W związku w wstawieniem bram wjazdowych do zbiornika na Brzegach (który jest własnością Gminy Wieliczka) oraz podniesieniem opłaty za wjazd w słoneczne dni z 10 do 15 zł, złożylem zapytanie do urzędu o wyjaśnienie zasad, na jakich zasadach Małopolski Związek Wędkarski moze korzystać z gminnych działek.
Odpowiedź z urzędu gminy wskazuje, iż Związek Wędkarski nie ma prawa blokować wjazdu na teren zbiornika i pobierac opłat – ponieważ jest to droga we władaniu gminy i nie została uzyczona czy wydzierzawiona MZW (związkowi wedkarskiemu).
Natomiast teren przy zbiorniku (podzielony na wiele działek ewidencyjnych) generalnie został użyczony MZW – wiec niewykluczone że MZW może sobie uzuprować prawo do pobierania opłat za wstęp za te działki, ale pobiera je przy wjeździe.
W każdym razie: nie jest tak, że związek wędkarski płaci gminie za dzierżawę – tylko ma je w bezpłatnym użyczeniu do końca 2022 roku.
MZW bez względu na to, czy pobiera opłaty, czy nie, MA OBOWIĄZEK DBAĆ O CZYSTOŚĆ I PORZĄDEK w zamian za to bezpłatne uzyczenie.
Na poniższej mapie oznaczone zostały działki ktore są w całości (w kółeczku) lub częściowo (w prostokącie) oddane nieodpłatnie do 2022 rok.
23 lipca 2020 wykryto bakterie coli w wodociągu miejskim w Wieliczce. Woda dla większości miasta i większości sołectw na północy gminy była niezdatna do picia.
Okazało się, że już na początku lipca prywatne badania wody wykazywały bakterię coli w wodzie, jednak sygnały te zostały zbagatelizowane, a ostatnie oficjalne badanie wody było robione 22 kwietnia 2020, a wiec 3 miesiące przed oficjalnym wykryciem skażenia.
Po 3 dniach płukania, bakteria nadal utrzymywała się w 3 sołectwach: Zabawie, Sułkowie i Śledziejowicach.
W związku z tym, iż władze gminy Wieliczka bagatelizowały moje sygnały o zaniedbaniach Zakładu Gospodarki Komunalnej w Wieliczce w kwestii ścieków i wody, 30 lipca 2020 zostało złożone zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Wieliczce.
Poniżej zamieszczam materiały, na których poruszam problem skażonej wody oraz wyciekających ścieków do rzek.
Tu 47 min film opisujące ten kryzys wodny dotyczący wody w Wieliczce. Od kiedy woda w Wieliczce była skażona? Gdzie dokładnie woda jest skażona? Skąd bierze sie woda w naszych kranach? Kiedy i jak czesto jest badana woda? Czym różni sie woda w Wieliczce? Czy jakość wody możemy sprawdzić w internecie? Czy „wodne miasteczko w Bogucicach” rozwiąże problemy wody? Jakie są możliwe przyczyny skażenia wody i co myślą o tym władze Wieliczki? Na te pytania odpowiadam w filmiku. Wiecej konkretów na mojej stronie:
W tym filmiku pokazuje szybki test porównujący próbki wody, który pomaga stwierdzić z którego ujęcia pochodzi badana woda:
„Czy w związku z rosnącą inflacją (bazowy CPI, istotniejszy dla polityki monetarnej, już ponad 4%), NBP nie powinien formalnie zmienić strategii celu inflacyjnego, skoro od kilku lat ewidentnie tej strategii nie przestrzega? Dotyczy to nie tylko obecnej sytuacji, ale również braku obniżek przy deflacji w 2015 roku.”
Ciekawy wykres z konferencji NBP dot projekcji inflacji i PKB. Wykresy przedstawiające redukcję etatów i spadające zatrudnienie. Jak widać firmy redukowały etaty znacznie mocniej, niż spadało zatrudnienie (wykres zaznaczony)
Uprzedzam, że dla tych, którzy czytają to po raz pierwszy, może się to nie zmieścić w głowie. To nie żaden żart, nie fake-news. To niestety ponura prawda pokazująca jakie patologie mają miejsce w niektórych polskich parafiach i jednocześnie odpowiedź, dlaczego młodzi oddalają się od kościoła.
