STOP-SCT

Jutro 11.01 o godz. 9:00 w sali nr 3 w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym przy Ul Rakowickiej w Krakowie obędzie się posiedzenie w sprawie mojej skargi na Strefę Czystego Transportu w Krakowie (sygn. II SA/Kr 484/23). Jako skarżący będę brał udział w tym procesie – oprócz tego będą rozpatrywane też 2 pozostałe skargi na SCT, m.in. wojewody. Dam znać o wyniku.
Mysle że od 8:30 będę dostępny dla mediów pod nr 519-871-528 oraz messengerem. Na 10:40 zaplanowana jest konferencja prasowa pod WSA.

———-

Z impetem ruszyła obywatelska inicjatywa uchwałodawcza, której celem jest uchylenie Strefy Czystego Transportu w Krakowie. Prawo wymaga 300 podpisów, aby temat pojawił się na Radzie Miasta Krakowa, tymczasem przez 6 dni podpisało się już ponad 3500 osób!

Pan Bartek jest jednym z pełnomocników komitetu Kraków dla Kierowców, który uruchomił te inicjatywę.

Pokażmy siłę i podpisujmy dalej, możesz zrobić to bezpiecznie przez podpis zaufany po linkiem poniżej:

https://www.bip.krakow.pl/obiu/2023/120

Zobacz o co chodzi w Strefie Czystego Transportu w Krakowie na video z konferencji prasowej komitetu Kraków dla Kierowców:

Poniżej treść uchwały Rady Miasta Krakowa o wprowadzeniu Strefy Czystego Transportu:

Tutaj można zapoznać się z treścią i uzasadnieniem obywatelskiej uchwały, której celem jest uchylenie uchwały o wprowadzeniu SCT w Krakowie.

PONAD 7,5 tysiąca osób poparło obywatelski projekt uchylenia SCT – złożony 10 listopada 2023 w Krakowskim magistracie. Więcej informacji tutaj:

https://glos24.pl/kolejne-obywatelskie-veto-w-krakowie-waza-sie-losy-strefy-czystego-transportu

W paragrafie 5 uchwały o wprowadzeniu SCT w Krakowie, widnieje zapis, iż pojazdy dopuszczone do SCT oznacza się nalepką. To oznacza bezsensowne nalepkowanie nawet nowych aut i wszystkich motocykli! Za brak nalepki będzie mandat!

SCT nie zlikwiduje smogu w Krakowie! To udowodnione podczas pandemii – szczegóły poniżej:

Tu więcej o wadach prawnych uchwały o SCT w Krakowie:

Ile jeszcze damy się Ukrainie poniżać w kwestii Wołynia i Kresów?

Prezydenci PL i UA oddali hołd „niewinnym ofiarom Wołynia”. I co z tego, jak te ofiary nadal nie mają grobów, bo nie chcą tego władze Ukrainy?

Oddanie hołdu niewinnym zmarłym to nic nowego i nadzwyczajnego, to coś naturalnego. Ale te ofiary nie umarły z głodu, choroby czy tsunami. Oni zostali bestialsko zamordowani na zlecenie obecnych bohaterów Ukrainy. Za to, że byli Polakami. Dlaczego Prezydent PL na Ukrainie boi się potępić ludobójstwo dokonane przez banderowców UPA? Gdzie realne działania? Dlaczego rozmiękczamy temat nazywając krwawe ludobójstwo „bolesną historią”? Bolesne to mogą być miesiączki. Każdy kto tak mówi, powinien pierdolnąć się siekierą w łeb i wtedy to sobie to nazywać swoja bolesną historią.

Co to za nowomowa, że sprawa jest delikatna, że czas nie ten? Jak długo jeszcze czas będzie „nie ten”? Przecież sprawa Wołynia była przez władze Ukrainy negowania przed rokiem 2022. Dla władz Ukrainy sprawa nie jest delikatna – potrafią teraz domagać się odnowienia pomników barbarzyńców UPA na polskich ziemiach, gdzie banderowcy UPA mordowali niewinne polskie rodziny.

