Na Wieliczkę idzie wielka fala. Fala cięć i podwyżek.

Nieunikniona fala cięć wydatków oraz podwyżek opłat i podatków czeka Wieliczkę. Falę tę można porównać do fali powodziowej, która zalała miejscowości na Dolnym Śląsku. Będą to cięcia i podwyżki, których nie było w historii Wieliczki i na którą mieszkańcy i władze, podobnie jak na Dolnym Śląsku, nie są przygotowani. Można też, tak jak na obrazku, sytuację porównać do Tytanika, gdzie jeszcze nadal gra muzyka. Pozytyw jest jeden. Wieliczanie będą mieli solidną lekcję ekonomii, którą zafundował im były burmistrz – dr Artur Kozioł.

 Piszę ten artykuł, bo w przestrzeni medialnej temat kryzysu finansowego Wieliczki w zasadzie nie istnieje. Wieliczka jako jedna z nielicznych, znanych miast, ma nad sobą widmo przymusowego programu naprawczego, ale nie przebija się to do opinii publicznej. Można by odczuć, że „sytuacja nie jest nadmiernie alarmująca” – jak to powiedział premier Donald Tusk na 2 dni przed wielką powodzią na Dolnym Śląsku. W rzeczywistości, tak jak prognozy zapowiadały powódź, tak obecnie w Wieliczce prognozy zapowiadają wielki kryzys, wiążący się z brakiem inwestycji, remontów, cięciami w komunikacji, a zarazem mocnymi podwyżkami opłat i podatków.

 Sytuacja w finansach publicznych ogólnie nie jest dobra – spadają dochody podatkowe w budżecie państwa. Ponadto samorządy od kilku lat są w słabej kondycji z uwagi na reformy podatkowe, które uderzyły w dochody gmin. Poza tym wielu włodarzy miast przyzwyczaiło się do łatwego wydawania pieniędzy, często na głupoty, nie myśląc o gospodarności i o tym, że długi kiedyś trzeba spłacać.

W ostatnim tygodniu można było przeczytać jak na trudną sytuację finansową żalą się m.in. nowy Prezydent Krakowa oraz nowy burmistrz Zakopanego – obaj odziedziczyli budżet po poprzedniku, podobnie jak w Wieliczce. Różnica jest jednak zasadnicza : Kraków i Zakopane mogą nadal ratować się pożyczkami – Wieliczka już nie. W uproszczeniu: Wieliczka wykorzystała zdolność kredytową wynikającą ze wskaźników, czyli tak zwanej dyscypliny finansów publicznych.

Na koniec 2023 roku zadłużenie Wieliczki wynosiło 279 mln zł wobec 405 mln zł dochodów ogółem, co stanowi 69%. Deficyt wyniósł 79 mln zł, czyli 20% dochodów. Należy dodać, że w 2023 r. Wieliczka otrzymała dodatkowe 34 mln zł subwencji wyrównującej, która nie wiadomo czy w tym roku będzie, a jeśli nawet się pojawi, to na pewno nie tak wysoka. Wg. Sprawozdań na koniec II kw. 2024 zadłużenie Wieliczki wyniosło już 310 mln zł. Źle wygląda też sytuacja finansowa spółek komunalnych i ośrodka zdrowia. Za 2023 rok Spółka Zakład Gospodarki Komunalnej w Wieliczce miała 6,5 mln straty i 38 mln długu, spółka Solne Miasto miała 2,9 mln straty i 35 mln długu, przychodnia SPZLO miała 0,7 mln straty i 15 mln długu. Łącznie w tych podmiotach jest prawie 90 dodatkowego mln zł długu. Od kilku lat wydatki bieżące Wieliczki przekraczały mocno dochody bieżące – innymi słowy gmina żyła na kredyt. Sytuację Wieliczki, wbrew pozorom, dobija też napływ mieszkańców, w tym przyrost dzieci, co generuje rosnące koszty utrzymania szkół i przedszkoli. A nowi rodzice, nie zawsze wybierają urząd skarbowy w Wieliczce do rozliczeń PIT.