Otóż 18 maja w Strumianach, podkrakowskiej wsi w gminie Wieliczka, z prywatnej inicjatywy na 100-tną rocznicę urodzin Jana Pawła powstał Skwer im. Karola Wojtyły, a w nim wyjątkowa, realistyczna rzeźba Karola Wojtyły, drewniana makieta starego kościoła oraz figura Najświętszej Maryi Panny wraz z jej Niepokalanym Sercem. Do tego 4 ławeczki z papieskimi cytatami na oparciach. Skwer powstał w na prywatnej działce, w bezpośrednim sąsiedztwie kościoła parafialnego. 31 maja proboszcz nakazał likwidacje skweru, co ogłosił na mszach. Tu ogłoszenie z transmisji:
W miejscu skweru znajduje sie rzeźba Karola Wojtyły, makieta starego kościoła, figurka Maryi oraz 4 ławeczki z papieskimi cytatami:
Rzeźba ma na celu przedstawienie młodemu pokoleniu osoby Karola Wojtyły oraz jego nauk. Młodsi nie mieli okazji poznać Jana Pawła II na żywo, a większość pomników Jana Pawła jest z mosiądzu, przez co są ciemne, często smutne. Również często nie przypominają go wyglądem. Przykładowo, największy pomnik Papieża-Polaka, znajdujący się w Częstochowie, twarzą przypomina Mariusza Pudzianowskiego – polskiego strong-mana, a rzeźba w Rzymie jest wręcz profanacją wizerunku Karola Wojtyły.
Młodzież w Internecie kpi sobie z tych wizerunków, co podważa autorytet Jana Pawła II. Dlatego rzeźba w Strumianach zrobiona jest pod dzieci – aby kojarzyły go z osobą ciepłą, otwartą, kochającą naturę oraz mądrą, w czym pomóc mają jego papieskie cytaty na ławeczkach.
Pierwszy kościół w Strumianach zbudowano tuż po wojnie, w latach 1946-47, a pole pod jego budowe oddali właściciele działki, na ktorej znajduj sie skwer. W 1969 roku drewniany budynek kościoła spłonął i wtedy na zgliszcza przybył kardynał Karol Wojtyła.
Makieta kościoła również skierowana jest do młodego pokolenia, które nie zna historii swojej parafii. Podobnie jak i Niepokalane Serce NMP ma obrazowo utrwalić parafianom nazwę parafii, bo często jej nie znają, albo ją mylą, np. z wezwaniem Narodzenia NMP, Wniebowzięcia NMP czy NMP Królowej Polski.
Ogłoszenie proboszcza nie jest dla mnie zdziwieniem, ponieważ kilka dni wcześniej dostałem pismo z kancelarii adwokackiej reprezentującej ks. Józefa Marka, proboszcza parafii Strumiany, w którym żądają „usunięcia rzeczy” w ciągu 7 dni, strasząc sądem.
Na Kancelarię złożę skargę do Okręgowej Rady Adwokackiej, za próbę wykorzystania autorytetu adwokatury do oszustwa, ponieważ próbuje się mi w mówić, że nie jestem właścicielem mojej działki i nie mam do niej żadnych praw, wbrew wszelkim mapom, ewidencjom, rejestrom sądowym oraz opinii kilku geodetów, które posiadam. Ewentualnego zasiedzenia nie stwierdza proboszcz czy adwokat, tylko sąd.
Granicę wyznaczały punkty graniczne – drzewa: ponad 50 letnie modrzewie (o średnicy pnia ok 50 cm). Ok rok temu proboszcz je wyciął, pozostały jedynie pniaki, które teraz są punktami granicznymi.
Nieprawdą jest, że przodkowie poprzednich właściciele przekazali ten teren kościołowi, a jeśli nawet chcieli, to nie dokonano odpowiednich formalności. Natomiast faktem jest, że poprzedni właściciele od których nabyłem tę nieruchomość, oświadczyli przed notariuszem, że są jedynym właścicielem całej działki. Deklarowali również, że dzięki temu mają swobodne prawo przechodzenia przez furtkę w ogrodzenie kościoła, bo gdyby była ona w granicy, to mogłaby być zamknięta lub usunięta. Co do ogrodzenia, to oddalono je od kościoła po to, aby objąć nim kościelny wychodek i poprowadzić w linii prostej.
Poza tym, proboszcz Józef Marek przychodząc do parafii Strumiany w 2010 r. powinien był sie zapoznać z granicami działek i wtedy dążyć do wyjaśnień i ewentualnej drogi sądowej. Rownież wieloletni Radni Miejscy, członkowie Rady Parafialnej, Andrzej Dyga i Krzysztof Krochmal i Tadeusz Luraniec przy uchwalaniu zmian w Planie Zagospodarowania Przestrzennego mogli zwrócić uwage, że teren oznaczony jest jako prywatny – budowlany, a nie parafialny – uzytecznosci publicznej.
