8 grudnia 2019, godz 10:30
Tu poprzedni wpis dotyczący śmieci w Wieliczce
Na końcu wpisu są dane wynikające z przetargu.
10 grudnia 2019 poznamy efekty przetargu na odbiór odpadów komunalnych dla miasta i gminy Wieliczka. Władzom Wieliczki mogą drżeć ręce przy otwarciu kopert z cenami ofertowymi firm odpadowych, ponieważ wynik przetargu wpłynie wysokość opłat za śmieci dla mieszkańców. Opłaty mogą wyjść poza ustawową skalę, co jest sytuacją bez precedensu.
Powróćmy do początku roku, kiedy wieliccy radni ustalali 50% podwyżkę opłaty za śmieci. Pomijając polityczne kwestie, na które samorząd nie ma wpływu, to oprócz radnego Michała Roehlicha, który wypunktował nieszczelność systemu, stanowczy głos zabrał radny Piotr Ptak. Złożył wniosek formalny o podjęcie systemowej uchwały, która zobowiązywałaby gminę do przedstawiania w październiku konkretnych wyliczeń realnych kosztów, na podstawie na podstawie, których radni podejmowaliby uchwałę o opłatach, które obowiązywałyby od 1 stycznia. Szczegóły w filmie.
Podejście jak najbardziej słuszne, zresztą tak robi większość gmin, np. Niepołomic. Co się jednak stało z tym wnioskiem? Mimo, iż pan Piotr Ptak jest w koalicji burmistrza, jego wniosek przepadł w eterze. Dlaczego? Trudno powiedzieć, być może dlatego, że w październiku były ważniejsze sprawy – np. dopilnowanie by banery burmistrza kandydującego do senatu były w odpowiednich miejscach.
Problem śmieciowy został zatem zostawiony na ostatnią chwilę. Nie ma już szans na uchwalenie nowych stawek od początku roku, bo to trzeba robić przynajmniej z 2 miesięcznym wyprzedzeniem. A żeby to zrobić, to trzeba wiedzieć, jaka stawka opłaty wystarczy na pokrycie kosztów.
Aby poznać koszty, gmina ogłosiła przetarg, który ma być „zakończony” 10 grudnia. Pojawia się pytanie, czy w przetargu w ogóle pojawią się jakieś oferty, ponieważ warunki przetargu przewidują odbierania śmieci nawet już od 1 stycznia 2020 r – z tym musi się liczyć firma odbierająca odpady podając cenę w przetargu, nawet jeśli umowa na dostarczanie śmieci zostanie podpisana później. Nie jest to zachęcające dla firm odpadowych.
Załóżmy jednak, że takie oferty się pojawią. Jaka może być ich cena? W Niepołomicach, które przetarg przeprowadziły we wrześniu, było to 1100 zł w przeliczeniu na tonę śmieci. Gmina Niepołomice oszacowała roczny tonaż odpadów na ok 8600 ton, a ceny firm w przetargu były na poziomie 9,5 mln zł. Dodajmy przy tym, że 8600 ton w przeliczeniu na 28 tys. mieszkańców, daje średnio 308 kg odpadów rocznie na jednego mieszkańca Niepołomic.
Jak wyglądają te liczby w przetargu na odbiór odpadów z Wieliczki? Otóż po pierwsze, gmina oszacowała tonaż na 23 tys. ton. Przeliczając to na 59 tys. mieszkańców, wychodzi 392 kg odpadów na mieszkańca. To aż 27% więcej, niż w sąsiednich Niepołomicach! Mało tego… te 23 tys. ton wydaje się zaniżone względem 22 tys. ton, które wg oficjalnych danych Zakładu Gospodarki Komunalnej oddano na składowiska w 2018 roku.