Nowy burmistrz Rafał Ślęczka odziedziczył po poprzedniku, Arturze Koziole, nierealny budżet. I trzeba to jasno podkreślić, że do obecnej kryzysowej sytuacji przyczyniła się Regionalna Izba Obrachunkowa w Krakowie (RIO). Kolegiant zajmujący się Wieliczką wnosił o stwierdzenie nieważności tego budżetu, co wiązałoby się z obowiązkiem przyjęcia przez Wieliczkę programu postępowania naprawczego – czyli przymusowych cięć wydatków i podwyżek podatków. Taki stan rzeczy, tuż przed wyborami, pogrążyłby Artura Kozioła ubiegającego się o reelekcję. W ostateczności, po sugestii ówczesnego prezesa RIO o przeczekaniu na końcowe sprawozdania i wyniki kontroli,  RIO wydało dla budżetu opinię pozytywną z zastrzeżeniem.

Budżet został zaplanowany z deficytem na 20 mln zł. Jednak nie deficyt jest był problemem. Podstawową nierealną kwotą w budżecie na rok 2024 były dochody ze sprzedaży nieruchomości gminnych, wpisane na 52 mln złotych. W uzasadnieniu wpisano działki, które nie nadawały się na sprzedaż pod wieloma względami. Zawyżono też dochody z opłat za śmieci, a zaniżono wydatki na śmieci.

Do kwietnia były burmistrz Artur Kozioł wykorzystał całą przysługującą rezerwę burmistrza na rok. Według informacji uzyskanych z urzędu, przez pierwsze 4 miesiące były burmistrz wydał ok 200 tys zł na catering oraz 500 tys zł na promocję i usługi foto-wideo. Było to znacznie więcej, niż przez cały rok 2022. W uproszczeniu można powiedzieć, że były burmistrz wydał niemal cała rezerwę na propagandę i kiełbasę wyborczą.

Wróćmy jednak do budżetu. Po 6 miesiącach z zaplanowanych 52 mln ze sprzedaży działek, zrealizowano dochód w wysokości 9 tys. zł (słownie: dziewięć tysięcy złotych). Większości działek, które miały być sprzedane, nawet nie wystawiono do przetargu. Innymi słowy, odchodzący burmistrz zostawił następcy wielką minę.

W rezultacie, by zachować nadzieję na utrzymanie płynności finansowej do końca roku, trzeba było wstrzymać nierozpoczęte inwestycje i zacząć cięcia wydatków w urzędzie. To jednak za mało – nadzieje na utrzymanie płynności oparta była na tym, iż wpłyną dodatkowe pieniądze od rządu jako subwencja wyrównująca, bo taka wpłynęła w sierpniu 2023 do Wieliczki w wysokości ok 35 mln zł. W tym roku liczono przynajmniej na podobną kwotę, czyli na ok 30-40 mln złotych.

Okazuje się jednak, że rządowa „kroplówka” na pewno nie będzie w takiej kwocie jak poprzednio, a poza tym, nie ma co na nią liczyć do końca października. W praktyce, rząd dołoży Wieliczce może połowę tego, co rok wcześniej. Czyli bardziej 15 mln, i to dopiero w listopadzie.

Promyk nadziei dały przetargi na sprzedaż nieruchomości w sierpniu, z których w tym roku powinno wpłynąć ok 14 mln złotych. To jednak niewiele, w porównaniu do planowanych 52 mln zl.

Sytuacja budżetowa stała się na tyle napięta, że z końcem sierpnia zrezygnował wieloletni skarbnik gminy. Rozpoczęły się desperackie próby ratowania budżetu. Z dniem 1 września, w zasadzie bez uprzedzenia, obcięto kursy komunikacji miejskiej. Na sesję 18 września przedstawiono radnym, również bez uprzedzenia, projekty uchwały dotyczące sprzedaży 10 nieruchomości, z których można byłoby pozyskać kilkanaście milionów złotych. Część radnych była jednak w szoku: do sprzedaży przedstawiono m.in. zabytkowy budynek w centrum miasta przy szybie Regis, a ponadto park przy ul. Św. Barbary oraz budynek nowego przedszkola na osiedlu Lekarka. Protesty radnych i mieszkańców były tak silne, że zanim rozpoczęły się obrady, burmistrz wycofał już z porządku obrad część uchwał o sprzedaży, a kolejna część odpadała w głosowaniach. Innymi słowy, ten ruch budżetu nie uratuje.

Pomóc ratować budżet miała też podwyżka opłat za śmieci. Od 2020 roku w Wieliczce nie było żadnej podwyżki śmieci – obowiązywała stawka 30 zł od osoby ze zniżką 1 zł na kompostownik. Burmistrz Artur Kozioł, szykujący się do szeregu wyborów (dla przypomnienia: do Sejmu, na burmistrza, do Europarlamentu) nie chciał ludzi do siebie zrażać podwyżkami opłat i koszty w znacznej części pokrywał z kredytu, które mógł brać. Nowy burmistrz przedstawił radnym propozycję stawki 45 zł od osoby – bo przy takiej kwocie bilansują się dochody i koszty. Z komisji gospodarki komunalnej wyszła jednak propozycja 42 zł, obowiązująca, co ważne, od listopada br. Ta propozycja wstępnie została pozytywnie zaopiniowana przez radnych z tej komisji. Podczas obrad 18 września jednak większość radnych, wybranych z komitetu Artura Kozioła oraz Koalicji Obywatelskiej – wycofała się z poparcia podwyżki. A to oznacza ok 2 mln mniej do końca tego roku.

Innymi słowy, próby ratowania budżetu nową sprzedażą nieruchomości oraz podwyżką opłat za śmieci spełzła na niczym. To jednak nie wszystko, bo urzędnicy z Wydziału Gospodarki Komunalnej przesłali radnym informację, że w ich budżecie skończyły się pieniądze i od 1 października nie mają umów na odbiór i utylizację śmieci. O ile śmieci w Wieliczce odbiera gminna spółka komunalna ZGK (Zakład Gospodarki Komunalnej), to już utylizacją zajmują się dwie prywatne firmy z Krakowa: Remondis i MIKI. I tu może być problem, aby świadczyły usługi dla Wieliczki na „kreskę”. Bo na taką „kreskę” usługi świadczy póki krakowska spółka miejska Wodociągi Krakowskie, gdzie Wieliczka zalega na ok 10 mln złotych za dostarczanie wody oraz przyjmowanie ścieków (Wieliczka nie ma swojej oczyszczalni ścieków).

Sytuacja jest zatem kryzysowa i nie widać ratunku, a w przypadku, gdy zagrożone jest wykonywanie zadań gminy (takich jak odbiór śmieci) Regionalna Izba Obrachunkowa powinna nakazać program naprawczy. Plusem programu naprawczego jest to, że można skorzystać z korzystnie oprocentowanych pożyczek rządowych. Minusem jest to, że trzeba dokonać radykalnych cięć i podwyżek opłat i podatków, żeby doprowadzić do stabilizacji finansowej gminy.

Przykładowo, uruchomienie postępowania naprawczego zawiesza fundusze sołeckie, które właśnie uchwalane były na zebraniach wiejskich w 29 sołectwach wokół Wieliczki. Na zebraniach można wyczuć, że mieszkańcy zupełnie nie rozumieją sytuacji i liczą na to, że nowy burmistrz może w końcu rozwiąże ich problemy, których poprzednik nie rozwiązał. Problemy, które zwykle wiążą się z ogromnymi nakładami finansowymi – czy to rozbudowa szkoły, czy to nowa linia autobusowa, czy chodnik, czy droga, czy kanalizacja… Tylko jak nowy burmistrz ma rozwiązać problemy, których poprzednik nie rozwiązał mając do dyspozycji setki milionów z kredytów? Kredytów, który a nowy burmistrz (i nowi radni) brać już nie mogą, a muszą stare długi spłacać.

Do tej pory w Wieliczce panowało przekonanie, że od gminy można coś dostać, że gmina może coś dać, pomóc. Teraz sytuacja się zmieni. To gmina będzie potrzebowała pomocy – głównie finansowej. A ponieważ kredyty się skończyły, pomoc ta będzie musiała iść z kieszeni mieszkańców, ewentualnie ze zbycia majątku gminy jakim są cenne nieruchomości, co do których, jak pokazały obrady 18 września, nie ma zgody.

Bez radykalnych decyzji kryzys będzie się pogłębiał. Rozpoczęte zostały inwestycje oświatowe – przedszkole na ul. Grottgera w Wieliczce, przedszkola w sołectwach Koźmice Wielkie i Zabawa, nowy budynek szkoły w Kokotowie (filia szkoły w Śledziejowicach). Wszystkie te inwestycje wymagają dodatkowych nakładów na wykończenie, infrastrukturę i utrzymanie – a na to póki co pieniędzy nie ma.

Kryzys uderzyć może w organizacje typu kluby sportowe, które co roku dostawały pieniądze na prowadzenie działalności. Tutaj, niestety, bez wsparcia mogą pojawić się ofiary, bo nawet dotychczasowe wsparcie nie wystarczało i np. klub Wiślanka Grabie musiał zawiesić działalność.

Najbardziej bolesne cięcia mogą dotyczyć komunikacji miejskiej – bo ta generuje olbrzymie koszty. To z pewnością wywoła niezadowolenie społeczne, bo komunikacja to element codzienności mieszkańców – dojazdy do pracy, do szkoły, do lekarza itp. Nie jest to jednak tak twardy obowiązek gminy, jak utrzymanie szkół i przedszkoli czy odbiór śmieci.

Sytuacja jest tym bardziej trudna, ze w radzie miejskiej nie ma zrozumienia problemu, a tym bardziej nie ma żadnych propozycji rozwiązania problemu. Większość radnych zachowuje się tak, jak by kryzysu nie było. Wynika to z dotychczasowego przeświadczenia, że radny to tylko bierze pieniądze z diety i domaga się, aby to i to było zrobione w jego okolicy. Czyli taki koncert życzeń i zero odpowiedzialności. Minie jeszcze sporo czasu, zanim radni zrozumieją, że ich kaprysy i bierność pogłębią kryzys, który odczują na własnej skórze.

Nawet jeśli jakimś cudem uda się zamknąć rok 2024 wykorzystując kruczki prawne i inżynierię finansową pozwalającą się zadłużać poza budżetem, to z pewnością będą trudności z uchwaleniem realnego budżetu na rok 2025. Rząd co prawda obiecuje samorządom wyższe dochody, ale realnie, w praktyce one wcale wyższe nie będą, bo mają zastąpić tzw. pieniądze kartonowe, czyli dotacje celowe na inwestycje typu drogi, kanalizacja, szkoły. Wieliczka, ewentualne dodatkowe pieniądze będzie musiała przeznaczać na spłatę długów. I pytanie, czy radni poprą taki jałowy budżet, gdzie nie będą widzieć inwestycji, które obiecali mieszkańcom?

Jedyny pozytyw, jaki w tym wszystkim może się pojawić, to aspekt edukacyjny, czyli „Polak mądry po szkodzie”. Kryzysu można było uniknąć, gdyby w 2021 roku udała się inicjatywa odwołania burmistrza Kozioła w referendum – bo już wtedy na ulotkach pisaliśmy, że dalsza niegospodarność i zadłużanie to ryzyko bankructwa gminy i wyższe opłaty.

Kryzys i działania naprawcze nowych władz spowoduje rozmowy i nakłoni do myślenia –  z czego wynika pogorszenie sytuacji? Innymi słowy, kryzysowa sytuacja Wieliczki to dobra lekcja ekonomii i ci, co mają odrobinę oleju w głowie, zrozumieją, że będzie to konsekwencja bierności mieszkańców wobec fatalnego zarządzania i zadłużania gminy przez byłego burmistrza Artura Kozioła – doktora nauk społecznych w dyscyplinie Nauki o Zarządzaniu i Jakości.

Poniżej spis umów kredytowych, które Wieliczka ma do spłaty.

Bartłomiej Krzych

Radny Rady Miejskiej w Wieliczce

Stowarzyszenie Otwarta Wieliczka