Poprzednie właścicielki również przed sprzedażą działki mogły wydzielić obszar za ogrodzeniem i oddać go parafii – zwłaszcza, że przed transakcją w 2010 temat był poruszany.
Trudno uwierzyć, że rodzina poprzednich właścicieli, która osobiście gościła Karola Wojtyłę w swoim domu, popierałaby usuniecie figur Jana Pawła II oraz Maryi spod Kościoła w Strumianach. Bo przecież trzeba być heretykiem, poganinem albo komunistą, aby żądać „uprzątnięcia” symboli religijnych, a ci ludzie przecież pragnęli kościoła oddając swoje pole pod jego budowę – choć zachowując dla siebie prawo bezpośredniego dojścia poprzez zachowanie części działki za bramką w ogrodzeniu kościelnym.
Mam
wrażenie, że proboszcz jest uprzedzony do mojej osoby od momentu, kiedy to kilka
lat temu poprosiłem go (osobiście w jego kancelarii) o skrócenie czasu bicia
dzwonów z 6 do 3 minut. Żeby nie było niedomówień, napisałem wszystko na
piśmie. Była to uprzejma prośba, on jednak potraktował to jak wypowiedzenie
wojny. To przykre, ale wygląda na to, że jego nienawiść do „wroga” przyćmiła mu
miłość do Boga.
Podczas
ostatniej wizyty w kancelarii na początku roku, gdy prosiłem o ogłoszenie
informacyjne w bardzo ważnej lokalnej sprawie uchwalenia Studium Zagospodarowania
Przestrzennego (które w okolicy parafii przewiduje przekwalifikowanie terenów
zielonych pod blokowiska), proboszcz powiedział, że to nie są jego sprawy i nic
nie będzie ogłaszał. Zirytowało mnie to, ponieważ często wygłasza mniej istotne
informacje od burmistrza Wieliczki, a na tydzień przed wyborami samorządowymi w
2018 roku udostępnił mu nawet ołtarz na przedstawienie teatralne pod patronatem
burmistrza Artura Kozioła, a ten następnie chwalił się tym w Internecie. Po tej
wizycie powiedziałem sobie, że nie będę już do proboszcza chodził i rozmawiał w
kwestiach społecznych, skoro bardzo ważne sprawy mieszkańców parafii są mu
obojętne, a pozwala wykorzystywać ołtarz do celów politycznych.
Podsumowując: formalnie, we wszelkich ewidencjach państwowych obszar skweru jest prywatny, a nie parafii, choć parafianie moga z niego korzystać. Rata kredytu ani podatki od nieruchomości nie są opłacane przez parafie, tylko osobe prywatną. Zapisy kościelne nie mają wyższości nad zapisami ewidencyjnymi w rejestrach państwowych, mogą ewentualnie posłużyć jako dowody na drodze sądowej do uzyskania własności i wpisania jej do ewidencji państwowej. Na co dzień obszar ten jest używany jedynie przez formalnych właścicieli. Proboszcz szuka pretekstu, żeby zlikwidować skwer, bo to nie jest jego inicjatywa. I nie baczy przy tym wartości chrześcijańskie i interes parafii, tylko najwyraźniej swoje ego. Niektórzy dorośli mogą się okłamywać, że proboszcz jest w porządku, ale młodzi okłamywać sie nie dadzą i nie będą… tylko odejdą.
Skwer im. Karola Wojtyły w Strumianach to miejsce stworzone z okazji 100-tnej rocznicy urodzin świętego Jana Pawła II. Jest również pamiątką po wizycie kard. Karola Wojtyły w Strumianach po spaleniu się pierwszego, drewnianego kościoła w 1969 roku. W zamyśle skwer ma być miejscem refleksji i edukacji dla parafian, zwłaszcza dzieci. Znajduje się przy Kościele pw. Niepokalanego Serca NMP w Strumianach (za budynkiem kościoła, obok dzwonnicy).
Skwer jest własnością prywatną, ale jest ogólnodostępny, przy czym prosi się o zachowanie ostrożności i kultury. Właścicielem i autorem rzeźby, makiety oraz kompozycji Niepokalanego Serca NMP jest Bartłomiej Krzych, (panbartek.pl)
Makieta pierwszego kościoła w Strumianach, zbudowanego w latach 1946/1947. Kościół spłonął w 1969 roku i wtedy do Strumian przybył kard. Karol Wojtyła.
Figura Najświętszej Marii Panny oraz Niepokalanego Serca NMP, którym nazwano Parafię Strumiany, skupiającą mieszkańców Strumian, Kokotowa, Węgrzc Wielkich, Małej Wsi i Śledziejowic.