W przetargu nie ma informacji na jakiej podstawie gmina oszacowała ten tonaż, jednak wyszczególniono odbiór odpadów na 2 sektory: I-miasto i II-sołectwa. I tu jest pewna ciekawostka, bo okazuje się, że przeliczając ilość odpadów na mieszkańca w sołectwach jest to 308 kg (tak jak w Niepołomicach), natomiast w mieście jest to aż 519 kg śmieci na mieszkańca rocznie. Dlaczego dla mieszkańców miasta przewiduje się aż 70% wyższy tonaż odpadów? Czy faktycznie przeciętna 3 osobowa rodzina w mieście produkuje tyle śmieci, co przeciętna 5-osobowa rodzina w sołectwie?
Można pomyśleć, że to kwestia tego, że w Wieliczce znajduje się punkt selektywnego zbierania odpadów. Jednak w przedmiocie zamówienia przetargu nie ma o tym mowy, a poza tym odpady selektywne i gabarytowe stanowią mniejszość (ok 30%), a tonaż odpadów zmieszanych dla miasta i gminy oszacowano na podobnym poziomie: 7800 ton dla miasta i 8000 ton dla sołectw. Jednak w sołectwach mieszka aż o połowę więcej (35,5 tys.) mieszkańców, niż w mieście (23,5 tys.).
Niektórym od razu nasunie się myśl, że w sołectwach spalają śmieci w piecach, czym trują powietrze. Trzeba mieć tu na uwadze kilka wątków. Po pierwsze, w mieście też jest wiele domów (na oko 30% mieszkańców). Po drugie, śmieci są wytwarzane przez cały rok a w piecach ludzie pala tylko w sezonie grzewczym. Po trzecie, proceder spalania śmieci jest zakazany i zdecydowana większość mieszkańców jest tego świadoma i tego nie robi – zwłaszcza, że ma zapewniony nieograniczony odbiór odpadów. A po czwarte, większość domów ma piece gazowe lub nowej generacji, w których w ogolę trudno spalić śmieci.
Problemu należy się dopatrywać nie tyle w zaniżonym tonażu śmieci na osobę w sołectwach, co w zdecydowanie zawyżonym tonażu w mieście. Skoro tonaż śmieci w wielickich sołectwach jest podobny do tego, co w Niepołomicach, to raczej nie jest on zaniżony.
Natomiast rażąco wyższy tonaż na mieszkańca w mieście najprawdopodobniej wynika z tego, iż zawiera on tonaż śmieci generowany przez firmy – np. przez branżę budowlaną lub gastronomiczno- turystyczną, która w Wieliczce jest rozwinięta ze względu na turystów.
Zgodnie z obowiązującą uchwałą rady miejskiej, system odbierania odpadów w Wieliczce dotyczy wyłącznie gospodarstw domowych. Wielickie władze wyłączyły z opłat firmy, choć generalnie inne gminy tego nie robią. W założeniu dotychczasowej wielickiej uchwały, mieszkańcy mają płacić wyłącznie za odpady, które wygenerują w domach. Firmy mają gospodarować odpadami we własnym zakresie. Czy tak naprawdę się dzieje? Trudno to skontrolować. Przedsiębiorstwa mają niby obowiązek podpisania umowy na odbiór śmieci, ale czy to robią? A jeśli nawet mają umowy, to czy na odpowiednią ilość odpadów, którą generują? Bo przecież to żaden problem, by po pracy zabrać śmieci do domu, jeśli firma może na tym zaoszczędzić kilkaset złotych miesięcznie…
Znany jest również problem weryfikacji pochodzenia odpadów przywożonych na PSZOK – czyli punkt selektywnej zbiórki odpadów. W zasadzie każdy spoza Wieliczki, mając dane jakiegoś mieszkańca Wieliczki może sobie przyjechać i zostawić co chce. Co prawda, w 2019 r. wprowadzono obowiązek pokazania dowodu opłaty za śmieci, ale taka weryfikacja przysporzyła tylko zbędnej komplikacji mieszkańcom – bo przecież dla spryciarzy nie jest to wielki wysiłek by załatwić sobie taki świstek i znów masowo zwozić odpady, które są generowane przez firmy budowlane, a nie gospodarstwa domowe.