Minęło 500 dni od rosyjskiej inwazji na Ukrainie, czyli prawie 1,5 roku. Jak podało ONZ, zginęło 9 tysięcy cywilów. Jak w Buczy zostało zastrzelonych kilkaset cywilów, to Ukraina GRZMIAŁA o ludobójstwie. Polski wiceminister MSWiA i „patriotyczni” dziennikarze mówili wtedy publicznie o ludobójstwie. Władze Łotwy i Estonii oficjalnie uznały Buczę za ludobójstwo. Jak to się ma do ponad 100 tysięcy bezbronnych  cywili, w tym kobiet i dzieci, bestialsko wymordowanych na Wołyniu i Kresach w latach 1943-45? Czy nasze władze zadbały o to, żeby wszystkie nasze sąsiednie, bratnie kraje uznały już Wołyń za ludobójstwo?

Minęło 80 lat od barbarzyńskiego ludobójstwa UPA. Ofiary nie mają grobów na Ukrainie, oprawcy mają pomniki w Polsce. Nacjonalizm i banderyzm na Ukrainie ma się coraz lepiej, a nasze obecne władze w Polsce patriotów walczących o pamięć ofiar i potępienie oprawców nazywają ruskimi onucami i agentami kremla.

Czy za tę ogromną pomoc prywatną i publiczną wobec Ukrainy w po 24 lutego 2022, nie powinniśmy liczyć na coś więcej? Czy żądanie odnowy pomników UPA po polskiej stronie nie jest przejawem braku szacunku i arogancji władz Ukrainy wobec Polaków?

Dla mnie, każdy kto rozmydla lub przemilcza temat, twierdzi że „czas nie ten”, że teraz Bucza ważniejsza niż Wołyń i Kresy, nie powinien nazywać się patriotą i powinien się zastanowić, czy w ogóle jest Polakiem.

Poniżej krótkie nagranie (short) ukazujące pomniki UPA po polskiej stronie.

Oryginalne fotki:

Premier Morawiecki i krzyż z patyków na Wołyniu:

https://www.wprost.pl/opinie-i-komentarze/11298145/morawiecki-z-wizyta-w-ukrainie-zbrodnia-wolynska-byla-ludobojstwem.html

Prezydent Zełeński z żołnierzami w Donbasie

https://www.o2.pl/informacje/zelenski-kompletnie-zaskoczyl-zolnierzy-ich-miny-mowia-wszystko-6913228838517472a

Więcej o mordach banderowców UPA w Nowinach Horynieckich:

Pomnik w miejscu śmierci jednego z banderowców UPA „Stiaha”

Nowy podatek i pseudo-ekologia w Krakowie. Miasto będzie dla bogatych.

Wprowadzony przez Unie Europejską nowy podatek od paliw kopalnych oraz system ETS2 obciąży użytkowników energii z gazu i węgla. Tymczasem, wbrew pozorom, zdecydowana większość mieszkańców Krakowa właśnie z gazu i węgla ma ciepłą wodę i ogrzewanie. Nowy podatek nie obejmie ciepła z drewna, ale to póki co jest w Krakowie zakazane. Zakazane w Krakowie mają być też starsze auta spalinowe, mimo iż teoretycznie mogą działać one działać na biopaliwa, tak jak jest to w Brazylii. Nielogiczna walka o klimat będzie Krakowian sporo kosztować, ale kto bogatemu zabroni? Gorzej z biedniejszymi

Ostatnie dane o wynagrodzeniach w Polsce wskazują że najwyższe średnie wynagrodzenie przypada na Kraków.

https://www.rp.pl/wynagrodzenia/art38059841-krakow-placi-najlepiej-zdetronizowal-warszawe

Średnia oczywiście nie oddaje jednak tego co zarabia większość, bo ta ma zwykle dochód mniejszy niż średnia krajowa. Do tego dochodzą emeryci i renciści. A wkrótce życie w Krakowie stanie się znacznie droższe. W imię walki o klimat i czyste powietrze, co niby ma wydłużyć życie.

Już od ponad trzech lat obowiązuje w Krakowie tak zwana uchwała antysmogowa dla Krakowa. Sprowadza się ona do zakazu spalania paliw stałych. Głównie chodzi tu o węgiel ale również też drewno i jego pochodne: brykiet i pellet. Przez wiele lat namawiano mieszkańców Krakowa do przejścia na ogrzewanie gazowe i olejowe lub podpięcia do elektrociepłowni zasilanej węglem.