Artykuł opisujący historię powstania Parafii Strumiany…
Kryzys koronawirusa niesie za sobą zapaść gospodarczą dla wielu krajów, w tym Polski. O skali zapaści i czasie jej trwania w dużym stopniu zdecydują działania władz centralnych jak i samorządowych. Jednak bez rządowego wsparcia dla gmin, kryzys wkrótce może się pogłębić, bo z „z pustego i Salomon nie naleje”. Większość gmin zadłużona jest już pod „ustawowy korek”, a spadek dochodów podatkowych będzie oznaczał brak pieniędzy na inwestycje samorządowe, w tym również te dotowane z UE.
Przykładowo, gmina Wieliczka w budżecie na 2020 rok miała zaplanowane ok 130 mln wpływów z podatków. Jest już oczywiste, ze te wpływy nie będą tak wysokie. Z racji tego, że Wieliczka jest miastem turystycznym (Kopalnię Soli odwiedzały miliony turystów) to odczuje to mocniej niż inne samorządy i dochody podatkowe mogą wynieść np 100 mln zł, a to jest 30 mln środków własnych mniej. Te brakujące środki w budżecie zostały przydzielone na przykład wydatki inwestycyjne, w tym rozbudowy szkół, dróg, kanalizacji. Wieliczka jest zadłużona w zasadzie pod korek, a deficyt przy planowanych dochodach w obecnym budżecie wynosi 12 mln zł… Do tego trzeba pamiętać, że w budżecie 2020 są również inne dochody niż podatkowe – np. wpływy z biletów (2 mln) czy ze sprzedaży nieruchomości (27 mln), które w dobie kryzysu raczej nie będą w całości zrealizowane…
Problem dostrzegli już liderzy stowarzyszenia „Bezpartyjni Samorządowcy”, którzy wystosowali apel do Premiera z prośbą o podniesienie limitów zadłużenia dla samorządów
W skrócie: chodzi o umożliwienie samorządom zaciągania długów ponad obecne limity, wynikające z ustawowych procedur ostrożnościowych, w celu kontynuacji zadań bieżących i inwestycyjnych, na które nie będzie środków przy obniżonych wpływach z podatku PIT i CIT.
Warto sobie zadać parę pytanie, czy takie rozwiązanie to najlepsza pomoc dla samorządów?
W sytuacji zarządzania kryzysowego, pewna informacja oraz czas ma istotne, a wręcz kluczowe znaczenie. Wyobraźmy sobie zatem, że idziemy drogą zwiększenia limitów poprzez zmianę ustawy. Zanim rząd (zajęty obecnie sprawą wyborów) ustali nowe , luźniejsze zasady zadłużania się samorządów, może potrwać sporo czasu. Rozpocznie się debata, które zapisy są dobre, które złe. To będzie trwać, ale załóżmy, że się uda i to przeprowadzić w miarę sprawnie i zajmie to miesiąc.
Następnie samorządy muszą opanować nowe przepisy. To będzie trwać. Następnie w celu zwiększenia zadłużenia, muszą muszą przygotować nowy projekt budżetu. Muszą wiedzieć, ile kredytu będą potrzebować i na ile mogą się zadłużyć, by nie przekroczyć nowych limitów zadłużenia. A to może być trudne, w sytuacji gdzie mogą być ogromne rozbieżności w dochodach podatkowych.
Jeśli nawet urząd przygotuje już zmiany w budżecie, następnie musi to zatwierdzić uchwałą rada gminy/miasta. W jednej gminie uda się to od razu, a w drugiej nie, bo część radnych może się sprzeciwiać zadłużania gminy na zadania, które wg nich są zbędne.
Zakładając, że radni zatwierdza zamiany w budżecie zwiększające zadłużenie, to nadal nie oznacza, że kredyt dostaną. Procedura bankowa będzie trwać. Gdy nagle każdy samorząd zwróci się do banków o kredyt, banki nie będą w stanie w krótkim czasie przeanalizować wniosków i podpisać umów. Co więcej, warunki kredytów w takiej sytuacji mogą być bardzo niekorzystne dla samorządów (np wysokie prowizje, wysokie marże, wysokie zabezpieczenia), a te mając nóż na gardle – przystaną na te warunki.
Należy również pamiętać, że zadłużenie samorządów jest oprocentowane zmienną stopą procentową – za co za tym idzie, większe zadłużenia w przypadku wzrostu oprocentowania (czego nie można wykluczyć w przypadku rosnącej inflacji) będzie skutkować drastycznym wzrostem kosztów obsługi długu.
