócz radnego Michała Roehlicha, który wypunktował nieszczelność systemu, stanowczy głos zabrał radny Piotr Ptak. Złożył wniosek formalny o podjęcie systemowej uchwały, która zobowiązywałaby gminę do przedstawiania w październiku konkretnych wyliczeń realnych kosztów, na podstawie na podstawie, których radni podejmowaliby uchwałę o opłatach, które obowiązywałyby od 1 stycznia. Szczegóły w filmie.
Podejście jak najbardziej słuszne, zresztą tak robi większość gmin, np. Niepołomic. Co się jednak stało z tym wnioskiem? Mimo, iż pan Piotr Ptak jest w koalicji burmistrza, jego wniosek przepadł w eterze. Dlaczego? Trudno powiedzieć, być może dlatego, że w październiku były ważniejsze sprawy – np. dopilnowanie by banery burmistrza kandydującego do senatu były w odpowiednich miejscach.
Problem śmieciowy
został zatem zostawiony na ostatnią chwilę. Nie ma już szans na uchwalenie
nowych stawek od początku roku, bo to trzeba robić przynajmniej z 2 miesięcznym
wyprzedzeniem. A żeby to zrobić, to trzeba wiedzieć, jaka stawka opłaty
wystarczy na pokrycie kosztów.
Aby
poznać koszty, gmina ogłosiła przetarg, który ma być „zakończony” 10 grudnia.
Pojawia się pytanie, czy w przetargu w ogóle pojawią się jakieś oferty,
ponieważ warunki przetargu przewidują odbierania śmieci nawet już od 1 stycznia
2020 r – z tym musi się liczyć firma odbierająca odpady podając cenę w
przetargu, nawet jeśli umowa na dostarczanie śmieci zostanie podpisana później.
Nie jest to zachęcające dla firm odpadowych.
Załóżmy jednak, że takie oferty się pojawią. Jaka może być ich cena? W Niepołomicach, które przetarg przeprowadziły we wrześniu, było to 1100 zł w przeliczeniu na tonę śmieci. Gmina Niepołomice oszacowała roczny tonaż odpadów na ok 8600 ton, a ceny firm w przetargu były na poziomie 9,5 mln zł. Dodajmy przy tym, że 8600 ton w przeliczeniu na 28 tys. mieszkańców, daje średnio 308 kg odpadów rocznie na jednego mieszkańca Niepołomic.
Jak wyglądają te liczby w przetargu na odbiór odpadów z Wieliczki? Otóż po pierwsze, gmina oszacowała tonaż na 23 tys. ton. Przeliczając to na 59 tys. mieszkańców, wychodzi 392 kg odpadów na mieszkańca. To aż 27% więcej, niż w sąsiednich Niepołomicach! Mało tego… te 23 tys. ton wydaje się zaniżone względem 22 tys. ton, które wg oficjalnych danych Zakładu Gospodarki Komunalnej oddano na składowiska w 2018 roku.
W przetargu nie ma informacji na jakiej podstawie gmina oszacowała ten tonaż, jednak wyszczególniono odbiór odpadów na 2 sektory: I-miasto i II-sołectwa. I tu jest pewna ciekawostka, bo okazuje się, że przeliczając ilość odpadów na mieszkańca w sołectwach jest to 308 kg (tak jak w Niepołomicach), natomiast w mieście jest to aż 519 kg śmieci na mieszkańca rocznie. Dlaczego dla mieszkańców miasta przewiduje się aż 70% wyższy tonaż odpadów? Czy faktycznie przeciętna 3 osobowa rodzina w mieście produkuje tyle śmieci, co przeciętna 5-osobowa rodzina w sołectwie?
Można pomyśleć, że to kwestia tego, że w Wieliczce znajduje się punkt selektywnego zbierania odpadów. Jednak w przedmiocie zamówienia przetargu nie ma o tym mowy, a poza tym odpady selektywne i gabarytowe stanowią mniejszość (ok 30%), a tonaż odpadów zmieszanych dla miasta i gminy oszacowano na podobnym poziomie: 7800 ton dla miasta i 8000 ton dla sołectw. Jednak w sołectwach mieszka aż o połowę więcej (35,5 tys.) mieszkańców, niż w mieście (23,5 tys.).