Podkreślenia wymaga jeszcze jedna kwestia. Czy tonaż śmieci odbieranych na składach odpadów jest rzetelnie naliczany? Trzeba mieć świadomość, że przy obecnych cenach, ciężarówka z 5 tonami śmieci wiezie towar o wartości 5 tysięcy złotych. Zatem niewielka różnica w tonażu, powoduje istotną różnicę finansową. Przykładowo – ciężarówka przywożąca rzeczywistą ilość 4,5 tony śmieci, może być z przymrużeniem oka zaokrąglona do 5 ton – które zostanie naliczone. Te pół tony zaokrąglenia, to 500 zł – które zyskuje składowisko – a tracą mieszkańcy Wieliczki. Składowisko, za przymrużenie oka – zapłaci „przymrużającym” np. 200 zł. Oczywiście opisana sytuacja jest czysto hipotetyczna, ale nie można jej wykluczyć. Ryzyko takich malwersacji jest bardzo duże, a pokusa rośnie wraz ze wzrostem cen za odpady. 23 tys. ton rocznie, w przeliczeniu na dni robocze, to prawie ok 95 ton odpadów dziennie. Zakładając cenę na poziomie 1100 zł za tonę, średnio dziennie na składowiska będą z Wieliczki przyjeżdżały śmieci warte nawet 100 tys. zł.
Jak wynika z powyższego, tonaż śmieci, za który zapłacą mieszkańcy, nie wydaje się odpowiadać ilości śmieci przez nich wytworzonych. Skupmy się jednak na tym, co nas czeka po 10 grudnia 2019.
Załóżmy, iż ceny w przetargu wyjdą po 1100 zł za tonę śmieci, czyli tak jak wyszło w Niepołomicach. Przy oczekiwanych 23 tys. ton odpadów, można się spodziewać kwoty 25 mln zł. Taką kwotę zgodnie z ustawą powinna uzyskać gmina Wieliczka w opłatach od gospodarstw domowych. I tu zaczynają się strome schody, a właściwie dramat, bo dojść może do sytuacji bez precedensu.
Do tej pory Wieliczka stosowała metodę od „gospodarstwa domowego”, zróżnicowaną od ilości osób (nota bene taki wariant jest niezgodne z ustawą, bo ponieważ stawki od gospodarstwa domowego muszą mieć jedną stawkę). Ustalono maksymalną opłatę od gospodarstwa na poziomie 85 zł. Problem w tym, że ustawa stanowi, iż taka opłata nie może być wyższa niż 5,6% dochodu rozporządzalnego w gospodarstwie domowym, określonym odgórnie dla całej Polski. Zgodnie z tym ograniczeniem, opłata od gospodarstwa nie może być wyższa niż 94,80 zł.
Pojawia się zatem pytanie, czy ta maksymalna stawka wystarczy do pozyskania 25 mln. Ile w Wieliczce mamy gospodarstw domowych? Z danych raportu o stanie gminy wynika, iż gospodarstw jest 15 tys., czyli maksymalna kwota do zebrania w ten sposób to 17 mln zł – za mało… a zaznaczmy, że mówimy tu o opłacie 94,8 nawet od 1-osobowego gospodarstwa domowego, miesięcznie, za segregacje. Co prawda, za brak segregacji nie ma limitu i ustawa dopuszcza wyższe stawki, jednak i to może nie wystarczyć, bo przy tych stawkach mało kto nie będzie segregował.
https://bip.malopolska.pl/umigwieliczka,m,324269,2019.html
Zatem wygląda na to, że metoda od gospodarstwa domowego w ogóle nie będzie możliwa do zastosowania. Ustawa dopuszcza jeszcze 3 inne metody: od mieszkańca, od zużycia wody i od powierzchni gospodarstwa domowego.