Powietrze w Krakowie co prawda się poprawiło, ale ten proces miał miejsce w całej Polsce. Co więcej, w Krakowie nadal średnioroczne stężenia zanieczyszczeń powietrza są najwyższe w Polsce, a czasem i na świecie. Walka o czyste powietrze miała poprawić długość życia, a ta nie tylko nie wzrosła, ale po covidowych lockdownach znacznie spadła i cofnęła się do poziomu sprzed 20 lat. A jak już mowa o lockdownach, to mimo drastycznego ograniczenia ruchy aut, smog w Krakowie był w zasadzie taki sam. Podsumowując ogromnym nakładem kosztów nie osiągnięto w Krakowie ani czystego powietrza ani dłuższego życia. Chodź tu też trzeba zaznaczyć, że mimo zanieczyszczeń powietrza w Krakowie ludzie żyją najdłużej w Polsce Według oficjalnych danych GUS. Dla przeciętnego zjadacza chleba trudno to wszystko pojąć, ale jedno jest pewne – wszystko przekłada się na ograniczenia wolności i wyższe koszty życia.

Uchwała antysmogowa doprowadziła de facto do tego, że generalnie Kraków oparty jest na paliwach kopalnych, głównie gazie i węglu. Nawet jak, ktoś ma pompę ciepła, to w zimie prąd produkowany jest głównie ze spalania węgla i gazu. A to właśnie na te paliwa Unia Europejska nałożyła nowy podatek tak zwany ETS2. Jest to element polityki klimatycznej polegającej na odchodzeniu od paliw kopalnych w celu walki z globalnym ociepleniem. Jaki sens ma Taka walka skoro same Chiny w tydzień zużywają więcej węgla niż Polska przez cały rok?

Sens nie ma tu najwyraźniej większego znaczenia. Dla biurokratów z Brukseli ważniejsze jest to, że będą mieli nowe dochody z łupienia Polaków, które potem dumnie będą przyznawać jako dotację na technologie zaprzyjaźnionych korporacji. Tak jak było z wymianą pieców na gazowe – Viessman, Vaillant, Junkers itp – w zasadzie same niemieckie marki. Polskich ekologicznych kotłów na węgiel, drewno i pellet UE nakazuje nam ograniczać.

Nowy podatek to nie wszystko, bo już od 2027 roku w UE zakazany ma być montaż nowych pieców gazowych. Przy zakazie kominków jedyne rozwiązanie to ogrzewanie pompą ciepła. Wydatek ze zmianą instalacji trzeba liczyć od 50 000 do 100 000 zł. Starszy mi mniej zamożnym po prostu lepiej będzie się z Krakowa wyprowadzić, bo na sieć ciepłowniczą obrzeża miasta nie mają co liczyć Przez najbliższe 10 lat. Ale ogrzewanie to nie jedyny problem bo jest jeszcze nowa uchwalona strefa czystego transportu w Krakowie pierwsza taka w Polsce. Podobnie jak z zakazem kominków obowiązuje na terenie całego Krakowa. Z ruchu wyeliminowane mają być starsze auto spalinowe, zatem kto będzie chciał po nim jeździć będzie musiał kupić nowe. Najlepiej elektryczne choć, ci co mają parking w garażu podziemnym z czasem też mogą mieć problem bo już pierwsze parkingi podziemne w Polsce zostały zablokowane dla aut elektrycznych z uwagi na niemożliwość ugaszenia ich podczas pożaru. I tu też warto się zastanowić, czy auta elektryczne są takie ekologiczne , a spalinowe szkodliwe? Póki prąd mamy z węgla, auta elektryczne de facto będą zasilane węglem. Obecna technologia budowy akumulatorów do aut elektrycznych też z ekologią ma niewiele wspólnego, potrzebny do nich pierwiastki jak lit czy kadm też wydobywane są w kopalniach. Natomiast silniki spalinowe niekoniecznie muszą spalać produkty ropo-pochodne. Silniki diesla z powodzeniem mogą działać na olej rzepakowy, a benzynowe – na bioetanol. Tak jest od wielu lat w Brazylii, gdzie biopaliwa są obowiązkowo dodawane do paliw, dzięki czemu znacznie obniżają koszt paliwa.

https://www.auto-swiat.pl/wiadomosci/aktualnosci/auto-na-alkohol-czyli-produkcja-biopaliw-w-brazylii/dz6n1w7#slajd-1

Oprócz tego biopaliwami regulują rynek rolny i import ropy. W przypadku urodzaju zwiększa się ilość biopaliw, a zmniejsza import ropy. W Polsce nie mówi się o tym na poważnie, a UE pod wpływem polityczno-biznesowego lobby chce po prostu jak najprędzej zakazać aut spalinowych.