Niektórym
od razu nasunie się myśl, że w sołectwach spalają śmieci w piecach, czym trują
powietrze. Trzeba mieć tu na uwadze kilka wątków. Po pierwsze, w mieście
też jest wiele domów (na oko 30%
mieszkańców). Po drugie, śmieci są wytwarzane przez cały rok a w piecach ludzie
pala tylko w sezonie grzewczym. Po trzecie, proceder spalania śmieci jest
zakazany i zdecydowana większość mieszkańców jest tego świadoma i tego nie robi
– zwłaszcza, że ma zapewniony nieograniczony odbiór odpadów. A po czwarte,
większość domów ma piece gazowe lub nowej generacji, w których w ogolę trudno
spalić śmieci.
Problemu
należy się dopatrywać nie tyle w zaniżonym tonażu śmieci na osobę w sołectwach,
co w zdecydowanie zawyżonym tonażu w mieście. Skoro tonaż śmieci w wielickich
sołectwach jest podobny do tego, co w Niepołomicach, to raczej nie jest on
zaniżony.
Natomiast
rażąco wyższy tonaż na mieszkańca w mieście najprawdopodobniej wynika z tego,
iż zawiera on tonaż śmieci generowany przez firmy – np. przez branżę budowlaną
lub gastronomiczno- turystyczną, która w Wieliczce jest rozwinięta ze względu na
turystów.
Zgodnie
z obowiązującą uchwałą rady miejskiej, system odbierania odpadów w Wieliczce
dotyczy wyłącznie gospodarstw domowych. Wielickie władze wyłączyły z opłat
firmy, choć generalnie inne gminy tego nie robią. W założeniu dotychczasowej wielickiej
uchwały, mieszkańcy mają płacić wyłącznie za odpady, które wygenerują w domach.
Firmy mają gospodarować odpadami we własnym zakresie. Czy tak naprawdę się
dzieje? Trudno to skontrolować. Przedsiębiorstwa mają niby obowiązek podpisania
umowy na odbiór śmieci, ale czy to robią? A jeśli nawet mają umowy, to czy na
odpowiednią ilość odpadów, którą generują? Bo przecież to żaden problem, by po
pracy zabrać śmieci do domu, jeśli firma może na tym zaoszczędzić kilkaset
złotych miesięcznie…
Znany
jest również problem weryfikacji pochodzenia odpadów przywożonych na PSZOK –
czyli punkt selektywnej zbiórki odpadów. W zasadzie każdy spoza Wieliczki,
mając dane jakiegoś mieszkańca Wieliczki może sobie przyjechać i zostawić co
chce. Co prawda, w 2019 r. wprowadzono obowiązek pokazania dowodu opłaty za
śmieci, ale taka weryfikacja przysporzyła tylko zbędnej komplikacji mieszkańcom
– bo przecież dla spryciarzy nie jest to wielki wysiłek by załatwić sobie taki
świstek i znów masowo zwozić odpady, które są generowane przez firmy budowlane,
a nie gospodarstwa domowe.
Podkreślenia
wymaga jeszcze jedna kwestia. Czy tonaż śmieci odbieranych na składach odpadów
jest rzetelnie naliczany? Trzeba mieć świadomość, że przy obecnych cenach,
ciężarówka z 5 tonami śmieci wiezie towar o wartości 5 tysięcy złotych. Zatem
niewielka różnica w tonażu, powoduje istotną różnicę finansową. Przykładowo –
ciężarówka przywożąca rzeczywistą ilość 4,5 tony śmieci, może być z
przymrużeniem oka zaokrąglona do 5 ton – które zostanie naliczone. Te pół tony
zaokrąglenia, to 500 zł – które zyskuje składowisko – a tracą mieszkańcy
Wieliczki. Składowisko, za przymrużenie oka – zapłaci „przymrużającym” np. 200
zł. Oczywiście opisana sytuacja jest czysto hipotetyczna, ale nie można jej
wykluczyć. Ryzyko takich malwersacji jest bardzo duże, a pokusa rośnie wraz ze
wzrostem cen za odpady. 23 tys. ton rocznie, w przeliczeniu na dni robocze, to
prawie ok 95 ton odpadów dziennie. Zakładając cenę na poziomie 1100 zł za tonę,
średnio dziennie na składowiska będą z Wieliczki przyjeżdżały śmieci warte
nawet 100 tys. zł.