Jak widać ratowanie budżetów samorządowych w sytuacji kryzysowej poprzez zwiększenie limitów zadłużenia ma wiele mankamentów. Nie gwarantuje ani sprawnego działania samorządów (opartego na pewności informacji) ani szybkiej reakcji na sytuacje kryzysową. Do tego powoduje ryzyka większych problemów w przyszłości, a trzeba mieć też świadomość, że raz zwiększone limity zadłużenia, trudno będzie cofnąć nawet w czasach prosperity…
Czy jest lepsze rozwiązanie?
Jest. Szybkie i proste. Wystarczy, że rząd zagwarantuje samorządom wpływy podatkowe, które zostały zaplanowane w ich budżetach na 2020 rok. Innymi słowy, samorządy dostałyby od rządu tyle, ile miały pierwotnie zaplanowane z podatków w budżecie.
Takie rozwiązanie ma wiele zalet, między innymi:
Prosty i czytelny mechanizm wsparcia.
Umożliwienie samorządom planowania budżetowego na podstawie pewnych informacji o wpływach.
Rząd może się zadłużyć szybciej i taniej niż samorządy (emisja obligacji rządowych, pominięcie procedur bankowych)
Racjonalizacja wydatków samorządowych (przy zwiększeniu zadłużenia, gminy mogłyby pójść na łatwiznę i nie dokonać cięć wydatków, tam gdzie są one możliwe).
Podsumowując, samorządy potrzebują pilnej i pewnej informacji co do możliwości finansowania zaplanowanych działań. Bez tego, niektórym gminom po wakacjach grozi nie tylko wstrzymanie inwestycji, ale również utrata płynności, co spowoduje cięcia zadań bieżących, które społecznie potrzebne.
Jeśli wsparcia rządowego nie będzie, samorządy będą zmuszone do rezygnacji z projektów inwestycyjnych – co pogłębi kryzys gospodarczy.
Do 132 tys. spadła liczba osób pod kwarantanną. 3 dni temu było to 183 tys., wynika z danych podawanych w dziennych raportach Ministerstwa Zdrowia. Czy to pierwszy symptom udanej walki z epidemią?
Ministerstwo Zdrowia podało nowe dane dotyczące osób hospitalizowany, objętych kwarantanną oraz nadzorem epidemiologicznym oraz liczbę osób wyzdrowiałych.
Poniższy wykres ukazuje dane osób objętych kwarantanną na przestrzeni ostatnich dni.
To niewątpliwie efekt zakazów oraz przestrzegania zasad. Czy ten spadek osób w kwarantannie to pierwszy symptom udanej walki z COVID19?
Póki co trudno to stwierdzić. Spadek wynika zapewne z wygasających urzędowych nakazów 14-dniowej kwarantanny osób wracających z zagranicy. Szacuje się, że w ostatnich tygodniach z zagranicy wróciło do Polski ponad 40 tys. osób.
Burmistrz Wieliczki odroczył decyzję przekazania pieniędzy na respiratory dla Szpitala Żeromskiego oraz pomocy dla Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego. Mimo, iż wieliccy radni (korespondencyjnie) oddali głosy za udzieleniem tych dotacji, burmistrz nakazał przerwanie sesji bez odczytywania wyników głosowania i ogłaszania podjętych uchwał.
Burmistrz Wieliczki już kilka dni temu pochwalił się w mediach, że przekazał środki na respiratory dla Szpitala Żeromskiego w Krakowie. Tu artykuł ze strony serwisu cowkrakowie.pl:
Burmistrz mówił o tym również w wystąpieniu video na swoim profilu na FB.
By jednak można było przekazać dotację dla szpitala (chodzi o 355 tys. zł), potrzebna była zgoda wielickich radnych, w formie uchwały. W tym celu Burmistrz Wieliczki zwołał nadzwyczajną sesję Rady Miejskiej na wtorek, 31 marca na godzinę 15.00.
W poniedziałek 30 marca, ku zaskoczeniu radnych, okazało się, że Burmistrz zdecydował na głosowanie korespondencyjne, zakazując przyjścia na salę obrad (normalnie radni głosują elektronicznie na tabletach podczas obrad w Urzędzie). Straż Miejska dostarczyła radnym papierowe karty do głosowania, nakazując oddanie podpisanych kart przed sesją. Trzeba tu zaznaczyć, iż działanie takie jest nie tylko bezprawne, ale wbrew zasadom demokratycznego państwa prawa. Co prawda Sejm i Senat opracował przepisy umożliwiającymi takie głosowania wyjątkowo w sytuacji epidemii, ale nie są one jeszcze wiążące, ponieważ zmiany nie zostały jeszcze podpisane przez Prezydenta.