Wobec powyższego rozsądnym rozwiązaniem dla biedniejszych osób jest wyprowadzka z Krakowa. Z tym, że sprzedać starszego mieszkania czy domu też nie będzie łatwo, bo najpierw trzeba będzie zdobyć świadectwo energetyczne, czyli kolejny nowy wymysł Unii Europejskiej obowiązujący już od niedawno w Polsce, oczywiście dla ratowania klimatu.

Każdy problem chwilowo można rozwiązać wsparciem finansowym przez rząd. Tak jak problem niekontrolowanego importu zboża z Ukrainy rząd rozwiązał tym, że przeznaczy 10 miliardów na wsparcie dla rolników. A skąd te 10 miliardów? No najwyżej się wydrukuje. Najwyżej znów będzie inflacja, która znów najbardziej uderzy w najbiedniejszych. Nowa polityka klimatyczna Unii uderzy też w polskie rolnictwo, bo przecież ono też wymaga paliw i energii – choćby do ogrzewania szklarni do uprawy sadzonek i warzyw. Efekt będzie taki że jedzenie dla przeciętnego mieszkańca będzie albo droższe, albo gorszej jakości (wytworzone za granicą tam, gdzie można tanio produkować bez regulacji UE). A to w praktyce będzie mieć negatywny wpływ na zdrowie. A przecież wszystko zaczęło się od tego, że mieliśmy być zdrowsi i żyć dłużej…

Wniosek do Prezydenta o referendum w sprawie przyśpieszonej polityki klimatycznej UE w Polsce

Poniżej treść do Prezydenta RP Andrzeja Dudy o rozpatrzenie wniosku o zarządzenie referendum ogólnokrajowego w sprawie wprowadzania przyśpieszonej polityki klimatycznej UE w Polsce:

Wieliczka, 12 kwietnia 2023 r.

Wniosek do Prezydenta RP Andrzeja Dudy

o zarządzenie referendum ogólnokrajowego

w sprawie wprowadzenia przyśpieszonej polityki klimatycznej UE

Niniejszym zwracamy się do Prezydenta RP z wnioskiem o przeprowadzenie referendum ogólnokrajowego w sprawie wprowadzania przyśpieszonej polityki klimatycznej UE w Polsce i przedkładamy propozycję pytania referendalnego::

Czy jest Pan/Pani za wprowadzaniem w Polsce polityki klimatycznej Unii Europejskiej, zmierzającej  do eliminacji energii z węgla i gazu, aut spalinowych oraz starszych budynków, a także do wielu ograniczeń w rolnictwie, w celu przyśpieszonej redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2030?

UZASADNIENIE

Ustawa o referendum ogólnokrajowym w art. 60 daje prawo Prezydentowi RP, za zgodą Senatu RP, zarządzenia referendum ogólnokrajowego w sprawie o szczególnym znaczeniu dla państwa. Z takiego uprawnienia skorzystał w 2015 roku poprzedni Prezydent RP, Pan Bronisław Komorowski.

Sprawą niewątpliwie ważną dla kraju jest polityka klimatyczna Unii Europejskiej, co do której w Polsce, delikatnie mówiąc, od dawna nie ma jednomyślności. Dodatkowo, 14 marca 2023 r. Parlament Europejski zagłosował za podniesieniem poprzeczki w zakresie redukcji gazów cieplarnianych do 2030 r. z 30% do 40% w porównaniu z poziomem z 2005 roku. Rozporządzenie to ponad dwukrotnie zwiększa wymogi redukcji gazów cieplarnianych dla Polski względem poprzednich wymogów[1], przy czym jak wiemy rola Polski w ociepleniu klimatu jest znikoma.