Jak
wynika z powyższego, tonaż śmieci, za który zapłacą mieszkańcy, nie wydaje się
odpowiadać ilości śmieci przez nich wytworzonych. Skupmy się jednak na tym, co
nas czeka po 10 grudnia 2019.
Załóżmy,
iż ceny w przetargu wyjdą po 1100 zł za tonę śmieci, czyli tak jak wyszło w
Niepołomicach. Przy oczekiwanych 23 tys. ton odpadów, można się spodziewać
kwoty 25 mln zł. Taką kwotę zgodnie z ustawą powinna uzyskać gmina Wieliczka w
opłatach od gospodarstw domowych. I tu zaczynają się strome schody, a właściwie
dramat, bo dojść może do sytuacji bez precedensu.
Do tej
pory Wieliczka stosowała metodę od „gospodarstwa domowego”, zróżnicowaną od
ilości osób (nota bene taki wariant jest niezgodne z ustawą, bo ponieważ stawki
od gospodarstwa domowego muszą mieć jedną stawkę). Ustalono maksymalną opłatę
od gospodarstwa na poziomie 85 zł. Problem w tym, że ustawa stanowi, iż taka
opłata nie może być wyższa niż 5,6% dochodu rozporządzalnego w gospodarstwie
domowym, określonym odgórnie dla całej Polski. Zgodnie z tym ograniczeniem,
opłata od gospodarstwa nie może być wyższa niż 94,80 zł.
Pojawia się zatem pytanie, czy ta maksymalna stawka wystarczy do pozyskania 25 mln. Ile w Wieliczce mamy gospodarstw domowych? Z danych raportu o stanie gminy wynika, iż gospodarstw jest 15 tys., czyli maksymalna kwota do zebrania w ten sposób to 17 mln zł – za mało… a zaznaczmy, że mówimy tu o opłacie 94,8 nawet od 1-osobowego gospodarstwa domowego, miesięcznie, za segregacje. Co prawda, za brak segregacji nie ma limitu i ustawa dopuszcza wyższe stawki, jednak i to może nie wystarczyć, bo przy tych stawkach mało kto nie będzie segregował.
Zatem wygląda na to, że metoda od gospodarstwa domowego w ogóle nie będzie możliwa do zastosowania. Ustawa dopuszcza jeszcze 3 inne metody: od mieszkańca, od zużycia wody i od powierzchni gospodarstwa domowego.
Przeanalizujmy
teraz jak kształtowałaby się stawka w przeliczeniu na mieszkańca. Przy kwocie
25 mln kosztów gospodarowania odpadami i 59 tys. mieszkańcach, stawka wychodzi
35,31 zł miesięcznie za osobę. 35 zł.
Nie 25 zł, które jest w Niepołomicach. Nie 15 zł, które ma być w Myślenicach i było
do tej pory w Wieliczce. 35 zł od osoby, bez limitu, czyli 8 osobowe
gospodarstwo zapłaciłoby już nie 85 zł, ale 280 zł. Miesięcznie, za selektywne.
Jednak i
w tym przypadku obowiązują ograniczenia ustawowe i maksymalna stawka na
mieszkańca nie może być wyższa niż 33,86 zł miesięcznie. Przy tej maksymalnej
stawce za mieszkańca, gmina może pozyskać niecałe 24 mln zł. Zatem i ta metoda
odpada, stosując rzetelnie założenia ustawy – iż opłaty mają pokrywać koszty
gospodarowania śmieci.
Pozostają
2 metody – od zużycia wody i od powierzchni gospodarstwa. Jakie mamy zużycie
wody w gospodarstwach w Wieliczce? Wg danych Zakładu Gospodarki Komunalnej (ZGK)
w Wieliczce, w 2018 r. sprzedano gospodarstwom domowym 1,9 mln m3 wody.
Tu
również mamy ograniczenia ustawowe i stawka za m3 nie może być wyższa niż 11,85
zł/m3, co dałoby maksymalną możliwą kwotę do uzyskania na poziomie 22,5 mln zł.