Przeanalizujmy teraz jak kształtowałaby się stawka w przeliczeniu na mieszkańca. Przy kwocie 25 mln kosztów gospodarowania odpadami i 59 tys. mieszkańcach, stawka wychodzi 35,31 zł miesięcznie za osobę. 35 zł. Nie 25 zł, które jest w Niepołomicach. Nie 15 zł, które ma być w Myślenicach i było do tej pory w Wieliczce. 35 zł od osoby, bez limitu, czyli 8 osobowe gospodarstwo zapłaciłoby już nie 85 zł, ale 280 zł. Miesięcznie, za selektywne.
Jednak i w tym przypadku obowiązują ograniczenia ustawowe i maksymalna stawka na mieszkańca nie może być wyższa niż 33,86 zł miesięcznie. Przy tej maksymalnej stawce za mieszkańca, gmina może pozyskać niecałe 24 mln zł. Zatem i ta metoda odpada, stosując rzetelnie założenia ustawy – iż opłaty mają pokrywać koszty gospodarowania śmieci.
Pozostają 2 metody – od zużycia wody i od powierzchni gospodarstwa. Jakie mamy zużycie wody w gospodarstwach w Wieliczce? Wg danych Zakładu Gospodarki Komunalnej (ZGK) w Wieliczce, w 2018 r. sprzedano gospodarstwom domowym 1,9 mln m3 wody.
Tu również mamy ograniczenia ustawowe i stawka za m3 nie może być wyższa niż 11,85 zł/m3, co dałoby maksymalną możliwą kwotę do uzyskania na poziomie 22,5 mln zł. To znów może nie wystarczyć na kwotę 25 mln, która może wyjść z przetargu..
Pojawia się tu jednak problem szczelności systemu gospodarki wodą. Otóż ZGK wyprodukowało w ciągu 2018 roku ok 1,5 mln m3 wody na stacjach w Węgrzcach i Bieżanowie, a dodatkowo zakupiło prawie 2,5 mln m3 wody z wodociągów krakowskich. Jednak z tych 4 mln m3 wody, ZGK sprzedało odbiorcom ok 2,6 mln, z czego 1,9 mln gospodarstwom domowym. Gdzie podziało się zatem prawie półtora miliona metrów sześciennych wody, które przy stawce 4 zł za m3 mają wartość ok 5 mln zł?! Mało tego, ta strata wody w 2018 roku była o prawie 30% wyższa, niż w 2017 roku, wiec niewykluczone, iż w 2019 roku będzie jeszcze większą. Co więcej, wg oficjalnego sprawozdania ZGK za 2018 r., koszt wyprodukowania 1 m3 wody wyniósł 1,06 zł. Dlaczego zatem od mieszkańców pobiera się aż 4 zł?! Jak to jest, że mimo tego iż mieszkańcy słono przepłacają za wodę, a dodatkowo gmina z podatków dopłaca 2,6 zł do kubika ścieków, ZGK co roku notuje kilkumilionowe straty i grozi mu ryzyko utraty płynności finansowej (takie stwierdzanie jest w raporcie ZGK). Dla porównania, w 2018 roku zakłady wodno-kanalizacyjne w Niepołomicach miały 3 mln zysku, podobnie jak i zakład komunalny w Skawinie.
Wróćmy do śmieci. Jeśli w przetargu wyszłaby kwota 25 mln zł, to pozostaje jeszcze metoda od powierzchni nieruchomości. Trudno określić, czy opłaty zebrane tą metodą wystarczą, ponieważ nie ma publicznie dostępnej powichrzeni mieszkalnej w Wieliczce. Maksymalna stawka w tej metodzie, to 1,35 zł za metr kwadratowy, zatem od domu o powierzchnie 150 m2 opłata wynosiłaby 203 zł, nawet jeśli mieszka w nim 1 osoba… trudno jednak wiązać powierzchnie domu z ilością generowanych śmieci – ta metoda wydaje się być najmniej fair, zwłaszcza przy tak dużych opłatach. Takie podejście co prawda ma być zastosowane np. w Białymstoku, ale tam maksymalna opłata naliczana od powierzchni domu wynosi 45 zł – bez względu na ilość mieszkańców. Tam, jak widać, potrafią odpowiednio gospodarować odpadami, tak by stawki były na akceptowalnym poziomie.