Tzw. „walka o klimat” może doprowadzić do zubożenia polskiego społeczeństwa oraz ograniczenia swobód i wolności obywatelskich poprzez m.in. zakaz kotłów węglowych i gazowych, zakaz aut spalinowych (uchwalane obecnie w miastach tzw. strefy czystego transportu) oraz ograniczenia handlu budynkami, które nie mają certyfikatów energetycznych. Na polityce klimatycznej UE ucierpieć może, również polskie rolnictwo, które już obecnie przeżywa kryzys związany z nielimitowanym importem z Ukrainy, na co przyzwala UE. Część polskiego społeczeństwa i klasy politycznej uznaje jednak walkę o klimat jako priorytet. Referendum pomogłoby rozstrzygnąć te kwestie.

W liście do Pawła Kukiza z 7 lipca 2020 roku (załącznik) Pan Prezydent przyznał, że Polacy powinni uzyskać większe możliwości bezpośredniego decydowania o sprawach państwa i wpływania na politykę oraz że powinno się ożywić instytucję referendum. Wielu Pana wyborców uwierzyło w te słowa.

Jeśli nie jest Pan przekonany co do słuszności referendum, to czy jest Pan w stanie zadeklarować skierowanie projektu postanowienia o zarządzeniu referendum w/w sprawie do Senatu w ciągu miesiąca od złożenia do Pana Prezydenta petycji popartej przez pół miliona Polaków (również nieletnich, bo to dotyczy ich przyszłości), którzy podadzą imię, nazwisko, rok urodzenia, miejscowość zamieszkania i podpis lub petycji elektronicznej za pomocą stworzonego w tym celu formularza internetowego na Pana stronie www.prezydent.pl?

Będziemy wdzięczni za niezwłoczną odpowiedź.


[1] https://www.europarl.europa.eu/news/pl/headlines/society/20180208STO97442/ograniczanie-emisji-gazow-cieplarnianych-w-ue-krajowe-cele-na-2030-r

Wersja PDF wniosku:

Wersja PDF listu z wnioskiem

Projekt zmian – Obywatelska Inicjatywa Ustawodawcza

W dniu 22 marca 2023 r. Pan Bartek wystosował do Rzecznika Praw Obywatelskich poniższy wniosek związany ze zmianą w Ustawie o wykonywaniu inicjatywy uchwałodawczej przez obywateli. Projekt zmian w ustawie jest dostępny na dole strony.

Dzień dobry,

Zwracam się z wnioskiem do Rzecznika Praw Obywatelskich o ocenę załączonego projektu ustawy (zawartych w uzasadnieniu postulatów) i ewentualne wsparcie działań w kierunku zmiany Ustawy o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli.

Głównym celem projektu jest umożliwienie elektronicznej zbiórki podpisów pod obywatelskim projektem ustawy, ponieważ w dzisiejszych czasach „papierowe” zbieranie wszystkich wrażliwych danych rodzi wiele problemów i barier.

Ten roboczy projekt zapewne wymaga doszlifowania zapisów. Warto by było jednak zacząć od tego, z jakimi postulatami się RPO zgadza, a z jakimi nie i czy może proponuje inne zmiany.

Obecny okres przed wyborczy to dobry czas na takie zmiany, świadczy o tym choćby podjęty projekt zmian w ustawie o referendum lokalnym.

Pozytywna opinia RPO lub samo wskazanie zasadności zmian byłoby dobrym początkiem do dalszych działań i szukania szerszego poparcia.

Będę wdzięczny za odpowiedź.

Zachęcam załączone pro-obywatelskie środowiska do drążenia i nagłaśniania tematu.

Bartłomiej Krzych
www.panbartek.pl

Stowarzyszenie Otwarta Wieliczka

Partner Fundacji PAFERE (pafere.org

Projekt PDF

Projekt WORD

Zmiana ustawy o referendum – bat na lokalne sitwy?

9 marca br. Sejm przyjął projekt ustawy o zmianie ustawy o referendum lokalnym. Projekt, którym chwali się Paweł Kukiz, zakłada wiele pro-obywatelskich zmian, ale nie poparła go opozycja oraz, co ciekawe, większość posłów Solidarnej Polski, będącej w klubie poselskim PiS. Teraz ustawa trafi do Senatu, gdzie może napotkać na trudności, bo tam większość ma opozycja.

Poselski projekt zmiany ustawy o referendum lokalnym trafił do sejmu jeszcze w 2021 roku. Prace nad nim przyspieszyły, kiedy Paweł Kukiz wszedł w Koalicję z PiS. Nowe przepisy wydłużają czas na zbieranie podpisów z 2 do 6 miesięcy, zmniejsza ilość podpisów koniecznych do przeprowadzenia referendum z 10% do 5% mieszkańców gminy, zmniejsza o połowę wymaganą frekwencję, ale wprowadza też pewne ograniczenie tzw. okienka referendalne dla referendów tematycznych, których termin będzie wyznaczał premier dwa razy w kadencji.

Projekt był ostro krytykowany na mównicy sejmowej przez posłów opozycyjnych. Oto kilka wypowiedzi:

Joanna Fabisiak Koalicja Obywatelska: „Niejasna jest filozofia tej ustawy… czemu ma służyć to referendum, komu ma służyć to referendum, na pewno nie lokalnej społeczności, bo ta ustawa w tej formie nikomu nic nie daje.”

Zdzisław Wolski (Lewica): „Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, że lokalni populiści będą organizowali referendum na temat, że woda ma być za darmo… doprowadzi to do walki z samorządem”

Mirosław Suchoń (Polska2050):  „Tego rodzaju rozwiązanie (niższy próg wyborczy) spowoduje, że to będzie początek sporów społecznych, więc pytanie czy nie powinno się zrobić zmian aby ten próg znacząco podwyższyć.”

Obniżony próg ważności referendum nie podobał się tez analitykom Biura Analiz Sejmowych, które wskazało również na kilka zasadnych mankamentów formalnych i niejasności (które być może były źródłem sprzeciwu posłów związanych z ministrem sprawiedliwości i jego partii Solidarna Polska). Opinia Biura Analiz Sejmowych zawiera miedzy innymi takie zdanie:

„Teoretycznie nawet niewielka (a więc niereprezentatywna dla ogółu wspólnoty samorządowej) grupa mieszkańców mogłaby stosunkowo łatwo doprowadzić do odwołania danego organu. Ponadto organy samorządowe mogłyby funkcjonować w obliczu  „stałej groźby odwołania”, potencjalnie podejmując decyzje pod wpływem innych kryteriów niż kierowanie się dobrem całej wspólnoty samorządowej”

Biuro Analiz Sejmowych żyje najprawdopodobniej w świecie teorii i nie dostrzega patologii jakie mamy w samorządach. Czy obecnie władze samorządów kierują się dobrem całej wspólnoty samorządowej? Oczywiście, że nie. Jest wręcz przeciwnie, kierują się zwykle interesami swojego lokalnego układu. Przykładowo, jeśli dany wójt ma przychylność strażaków OSP, to rozbuduje im strażnice albo kupi nowy samochód gaśniczy, mimo iż konieczności wymaga gminna droga dojazdowa do prywatnego przedszkola, którego właścicielem jest oponent wójta. O kwestii  mianowania i nagradzania pracowników urzędu oraz prezesów spółek i rad nadzorczych można by pisać i pisać, ale w skrócie, niemal zawsze głównym kryterium są znajomości osobiste i korelacje lokalnego układu, a nie najwyższe kompetencje czy korzyści społeczne. I stąd zwykle zarządy spółek komunalnych i rady nadzorcze to osoby bliskie włodarzowi samorządu, często nie mające dostatecznej wiedzy i doświadczenia.

Co do polityków Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i Polski2050, nie dziwi sprzeciw, ponieważ ich elektorat to głównie duże miasta, w których mają swoich włodarzy, a ci z kolei nie chcą, żeby ktoś patrzył im na ręce, a tym bardziej pokrzyżował plany.

Dziwi fakt, iż razem z opozycją głosowali posłowie Solidarnej Polski. Być może wynika to z kwestii niejasności formalno-prawnych projektu, a być może są to rozgrywki wewnątrzpartyjne klubu PiS, który wszedł w koalicję z posłami Kukiz15 w zamian właśnie za zmianę ustawy o referendum lokalnym, za co Pawłowi Kukizowi medialnie oberwało się zarówno ze strony tzw. opozycji „totalnej” jak i opozycji „wolnościowej”. Ci drudzy (Konfederacja, Wolnościowcy) w przeciwieństwie do odwiecznych oponentów PiS, poparli pro-obywatelskie zmiany w referendach. Jednak stanowczy głos sprzeciwu „opozycji totalnej” nie jest bez znaczenia, ponieważ opozycja ma większość w Senacie, który może chcieć blokować zmiany.