To znów może nie wystarczyć na kwotę 25 mln, która może wyjść z przetargu..
Pojawia się tu jednak problem szczelności systemu gospodarki wodą. Otóż ZGK wyprodukowało w ciągu 2018 roku ok 1,5 mln m3 wody na stacjach w Węgrzcach i Bieżanowie, a dodatkowo zakupiło prawie 2,5 mln m3 wody z wodociągów krakowskich. Jednak z tych 4 mln m3 wody, ZGK sprzedało odbiorcom ok 2,6 mln, z czego 1,9 mln gospodarstwom domowym. Gdzie podziało się zatem prawie półtora miliona metrów sześciennych wody, które przy stawce 4 zł za m3 mają wartość ok 5 mln zł?! Mało tego, ta strata wody w 2018 roku była o prawie 30% wyższa, niż w 2017 roku, wiec niewykluczone, iż w 2019 roku będzie jeszcze większą. Co więcej, wg oficjalnego sprawozdania ZGK za 2018 r., koszt wyprodukowania 1 m3 wody wyniósł 1,06 zł. Dlaczego zatem od mieszkańców pobiera się aż 4 zł?! Jak to jest, że mimo tego iż mieszkańcy słono przepłacają za wodę, a dodatkowo gmina z podatków dopłaca 2,6 zł do kubika ścieków, ZGK co roku notuje kilkumilionowe straty i grozi mu ryzyko utraty płynności finansowej (takie stwierdzanie jest w raporcie ZGK). Dla porównania, w 2018 roku zakłady wodno-kanalizacyjne w Niepołomicach miały 3 mln zysku, podobnie jak i zakład komunalny w Skawinie.
Wróćmy
do śmieci. Jeśli w przetargu wyszłaby kwota 25 mln zł, to pozostaje jeszcze
metoda od powierzchni nieruchomości. Trudno określić, czy opłaty zebrane tą
metodą wystarczą, ponieważ nie ma publicznie dostępnej powichrzeni mieszkalnej
w Wieliczce. Maksymalna stawka w tej metodzie, to 1,35 zł za metr kwadratowy,
zatem od domu o powierzchnie 150 m2 opłata wynosiłaby 203 zł, nawet jeśli
mieszka w nim 1 osoba… trudno jednak wiązać powierzchnie domu z ilością
generowanych śmieci – ta metoda wydaje się być najmniej fair, zwłaszcza przy
tak dużych opłatach. Takie podejście co prawda ma być zastosowane np. w
Białymstoku, ale tam maksymalna opłata naliczana od powierzchni domu wynosi 45
zł – bez względu na ilość mieszkańców. Tam, jak widać, potrafią odpowiednio
gospodarować odpadami, tak by stawki były na akceptowalnym poziomie.
Jakie
jest wyjście z sytuacji? Zawsze można liczyć na to, że cena w przetargu wyjdzie
mniejsza, tj. np. poniżej 20 mln zł. Wtedy stawka wyniosłaby 29 zł od osoby. To
jednak wydaje się mało realne – ponieważ tonaż na poziomie 23 tys. ton w 2020
roku wydaje się być znacznie zaniżony, skoro w 2018 roku składowiska przyjęły 22
tys. ton śmieci z Wieliczki. Firmy odpadowe zapewne to wiedzą i nie dadzą się nabrać
na zaniżone szacunki.
Można też
zrezygnować z przetargu i zastosować kreatywną księgowość, tak jak to do tej
pory robiono – za pośrednictwem ZGK. Czyli doić mieszkańców na wyższych
opłatach za wodę i dopłacać z podatków do śmieci, by stawka opłat była
iluzorycznie niższa. Takie rozwiązanie pozwala kontynuować niegospodarność i
tkwić w nieszczelnym systemie. Jest to szybkie i wygodne rozwiązanie dla władz,
jak i dla mieszkańców, którzy nie są wnikliwi. Wątpliwe, czy będzie to
korzystne ekonomicznie dla interesu gminy. Co prawda można powiedzieć, że jeśli
ZGK będzie odbierać odpady, to będzie oszczędniej, jednak pytanie jaką stawkę
ZGK będzie na bieżąco dostawać na składowisku odpadów – bo pamiętajmy, że
Wieliczka takowego nie ma i korzysta ze składowisk prywatnych firm.
Tak było w 2018 roku, co wynika z oficjalngo raportu o stanie gminy, z którego możemy się dowiedzieć, ze w 2018 roku system opłat śmieciami się nie bilansował. Koszty sięgnęły prawie 9 mln zł, a z opłat, po odjęciu umorzeń i zaległości, uzyskano realnie niewiele ponad 6 mln zł. Jak została pokryta reszta kosztów? Z podatków, które powinny iść na inne cele, np utrzymanie i remonty dróg.
Należy się zatem liczyć z tym, że burmistrz i jego radni kryzys śmieciowy rozwiążą w sposób, który jedynie uspokoi sytuacje przed świętami, co może doprowadzić do jeszcze gorszej sytuacji w przyszłości. Dokładnie takie gaszenie pożaru było na początku 2019 roku, kiedy podnoszono opłatę z 10 do 15 zł. Burmistrz i jego koalicyjni radni nie wyciągnęli odpowiednich wniosków, nie podjęli żadnych stanowczych działań, które realnie uszczelniałyby system gospodarowania odpadami w Wieliczce i teraz za ich bezczynność zapłacą mieszkańcy w horrendalnych podwyżkach. Bo one będą, bez względu na to, czy burmistrz pokryje cześć kosztów za śmieci ograniczając wydatki na utrzymanie dróg (na 2020 rok zaplanowano rekordowo niską kwotę na ten cel).
Na swoje
usprawiedliwienie przedstawiciele burmistrza budują nieprawdziwą narracje, że
wszystkiemu winny jest rząd i opłata środowiskowa, co jest bzdurą. „Opłata
środowiskowa” istotnie wrośnie w tym roku, ale nawet gdyby nie wzrosła, to
ogromna podwyżka w Wieliczce byłaby nieunikniona. Oczywiście, są sprawy, na
które ani burmistrz ani radni nie mają wpływu, na przykład wymogi ustawowe jak wymuszani
segregacji, która wbrew pozorom się nie opłaca, jak ceny na składowiskach, jak brak
odpowiedniej polityki recyklingowej w Polsce. Ale to dotyczy każdej gminy w
Polsce, a skokowe podwyżki do granic możliwości w Wieliczce będą wynikać
głównie z niegospodarności wielickich władz. I to nie tylko w kwestii
nieszczelnego systemu gospodarowania śmieciami, wodą i ściekami, ale również
przez wieloletnie zaniedbania i brak odpowiedzialnej polityki rozwojowej.
Władze Wieliczki wiedząc, że będą przyjmować tysiące nowych mieszkańców, powinny
już kilka lat temu zadbać o to, by w okolicy powstało komunalne składowisko
odpadów. Jeśli w gminie Wieliczka nie ma na to miejsca, to może gdzieś w
powiecie wielickim – w porozumieniu z innymi gminami. Taka inwestycja
pozwoliłaby nie tylko obniżyć koszty dla mieszkańców Wieliczki, ale również
zarabiać na tym śmieciowym biznesie, który w ostatnich latach, w naszej okolicy stał się wyjątkowo
lukratywną branżą.
Niestety
budowanie składowiska odpadów, które obniża koszty i generuje dochody, to nie
jest coś, czym można zabłysnąć w oczach wyborców, zwłaszcza jeśli ma się w
zamiarach daleko idącą karierę polityczną. O wiele lepiej wygląda Mediateka,
budowana kosztem o równowartości 2 kompleksów szkolnych, czy nowe eko-autobusy
wożące więcej powietrza niż ludzi, do których trzeba będzie co roku dopłacać
kilka milionów, czy „wodne miasteczko” w Bogucicach, które w zamyśle ma nas uniezależnić
od Krakowa, a w praktyce niczego nie zmienia, bo zastąpi jedynie twardą wodę z
Bieżanowa na twardą wodę z Bogucic. Większość wody nadal będzie pochodzić z
wodociągów krakowskich, które południową część gminy Wieliczka zaopatrują w miękka
wodę z rzeki Raby. Wodę, której ZGK w Wieliczce kupuje prawie 2 razy więcej, niż sprzedaje
mieszkańcom, a ponad milion kubików tej wody idzie nie wiadomo gdzie.