Jakie jest wyjście z sytuacji? Zawsze można liczyć na to, że cena w przetargu wyjdzie mniejsza, tj. np. poniżej 20 mln zł. Wtedy stawka wyniosłaby 29 zł od osoby. To jednak wydaje się mało realne – ponieważ tonaż na poziomie 23 tys. ton w 2020 roku wydaje się być znacznie zaniżony, skoro w 2018 roku składowiska przyjęły 22 tys. ton śmieci z Wieliczki. Firmy odpadowe zapewne to wiedzą i nie dadzą się nabrać na zaniżone szacunki.
Można też zrezygnować z przetargu i zastosować kreatywną księgowość, tak jak to do tej pory robiono – za pośrednictwem ZGK. Czyli doić mieszkańców na wyższych opłatach za wodę i dopłacać z podatków do śmieci, by stawka opłat była iluzorycznie niższa. Takie rozwiązanie pozwala kontynuować niegospodarność i tkwić w nieszczelnym systemie. Jest to szybkie i wygodne rozwiązanie dla władz, jak i dla mieszkańców, którzy nie są wnikliwi. Wątpliwe, czy będzie to korzystne ekonomicznie dla interesu gminy. Co prawda można powiedzieć, że jeśli ZGK będzie odbierać odpady, to będzie oszczędniej, jednak pytanie jaką stawkę ZGK będzie na bieżąco dostawać na składowisku odpadów – bo pamiętajmy, że Wieliczka takowego nie ma i korzysta ze składowisk prywatnych firm.
Tak było w 2018 roku, co wynika z oficjalngo raportu o stanie gminy, z którego możemy się dowiedzieć, ze w 2018 roku system opłat śmieciami się nie bilansował. Koszty sięgnęły prawie 9 mln zł, a z opłat, po odjęciu umorzeń i zaległości, uzyskano realnie niewiele ponad 6 mln zł. Jak została pokryta reszta kosztów? Z podatków, które powinny iść na inne cele, np utrzymanie i remonty dróg.
Należy się zatem liczyć z tym, że burmistrz i jego radni kryzys śmieciowy rozwiążą w sposób, który jedynie uspokoi sytuacje przed świętami, co może doprowadzić do jeszcze gorszej sytuacji w przyszłości. Dokładnie takie gaszenie pożaru było na początku 2019 roku, kiedy podnoszono opłatę z 10 do 15 zł. Burmistrz i jego koalicyjni radni nie wyciągnęli odpowiednich wniosków, nie podjęli żadnych stanowczych działań, które realnie uszczelniałyby system gospodarowania odpadami w Wieliczce i teraz za ich bezczynność zapłacą mieszkańcy w horrendalnych podwyżkach. Bo one będą, bez względu na to, czy burmistrz pokryje cześć kosztów za śmieci ograniczając wydatki na utrzymanie dróg (na 2020 rok zaplanowano rekordowo niską kwotę na ten cel).
Na swoje usprawiedliwienie przedstawiciele burmistrza budują nieprawdziwą narracje, że wszystkiemu winny jest rząd i opłata środowiskowa, co jest bzdurą. „Opłata środowiskowa” istotnie wrośnie w tym roku, ale nawet gdyby nie wzrosła, to ogromna podwyżka w Wieliczce byłaby nieunikniona. Oczywiście, są sprawy, na które ani burmistrz ani radni nie mają wpływu, na przykład wymogi ustawowe jak wymuszani segregacji, która wbrew pozorom się nie opłaca, jak ceny na składowiskach, jak brak odpowiedniej polityki recyklingowej w Polsce. Ale to dotyczy każdej gminy w Polsce, a skokowe podwyżki do granic możliwości w Wieliczce będą wynikać głównie z niegospodarności wielickich władz. I to nie tylko w kwestii nieszczelnego systemu gospodarowania śmieciami, wodą i ściekami, ale również przez wieloletnie zaniedbania i brak odpowiedzialnej polityki rozwojowej. Władze Wieliczki wiedząc, że będą przyjmować tysiące nowych mieszkańców, powinny już kilka lat temu zadbać o to, by w okolicy powstało komunalne składowisko odpadów. Jeśli w gminie Wieliczka nie ma na to miejsca, to może gdzieś w powiecie wielickim – w porozumieniu z innymi gminami. Taka inwestycja pozwoliłaby nie tylko obniżyć koszty dla mieszkańców Wieliczki, ale również zarabiać na tym śmieciowym biznesie, który w ostatnich latach, w naszej okolicy stał się wyjątkowo lukratywną branżą.