Głosowanie korespondencyjne wyklucza możliwość wzięcia udziału w dyskusji, złożenia wniosku formalnego lub poprawek przez radnych. Co więcej, Burmistrz bez konsultacji z radnymi, chciał również przeznaczenia kwoty 400 tys. zł na dokumentację projektową budowy Centrum Opieki Medycznej (Szpitala Geriatrycznego). Większość radnych nie chciała wyrazić zgody na taką nagłą „wrzutkę”, ponieważ tak ważna inwestycja wymaga dyskusji, a w dobie kryzysu epidemii są ważniejsze wydatki, niż „papierologia” na budynek, na którego budowę i funkcjonowanie i tak nie będzie pieniędzy w najbliższych latach. Otwarcie napisała o tym Radna Joanna Kordula w oświadczeniu.
Mimo bezprawnego nakazu głosowania korespondencyjnego, radni chcąc udzielić pilnego wsparcia dla Szpitala Żeromskiego oraz Pogotowia Ratunkowego, przesłali wypełnione karty do głosowania.
Sesja Rady Miejskiej transmitowana była w Internecie. Na sali obrad był tylko przewodniczący Rady Miejskiej Tadeusz Luraniec i sekretarz gminy Adam Panuś. W serwisie esesja.tv, gdzie transmitowane są obrady, można było w tym czasie zobaczyć transmisje z obrad innych miast, gdzie głosowania prowadzone były w normalnym trybie przy obecności radnych. To dowodzi, iż głosowanie korespondencyjne nie było konieczne i można było przeprowadzić obrady w zwyczajowy sposób przy zachowaniu środków ostrożności (maseczki, odstępy między radnymi). Poniżej zdjęcia z transmisji obrad z różnych miast Polski i Wieliczkiw dniu 31.03.2020.
Wiele wskazuje na to, iż burmistrz celowo zarządził głosowanie korespondencyjne, by ukrócić dyskusję i postawić radnych przed wyborem: albo głosujecie za przekazaniem pieniędzy na respiratory dla Szpitala Żeromskiego w Krakowie i zarazem na dokumentację mojego pomysłu budowy szpitala w Wielice, albo nie będzie dotacji na respiratory…
Większość radnych jednak nie ugięła się pod tą zagrywką burmistrza i przesłała karty do głosowania, w których oddali głos za dotacją dla Szpitala i Pogotowia, ale przeciwko zmianom w budżecie, które pozwalałyby wydać burmistrzowi 400 tys. na jego kontrowersyjny pomysł. Swoją kartę do głosowania pokazała na FB radna PO Joanna Kordula:
Podobnie głosowali również radni PiS, co merytorycznie uzasadnił radny Kamil Jastrzębski na swoim profilu FB:
Radni Klubów Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej, na co dzień oponenci, mają w sumie 13 mandatów, a więc więcej niż 10 radnych wybranych z komitetu burmistrza Artura Kozioła. Do tej pory, radni burmistrza i Platformy tworzyli większość, jednak arogancja burmistrza i jego notoryczna nieobecność podczas obrad sprawiła, iż jego dotychczasowi koalicjanci od początku roku zaczęli iść swoim torem.
Co się jednak ostatecznie stało?
Mimo, iż przewodniczący Rady Tadeusz Luraniec, wybrany z komitetu burmistrza Artura Kozioła, oświadczył, iż otrzymał karty do głosowania od wszystkich 23 radnych, to nie odczytał wyników ich głosowania. Jest to kolejne, rażące naruszenie prawa. Oprócz tego, odczytał wniosek burmistrza o przerwanie sesji i samodzielnie zdecydował o przerwie w obradach do 2 kwietnia 2020 r. http://www.wieliczka.esesja.pl/zalaczniki/81467/przerwa-w-obradach_745492.pdf
Jest to kolejne naruszeniem prawa. Regulamin Rady Miejskiej w Wieliczce jasno mówi, iż sesja może być przerwana decyzją Rady (a więc przez głosowanie) na wniosek przewodniczącego lub ¼ radnych. Zatem burmistrz nie ma formalnego prawa wnioskowania o przerwanie sesji, a przewodniczący rady nie ma prawa samodzielnie przerwać obrad na kilka dni.
Tak mówi Regulamin Rady i tak było dotychczas, na przykład 27 lutego 2020, gdzie podczas dyskusji o studium zagospodarowania, radni poprzez głosowanie zdecydowali o przerwaniu sesji do dnia 9 marca 2020.
Wiele wskazuje zatem na to, iż burmistrz Wieliczki Artur Kozioł, widząc wypełnione przez radnych karty do głosowania, których większość była przeciwna jego pomysłowi, zabronił przewodniczącemu Rady Miejskiej ogłoszenia wyników głosowań i nakazał przerwanie sesji.
Podsumowując, oprócz tego, że Burmistrz Artur Kozioł po raz kolejny potraktował radnych jak swoich parobków, to robi sobie PR-owe zagrywki wykorzystując kryzysową sytuację do realizacji swoich utopijnych pomysłów. W mediach przedstawia się jako „dobrodziej”, który kupuje respiratory dla szpitala. W rzeczywistości wbrew woli radnych, odracza decyzje o przekazaniu pieniędzy dla pogotowia oraz szpitala na ratujące życie respiratory. A przecież w sytuacji epidemii i rosnących zachorowań na koronawirusa, wsparcie służb medycznych jest ważne i każdy dzień i się tu liczy…
Ministerstwo Finansów uspakaja, że mimo ogromnych wydatków i ulg na walkę z kryzysem, osiągnięcie konstytucyjnej granicy zadłużenia Polsce nie grozi, bo mamy wystarczający bufor bezpieczeństwa. Czy aby na pewno?
Tu fragment artykuł w Pulsie Biznesu:
Art. 216 Konstytucji mówi, że dług publiczny nie może przekroczyć 3/5 PKB. Gdyby relacja długu publicznego do PKB przekroczyła 60%, rząd zobowiązany jest wprowadzić restrykcje zapobiegające dalszemu zadłużaniu.
Warto jeszcze przypomnieć, że oprócz konstytucyjnego limitu zadłużania, jest jeszcze ustawowy próg ostrożnościowy na poziomie 55%, ale tu rzad bez problemu może zrobić to samo, co rząd PO-PSL zrobił z ostrożnościowym progiem 50% – skasować.
W 2019 roku, relacja długu publicznego do PKB oczekiwana jest na poziomie ok 47%. Oczywiście, jak można przeczytać w Konstytucji, sposób obliczania PKB i długu określa ustawa, a tam rzad może sobie ustalić już co chce, wyłączając zadłużenie niektórych podmiotów publicznych. Załóżmy, że w 2019 dług wyniósł 1065 mld PLN, a nominalne PKB 2265 mld PLN, co daje właśnie 47%.
Skupmy się jednak, na tym, jak może kształtować się ta relacja pod koniec roku. „Tarcza antykryzysowa” ma niby mieć siłę uderzeniową 212 mld zł, jednak w rzeczywistości wydatki rządowe będą niższe. Szacuje się, że „tarcza antykryzysowa” spowoduje deficyt budżetowy na poziomie 60 mld zł. Jednak jest bardzo prawdopodobne, że dochody budżetowe spadną w związku z recesją i rzeczywisty wzrost długu wyniesie 100 mld. Wtedy mielibyśmy już ok 1160 mld PLN długu publicznego.
Obecny budżet został zbudowany na założeniu realnego wzrostu PKB na poziomie 3,7% oraz inflacji 2,5%. Założenia PKB są jednak w obecnym momencie niewiarygodne.
Przy ponad miesięcznym zatrzymaniu gospodarki, a później powolnym rozruchu gospodarki, przy którym padnie wiele firm i wzrośnie bezrobocie, w tym roku trzeba się liczyć z dwucyfrowym spadkiem PKB – na przykład 15%. Niektórych może szokować, ale w ujęciu nominalnym, jest to PKB z roki 2016 – a wtedy przecież nie było kryzysu, gospodarka kręciła się na normalnych obrotach, bezrobocie spadało.
Uwzględniając zatem spadek nominalnego PKB o 15%, a więc do poziomu 1925 mln i przy wyliczonym wcześniej wzroście zadłużenia do poziomu 1160 mld PLN, relacja długu do PKB wynosi 60,3%, a więc przekracza konstytucyjny próg, który uniemożliwia rządowi dalsze zadłużanie…
Powyższe założenie jest nieco uproszczone o inflację, która zwiększa dochody budżetu oraz nominalne PKB, ale z drugiej strony – wyższa inflacja, to też wyższe kursy walutowe, a co za tym idzie, większe zadłużenie zagraniczne.
Zadłużenie zagraniczne szacowane jest na ok 80 mld USD. W 2019 roku mielismy kurs średni dolara na poziomie 3,85 zł . W połowie marca dolar kosztował już 4,30, a przecież nie można wykluczyć, że będzie po 4,50 zl. W takim przypadku zadłużenie może wzrosnąć o dodatkowe 50 mld zł…
Jak widać zatem, poduszka bezpieczeństwa co do zadłużenia Polski może być iluzoryczna, bo skala chaosu gospodarczego jest nieznana, ale na pewno obecne założenia budżetowe nie są już w tym momencie realne. Jeśli rzad nie zniesie barier biurokratycznych w czasach recesji i niepewności uwolniłaby ukryty potencjał gospodarczy Polaków, to należy oczekiwać dwucyfrowego spadku PKB (i zrostu bezrobocia). A jeśli nawet w 2020 roku rzad zwiększy zadłużenie nie przekraczając 60% PKB, to w roku 2021 będzie miał już bardzo ograniczone pole manewru…
Na koniec warto jeszcze zaznaczyć, że już teraz łamany jest konstytucyjny zakaz zadłużania się rządu w Narodowym Banku Polski. Rząd omija zakaz, wykorzystując banki komercyjne jako pośredników w zadłużaniu się u NBP.
A NBP nawet się za bardzo z tym nie kryje, że będzie skupował rządowe obligacje. Szczegóły w linku poniżej…
W sytuacji kryzysowej spowodowanej koronawirusem, media mają pożywkę dla swojego biznesu i podsycają emocje, siejąc strach, panikę i niepewność. Rządy podejmuje coraz to ostrzejsze środki, które powodują chaos społeczny i gospodarczy. Polski rząd, podobnie jak inne, podają tylko zachorowania i zgony dotyczące Koronawirusa (COVID19), a nie podaje liczby pozostałych zgonów. To sprawia, że tak naprawdę nie wiemy, czy faktycznie więcej ludzi umiera, czy nie.
Przykładowa tabela, której oczekujemy codziennie:
W styczniu 2017 roku we Włoszech zmarło 76 tys. osób, o połowę więcej niż rok wcześniej (w styczniu 2016 roku było to 55 tys). Media to przemilczały.
76 tys osób to 2,5 tys. dziennie – tyle osob średnio umierało we Włoszech. Teraz robi się aferę na cały świat z powodu kilkuset zgonów dziennie (nosicieli COVID). Trudno uzyskać informacje z Włoch, pokazujące, czy faktycznie umiera więcej osób, niz w styczniu 2017, czyli 2,5 tys dzienni.
W związku z tym, oczekujemy aby rzad Polski (oraz inne kraje) publikowały dzienne statystyki zachorowań i zgonów podając do publicznej wiadomości również całkowitą i liczbę zgonów i zachorowań, uwzględniając przyczyny.
Tu można sprawdzić oficjalne statystyki zgonów dla większości krajów, na stronie ONZ:
Tutaj zgony dla Włoch w podziale na miesiące dla lat 2016 i 2017:
W styczniu 2017 zmarło w Europie ok 100 tys osób więcej, niż w styczniu 2016. Największy przyrost był we Włoszech. Media nie mówiły o żadnej epidemii. W Polsce wzrost liczby zgonów tłumaczono smogiem. Jak widać nie była to kwestia smog, ponieważ wzrost zgonów i to wyższy był w krajach, gdzie problem smogu nie jest aż tak duży (np Hiszpania). Tutaj porównanie zgonów dla 6 największych krajów:
Tutaj szczegółowe, miesięczne dane miesięczne dla 6 największych krajów dla lat 2016 i 2017 (niestety brak pełnych danych za rok 2018 w bazie ONZ).
Brytyjski rząd publikuje on-line miesięczne liczby zgonów w UK. Jak widać w styczniu 2018 r. w Wielkiej Brytanii wzrost zgonów był jeszcze wyższy, niż w 2017 r. To również nie zostało szeroko nagłośnione:
Wynika z nich, że w 2020 roku do 25 marca zmarło 158 tys osób, a więc póki co dużo mniej, niż w okresie styczeń-marzec 2017, kiedy to zmarło 193 tys. osób. Jeśli nawet ta smutna liczba śmierci przez ostatnie dni marca dobije do 175 tys. to nadal to będzie znacznie mniej, niż w 2017 roku, kiedy media milczały i nie ogłaszano epidemii…
Dane szczegółowe pokazują, że zgony przypisywane COVID to ok 5% wszystkich zgonów we Włoszech od 2020 roku, ale trzeba mieć na uwadze, że testy na COVIDA zaczęto masowo wykonywać na przełomie lutego/marca.
Porównanie liczby zgonów w krajach Europy na w latach 2015-2020. Widać widoczny wzrost zgonów na przełomie 2016/2017, wyższy niż obecnie na początku 2020, kiedy mamy „epidemię”. W styczniu 2017 zmarło w Europie ponad 100 tys osob więcej, niż w styczniu 2016. Media to przemilczały.