Kiedy
próbowałem poruszyć te tematy wśród wielickich radnych na zebraniu – Komisji
Ochrony Środowiska i Gospodarki Komunalnej, zostałem zakrzyczany i odebrano mi
głos. Wg nich wszystko działa w porządku i wyższą stawkę za śmieci mieszkańcy
muszą po prostu przełknąć.
Podsumowując, stawka 25 zł to optymistyczna wersja. Bardziej prawdopodobne wydaje się 30, albo 28 przy kombinacjach z kreatywną księgowością (np. przerzucenie pieniędzy z remontów dróg na dopłat śmieci, co wedle prawa nie powinno mieć miejsca). Niewykluczone, że będzie to najwyższa stawka w okolicy, a nawet w Polsce. Wynika to głównie z niegospodarnością i nieszczelnością systemu gospodarowania odpadami w Wieliczce: zaniżonej liczby osób objętych systemem opłat, zawyżonej ilości odpadów oraz braku odpowiedzialnej polityki rozwojowej gminy. Można powiedzieć, iż stawka opłat za śmieci, jest miarą niegospodarności gminy.
Na koniec taka refleksja. W ostatnim czasie CBA zatrzymało Burmistrza Niepołomic, zarzucając mu złamanie prawa zamówień publicznych i niegospodarność przy budowie szkoły, a dokładnie wydanie ponad 500 tys zł na „koncepcje szkoły” dla wybranej firmy bez przetargu. Choć te zarzuty nie są bezpodstawne, bo to kwota rażąco wysoka jak za taką usługę, to jednak skala niegospodarności w Wieliczce wydaje się być o wiele wyższa. O ile wyborcy mogą wybrać niegospodarnego burmistrza, to radni powinni go kontrolować i nie pozwalać na niegospodarność, która uderza w mieszkańców. Niestety w Wieliczce większość radnych robi bezrefleksyjnie to co im burmistrz powie. Akceptacja radnych na działania burmistrza, to akceptacja dalszej niegospodarności i wyższych kosztów dla mieszkańców.
i na cały kraj, na przykład tu: https://www.money.pl/gospodarka/cba-wkroczylo-do-um-niepolomic-burmistrz-i-jego-zastepca-zatrzymani-6452696490178689a.html
Od razu pojawiło się wiele komentarzy, że zatrzymanie ma wyłącznie charakter polityczny, ponieważ burmistrz Ptak jest związany z PO. I że przecież do każdego można się przyczepić, wg zasady „pokaż mi człowieka a znajdzie się paragraf”. Czy tak jest w tym przypadku?
Dziś na FB Roman Ptak wydał oświadczenie wyjaśniając, że prokuratura zarzuca mu łamanie prawa i niegospodarność przy ogłaszaniu przetargu na budowę szkoły, gdzie za samą koncepcję (nie mylić z dokumentacją projektową) zapłacono architektowi 120 tys. zł, a później zmuszono wykonawcę budowy do zapłaty 400 tys. na rzecz architekta.
Dlaczego tak zrobiono? Otóż prawo zamówień publicznych wymaga ogłoszenie przetargu na zadania powyżej 30 tys EURO. Zatem do kwoty ok 120 tys netto nie trzeba ogłaszać przetargu, tylko można sobie firmę wybrać. No i nie byłoby w tym nic złego, gdyby w przetargu na budowę szkoły, nie Burmistrz Niepołomic nie zobowiązał wykonawcy do zapłaty 400 tys na rzecz architekta, który wcześniej zainkasował 120 tys. zł.
I tu pojawiają się 2 problemy: 1. Czy pół miliona za samą koncepcję szkoły to nie za dużo? Pamiętajmy, że mówimy o 2015 roku i o inwestycji za publiczne pieniądze. Koncepcji, która w zasadzie jest tylko opisanym technicznie pomysłem, bo szczegółowa dokumentacja projektowa i pozwolenie na budowę to odrębna rzecz, o którą musiał zadbać wykonawca – firma która budowała szkołę…
2. Było to ewidentne obejście ustawy o zamówieniach publicznych, ponieważ Burmistrz miał zamiar przeznaczyć na ten cel w sumie ponad 500 tys zł – zatem zobowiązany był ogłosić przetarg i wybrać wykonawcę spośród zgłoszonych ofert.
Co najciekawsze w tym wszystkim, Burmistrz musiał mieć świadomość tego, że postępuje wbrew prawu, ponieważ na jego postępowanie zareagowała IZBA ARCHITEKTÓW RP, a dokładniej Śląska Okręgowa Izba Architektów.
Pismo w tej sprawie, zaadresowane bezpośrednio do Burmistrza Niepołomic, zostało wystosowane 11 grudnia 2015 roku, z prośbą o przeprowadzenie nowego postępowania przetargowego, zgodnego z prawem, z uzasadnieniem prośby w 4 punktach.
Trudno mieć tu wątpliwości co do tego, że Burmistrz celowo ominął prawo zamówień publicznych i że dopuścił się niegospodarności. Pół miliona złotych publicznych pieniędzy za same prawa autorskie do koncepcji szkoły to nie lada rozrzutność, a jeśli już chciał on tyle na to przeznaczyć, to należało ogłosić przetarg zgodny z prawem. Szkoła dla 370 dzieci kosztowała ponad 20 mln zł. Tu szczegóły w artykule: https://dziennikpolski24.pl/niepolomice-szkole-buduje-ponad-100-osob-musza-zdazyc-do-wrzesnia/ar/c3-12243357
Dla porównania, w tym samym czasie (lata 2016-2017), za 10 mln wybudowano kompleks szkolny w Morawicy, miejscowości po drugiej stronie Krakowa. Zatem za 20 mln zł, które wydano na „Miodową szkołę” w Niepołomicach, można było wybudować 2 takie kompleksy szkolne.
To nie pierwsza wizyta CBA w Niepołomicach dotycząca Burmistrza. 7 lat wcześniej CBA wizytowało niepołomicki zamek, który burmistrz Ptak udostępnił swojej żonie na prowadzenie fundacji na niejasnych zasadach. https://dziennikpolski24.pl/cba-na-niepolomickim-zamku/ar/3189854
Tym razem jednak działania CBA wydają się mieć twarde podstawy. Dziwne jednak, że ta sprawa wychodzi dopiero teraz. Być może wpływ na to miały ostatnie wybory parlamentarne, bo w Gminie Niepołomice, zarówno do Sejmu jak i do Senatu mocno wygrał PiS, a PO miało słaby wynik. Zatem usunięcie burmistrza (i jego zastępcę) dobrze rokowałoby dla kandydata z PiS w nowych wyborach…
Aby to się stało, to sprawę najpierw musi rozstrzygnąć sąd, a tu, jak wiadomo, politycy PO swoimi układami potrafią swoich „bronić jak niepodległości” i „sądy przez rok nie zrobią nic”.
Osobiście jestem wrogiem łamania prawa, niegospodarności i lansowania się na publicznych pieniądzach, więc uważam, że zarzuty prokuratury są zasadne – Niepołomice mają zbyt duże zadłużenie by szastać pieniędzmi. Zadłużenie gminy Niepołomice na mieszkańca to aż 4 tys zł. Dla porównania, w również skrajnie zadłużonej Wieliczce jest to ok. 2,5 tys . Choć obie gminy się rozwijają, są coraz bogatsze i mają jeszcze spory potencjał, to zawsze powinno się gospodarować rozsądnie i z poszanowaniem prawa.
Cóż, oby w przyszłości gmina Niepołomice nie musiała wyprzedawać majątku, żeby spłacić ogromne kredyty… ale może wtedy on już nie będzie burmistrzem i cała wina spadnie na kogo innego, a Pan Roman zapisze się w historii jako uciemiężony wizjoner, który kochał piękno i dzieci 🙂
Tu zamówienie na projekt od zwyciezcy o wartosci 560 tys. http://bip.siechnice.dolnyslask.pl/plik,id,9572
AKTUALIZACJA: Po 4 latach nowa szkoła w Niepołomicach grozi zawaleniem: https://glos24.pl/niepolomice-szkola-w-jazach-zamknieta-4-letni-budynek-grozi-katastrofa
AKTUALIZACJA: Burmistrz Niepołomic i jego zastępca skazani w I instancji