Niestety budowanie składowiska odpadów, które obniża koszty i generuje dochody, to nie jest coś, czym można zabłysnąć w oczach wyborców, zwłaszcza jeśli ma się w zamiarach daleko idącą karierę polityczną. O wiele lepiej wygląda Mediateka, budowana kosztem o równowartości 2 kompleksów szkolnych, czy nowe eko-autobusy wożące więcej powietrza niż ludzi, do których trzeba będzie co roku dopłacać kilka milionów, czy „wodne miasteczko” w Bogucicach, które w zamyśle ma nas uniezależnić od Krakowa, a w praktyce niczego nie zmienia, bo zastąpi jedynie twardą wodę z Bieżanowa na twardą wodę z Bogucic. Większość wody nadal będzie pochodzić z wodociągów krakowskich, które południową część gminy Wieliczka zaopatrują w miękka wodę z rzeki Raby. Wodę, której ZGK w Wieliczce kupuje prawie 2 razy więcej, niż sprzedaje mieszkańcom, a ponad milion kubików tej wody idzie nie wiadomo gdzie.
Kiedy próbowałem poruszyć te tematy wśród wielickich radnych na zebraniu – Komisji Ochrony Środowiska i Gospodarki Komunalnej, zostałem zakrzyczany i odebrano mi głos. Wg nich wszystko działa w porządku i wyższą stawkę za śmieci mieszkańcy muszą po prostu przełknąć.
Podsumowując, stawka 25 zł to optymistyczna wersja. Bardziej prawdopodobne wydaje się 30, albo 28 przy kombinacjach z kreatywną księgowością (np. przerzucenie pieniędzy z remontów dróg na dopłat śmieci, co wedle prawa nie powinno mieć miejsca). Niewykluczone, że będzie to najwyższa stawka w okolicy, a nawet w Polsce. Wynika to głównie z niegospodarnością i nieszczelnością systemu gospodarowania odpadami w Wieliczce: zaniżonej liczby osób objętych systemem opłat, zawyżonej ilości odpadów oraz braku odpowiedzialnej polityki rozwojowej gminy. Można powiedzieć, iż stawka opłat za śmieci, jest miarą niegospodarności gminy.
Na koniec taka refleksja. W ostatnim czasie CBA zatrzymało Burmistrza Niepołomic, zarzucając mu złamanie prawa zamówień publicznych i niegospodarność przy budowie szkoły, a dokładnie wydanie ponad 500 tys zł na „koncepcje szkoły” dla wybranej firmy bez przetargu. Choć te zarzuty nie są bezpodstawne, bo to kwota rażąco wysoka jak za taką usługę, to jednak skala niegospodarności w Wieliczce wydaje się być o wiele wyższa. O ile wyborcy mogą wybrać niegospodarnego burmistrza, to radni powinni go kontrolować i nie pozwalać na niegospodarność, która uderza w mieszkańców. Niestety w Wieliczce większość radnych robi bezrefleksyjnie to co im burmistrz powie. Akceptacja radnych na działania burmistrza, to akceptacja dalszej niegospodarności i wyższych kosztów dla mieszkańców.
Autor: Bartłomiej Krzych
Wynik przetargu: