Mija pół roku od rosyjskiej agresji na Ukrainę, w Rosji nazywanej specjalna operacja której celem jest demilitaryzacja i denazyfikacja Ukrainy. Ukraiński naród wykazał się zaskakującą odpornością i determinacja w obronie ojczyzny, jednak okupione jest to ogromnymi stratami, które z każdym dniem rosną. Rosyjskie cele zostały z grubsza osiągnięte: wpływowy i nacjonalistyczny pułk Azow został rozbity, a bez zachodnich dostaw sprzętu Ukraińskie wojsko nie miałoby się już czym bronić. Działania militarne na Ukrainie trwają, tymczasem sankcje na Rosję, początkowo dotkliwe dla Rosjan, coraz mocniej uderzają w Europe. Rosnące z każdym dniem koszty energii i gazu potęgują obawy o europejska gospodarkę, a bez silnej i stabilnej Europy, nie będzie stabilnej Ukrainy, a destabilizacja grozi też Polsce. Na wojnie najwięcej zyskują Stany Zjednoczone, które zbijają kokosy na dostawach gazu i uzbrojenia, zyskując doświadczenie wojenne i zarazem ograniczając swoje ryzyko do minimum.
Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że rozpoczęta 24 lutego rosyjska specjalna operacja wojskowa nie poszła zgodnie z planem, a to głównie dzięki bohaterskiej odwadze ukraińskich żołnierzy, przy zachodnim wsparciu, w tym ogromnym wsparciu logistycznym, gospodarczym i militarnym Polski, a także tym ludzkim – społecznym Polaków, którzy wykazali się ogromnym sercem..
Nie mniejsza determinacja wykazuje się Rosja, która mimo ogromnych strat swoje cele już z grubsza osiągnęła, choć za pewne kosztem znacznie większym, niż zakładali rosyjscy decydenci. To jednak nie oznacza, że z takim czarnym scenariuszem Rosjanie się nie liczyli i nie przygotowywali. Rosyjskie służby od wielu lat uzależniały Europę od swoich dostaw energii i to właśnie ten czynnik w tej całej wojnie może rozstrzygać o warunkach zakończenia wojny.
Sankcje na Rosja w początkowej fazie były odczuwalne przez Rosję, ale z czasem z coraz większa siła uderzają w Europe. Było to oczywiste, bo wzajemny handel miedzy Europa a Rosja nie wynikał z miłości, ale z korzyści gospodarczych. Rosja dostarczała Europie tanie węglowodory (gaz, ropę, węgiel), dzięki czemu Europa rozwijała się przy stabilnych, relatywnie niskich cenach energii.
Mimo głośnych zapowiedzi bankructwa i zapaści, sytuacja gospodarcza Rosji się stabilizuje. Polityka gaz-za ruble ustabilizowała kurs rosyjskiej waluty, który umocnił się o polowe do złotego (przed wojna za 100 rubli płacono 5 zl, obecnie 8 zl).
Inflacja w Rosji, która początkowo wystrzeliła na skutek sankcji ,zaczyna spadać i jest już niższa niż w Polsce (w Rosji 15,1%, w Polsce 15,6% – dane za lipiec 2022).
Spada też oprocentowanie kredytów i rosyjskich obligacji skarbowych, które obecnie mają podobną rentowność (wiarygodność) jak obligacje węgierskie (Rosja 9,2%, Węgry 8,6%, Polska 6%). Widmo rzeczywistego bankructwa Rosji, które było dość realne w marcu, gdy rubel się drastycznie osłabiał rentowności rosyjskich obligacji dochodziła do 20% obecnie się oddala.
Zatrudnienie (przynajmniej oficjalnie) utrzymuje się w Rosji bez istotnych zmian, a realne dochody Rosjan spadły nieznacznie – o 2% tak wynika z analiz Ośrodka Studiów Wschodnich, który w ostatnich dniach opublikowało film dotyczący rosyjskiej gospodarki:
Trzeba mieć na uwadze, że poziom życia w Rosji, gdzie większość ludzi nie ma dostępu do toalety w domu, jest znacznie niższy ,niż w Europie. Co a tym idzie rosyjskie społeczeństwo jest bardziej odporne na kryzysy gospodarcze, a z racji znacznie zwiększonej produkcji rolnej w ostatnich latach, głód Rosji nie grozi. Tym bardziej kryzys energetyczny, bo węgla, ropy i gazu w Rosji obecnie jest nadmiar. Na zimę są bezpieczni.
Inaczej sytuacja wygląda w Europie. Ceny energii drastycznie wzrosły i końca wzrostów nie widać, to z kolei hamuje gospodarkę i napędza inflacje, co oznacza stagflacje, zjawisko nie widziane od pokoleń, zwłaszcza w Polsce, gdzie młode pokolenie przyzwyczajone jest do tego, że przyszłość może być tylko lepsza.
Ograniczone dostawy gazu z Rosji do Europy wywindowały ceny hurtowe gazu ziemnego dziesięciokrotnie. W połowie 2021 roku kontrakt gazu ziemnego na europejskim rynku kosztował 20 euro, obecnie jest to ok 250 euro. Dzięki tym wzrostom cen, dochody Rosji z importu nie spadają, mimo znacznego spadku dostaw gazu do Europy. W dużym uproszczeniu, przyrównując gaz do jabłek, Rosja zamiast sprzedawać 100 jabłek po cenie 5 zł jak przed wojną, obecnie sprzedaje 20 jabłek po 50 zł…
Podobnie jest z energia elektryczna. Ceny dostaw prądu na przyszły rok rosną niemal z każdym dniem. Na warszawskiej Towarowej Giełdzie Energii tylko w ciągu ostatnich 2 miesięcy cena 1 Megawatogodziny z dostawa w godzinach szczytu wzrosła ponad dwukrotnie, z ok 1300 zl, do 3000 zl za MWH.
Rosnące koszty energii, wraz z dodatkowo rosnącymi kosztami kredytów, dają się powoli we znaki polskiej gospodarce, o czym świadczą ostatnio podane dane PKB:
Na wojnie najwięcej zyskują Stany Zjednoczone, które zbijają kokosy na dostawach gazu LNG i uzbrojenia do Europy, do tego testują swoje technologie i pozyskują rosyjska technologie , będąc zarazem z dala od linii frontu i w minimalnym stopniu narażając swoje wojska na straty. To w interesie USA jest kontynuacja tej wojny i kryzysu osłabiającego Rosję i Europę. Stąd mamy takie propagandowe zagrywki ze strony USA jak raport naukowców z Yale, gdzie w analizach wykazano rychły upadek gospodarczy Rosji.
Bądźmy rozsądni, gdyby w Rosji gospodarczo byłoby tak źle, to byłoby to widoczne gołym okiem i niepotrzebne by były ekspertyzy naukowców z Yale. Takie analizy są robione w celu wzbogacenia antyrosyjskiej propagandy i podtrzymania nastrojów do kontynuacji wojny na Ukrainie, bo już za chwile Ukraina zwycięży, a Rosja upadnie. W taką propagandę zapewne wierzyli tez przedstawiciele polskich władz, który wyszły przed szereg prowadzając embargo na rosyjski węgiel, zapewne z przekonaniem że będzie to gwóźdź do trumny Putina. Tymczasem dla Rosji, polskie embargo jest bez znaczenia, a embargo uderzyło najbardziej w Polskę.
Zatem ta wojna to klasyczny przypadek, gdzie dwóch się bije, a trzeci korzysta. Na wojnie i sankcjach traci zarówno Rosja jak i Europa, a korzysta USA.
Jest jednak zasadnicza różnica miedzy Europa a Rosja. W Rosji, oprócz tego, że mróz i głód im nie grozi, a większość społeczeństwa ma niskie oczekiwania co do poziomu życia, władza też nie musi się zbytnio obawiać protestów i buntu społecznego.
Inaczej jest w Europie. Rosnące ceny prądu i gazu, a co za tym idzie innych produktów, a w Polsce dodatkowo rosnące raty kredytów, powodują narastające niepokoje społeczne i obawy polityków, którzy nie chcą narazić się wyborcom.
O ile w początkowej fazie wojny przeciętny Europejczyk solidaryzował się z Ukraina i popierał sankcje, o tyle teraz pojawia się coraz wiece wątpliwości. Warto sobie zadać pytanie, czy europejskie narody będą chciały zaciskać pasa, likwidować firmy, tracić prace, a nawet marznąć w imię… no właśnie, w imię czego? Czy chcemy mieć nieustającą wojnę na wyniszczenie Ukrainy i kryzys gospodarczy w Europie? Powoli dochodzi do zmian społecznych w Europie, już teraz w Polsce doszło do radykalnej zmiany nastawienia do węgla – ponad 70% społeczeństwa domaga się zwiększenia wydobycia, bo w końcu zdali sobie sprawę choćby z tego, że ciepło i prąd w ich domach nie pochodzi z grzejnika i gniazdka, ale głównie z elektrociepłowni opalanych węglem.
Po pół roku wojny niektóre miasta w Ukrainie nie nadają się do zamieszkania zwłaszcza w zimie, mowa tu na przykład o Mariupolu. Wiele miejscowości na wschodniej Ukrainie ma problemy z dostępem do podstawowych mediów i produktów. Z każdym dniem rośnie liczna wystrzelonych rakiet, pocisków altyleryskich, wyrzuconych granatów i ustawionych min. Każdy rejon działań zbrojnych staje się niebezpieczny na lata z uwagi na miny i niewybuchy.
Zniszczonych jest wiele strategicznych obiektów infrastruktury, kluczowe drogi, mosty huta Azowstal w Mariupolu. Ukraińska waluta jest wymienialna dzięki Narodowemu Bankowi Polskiemu, który wziął na siebie obowiązek utrzymania sztywnego kursu do hrywny.
Każdy dzień to rodzinne tragedie, przybywa martwych i rannych żołnierzy ukraińskich, zdrowie i majątek tracą również cywile. Traumy pozostaną w głowach nawet żywych i zdrowych żołnierzy ukraińskich i po powrocie do domów mogą okazać się zupełnie innymi ludźmi, nie radzić sobie.
Czy Ukraina ma szanse nie tylko odzyskać, ale utrzymać i odbudować utracone tereny? Kto będzie chciał się tam sprowadzać i inwestować, mając świadomość, że Rosja znów może zaatakować?
Ukrainy samej w sobie nie będzie stać na odbudowę zniszczonych terenów, a Europa pogrążona w kryzysie gospodarczym i być może też konflikcie politycznym, też może nie być w stanie udzielić odpowiedniej pomocy. Krym, Ługańsk, Donieck, Mariupol, Cherson trzeba odpuścić, zachowując Odesse i dostęp do morza Czarnego. To przykładowy kompromis, który może pozwolić Ukrainie przetrwać i się odbudować.
Dalsze działania wojenna mające na celu zniszczenie Rosji, może się okazać zagładą dla całej Ukrainy, która przez te ostatnie pół roku zbudowała swoja nową historie. I nawet jak Ukraina formalnie przetrwa, to społeczeństwo nie będzie z tej wojny mieć korzyści, bo bez swojego kapitału gospodarka się nie ożywi, a zagraniczny kapitał będzie oczekiwał wpływów i zysków – a co za tym idzie, Ukraina nie będzie niepodległa, lecz pod wpływem zachodnich polityków i korporacji.
Żal jest Ukraińskich rodzin, które straciły majątek, żal jest dzieci, które nie widują swoich ojców, zwłaszcza tych, którzy ich już nigdy nie zobaczą.
Ukraiński naród musi zdecydować, czy chce przetrwać i się odbudować, czy być tylko historią. Jako Polacy pomogliśmy w trudnej, zaskakującej sytuacji, ale trudno dostrzec sens kontynuacji wojny na wyniszczenie której główne korzyści mają amerykańskie korporacje paliwowe i militarne, notujące już obecnie rekordowe zyski dzięki wysokim cenom surowców.
Jeśli Ukraina chce przetrwać i nie zaprzepaścić tego, co wywalczyli jej bohaterowie przez ostatnie pół roku, musi wykazać się rozsądkiem i pójść na kompromis, by zakończyć te wojnę. Polacy okazali dobre serce dla ukraińskich rodzin w nadzwyczajnej sytuacji, ale zapał do dalszej pomocy już wygasł, a przy zapaści gospodarczej w Polsce i ewentualnych sabotażach lub atakach rosyjskich może przerodzić w rosnącą wrogość i niechęć do wspierania Ukrainy. Zima będzie trudna, a Polacy oszczędzający na ogrzewaniu nie będą zbyt skorzy do przyjmowania ukraińskich uchodźców uciekających już nie tylko przed wojną, ale przed zimnem.
Dalsze decyzje Ukrainy pod dyktando polityczno-biznesowej gry USA i nieustępliwa wojna z Rosja doprowadzi do osłabienia całej Europy i stopniowego wyniszczania Ukrainy, w efekcie czego faktycznie może dojść do takiego podziału terytorium Ukrainy, jaki kiedyś wymyślił Putin na sopockim molo, i jakie teraz przywołuje rosyjska telewizja. W takim wariancie Ukraina straciłaby nie tylko Krym, Donieck Ługańsk Mariupol i Chersoń, ale również Charków oraz co najbardziej wartościowe – Odessę i dostęp do morza.
Podsumowując: przy trwającej wojnie na Ukrainie, nadchodząca zima będzie z pewnością trudniejsza dla Ukraińców i Europejczyków, niż dla Rosjan. Aspekty gospodarcze związane z brakiem dostaw surowców z Rosji mogą okazać się decydujące w tej wojnie, bo cała Europa nie będzie marznąc i umierać w imię fikcyjnej integralności Ukrainy. Niestety takie są uwarunkowania gospodarcze wynikające z wieloletniej pro-rosyjskiej polityki energetycznej w Europie. Putin to wie i to element jego gry. Kryzys gospodarczy w Europie może doprowadzić do takiej sytuacji, w której Ukraina pozostanie bez odpowiedniego wsparcia i przegra o wiele więcej, niż obecnie jest w stanie ugrać, a wtedy cały wysiłek i bohaterska postawa narodu pójdzie na marne. A jest to scenariusz coraz bardziej realny zwłaszcza w kontekście konfliktu na Tajwanie, na którym USA muszą się coraz bardziej koncentrować.
Tutaj mapa terenów Ukrainy kontrolowanych przez Rosję
Tutaj dla niewtajemniczonych, obecna (formalna) mapa obwodów na Ukrainie:
A tak kształtowały się preferencje wyborcze w 2010 roku podczas wyborów prezydenckich (niebieskie to pro-rosyjski Janukowycz, różowe to pro-zachodnie Tymoszenko)