Tak czy inaczej, obecni samorządowcy są bezpieczni. Nawet jeśli ta zmiana ustawy o referendum lokalnym zostanie podpisana przez Prezydenta, to ma wejść w życie dopiero od 1 stycznia 2024, a zatem referendalny bat na samorządy będzie działał dopiero od następnej kadencji.

Znaczne obniżenie progu ważności referendum stawia pytanie, czy włodarze, przeciwko którym planowane jest referendum, nadal będą namawiać do bojkotu, jak to zwykle bywa. Dotychczasowy próg ważności na poziomie 30% frekwencji (czy 3/5 frekwencji w wyborach) zwykle był zaporowy dla inicjatorów i powodował nieważność referendum, choć niedawno udało się to w małej gminie w Będzinie na Pomorzu. Co ciekawe, odwołany w referendum wójt kandydował ponownie, ale przegrał z kretesem uzyskując tylko 12% poparcia.

Artur Dziambor z koła poselskiego Wolnościowcy w wywiadzie dla Fundacji PAFERE stwierdził, że jeśli zmiany wejdą w życie, to referenda będą odbywały się znacznie częściej, a włodarze samorządów będą się bali robić akcje w stylu „nie idźcie głosować”, bo przy progu 15% jest już duże ryzyko przekroczenia tej frekwencji. Dodał przy tym, że w jego ocenie referenda powinny być „bezprogowe”, ale równolegle z wprowadzaniem praw i zasad demokracji bezpośredniej należy kłaść nacisk na edukację społeczną i rozwój lokalnych mediów. Ponadto stwierdził, że co prawda zmiana ustawy o referendum to inicjatywa Pawła Kukiza, ale jest to również w interesie PiS, bo najbardziej uderza w burmistrzów i prezydentów miast, którzy zwykle są w opozycji do PiS. Zatem taki referendalny bat na samorządy rządowi jest nawet na rękę. Zgodził się jednak przy tym, że w dużych miastach jest większa niegospodarność i mniejsza kontrola społeczna. Na dotychczasowych zasadach w  jego rodzinnej Gdyni musiałby zebrać 25 tysięcy podpisów by zainicjować referendum – to jest pięć razy więcej niż do zarejestrowania listy kandydatów do sejmu w całym okręgu.

Obszerny wywiad z posłem Arturem Dziamborem w temacie funkcjonowania samorządów i nowych przepisach o referendum lokalnym wkrótce pojawi się na kanale Youtube fundacji PAFERE.

Bartłomiej Krzych

Fundacja PAFERE

Stowarzyszenie Otwarta Wieliczka

#pafere #referendum #kukiz #dziambor #gdynia #wieliczka #panbartek #krzych

WOŚP i media nadal wprowadzają ludzi w błąd.

Dziś trwa kolejny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W mediach słyszymy „na koncie WOŚP jest już 30 mln zł”, albo „Mamy już 30 mln zł”. Jest to nieprawda, bo w rzeczywistości jest to znacznie więcej. Według sprawozdań finansowych na koniec 2021 roku na kontach WOŚP było 265 mln zł, a sam zysk w 2021 roku wyniósł 59 mln. Sprawozdania finansowego za 2022 rok jeszcze nie ma, ale nie wykluczone, że przed zbiórką w 2023 roku na koncie było już 300 milionów zł.

Poniżej sprawozdanie finansowe WOŚP za 2021 rok, uzyskane ze strony :

https://sprawozdaniaopp.niw.gov.pl/

Po wpisaniu KRS: 0000030897

WOŚP i media ukrywają fakt, iż na kontach fundacji znajdują się zyski z poprzednich zbiórek w łącznej kwocie 265 mln, a może i 300 mln zł. Czy ludzie tak chętnie popierali by WOŚP i wpłacali pieniądze, gdyby mieli świadomość, że tak olbrzymia kwota leży na kontach WOŚP, zamiast ratować zdrowie i życie dzieci? Dodatkowo, przez 20% inflację wpłacone przez ludzi kwoty do WOŚP straciły na wartości ok 50 mln zł. Oczywiście, inflacja to nie wina WOŚP, ale podstawowym celem fundacji charytatywnej powinna być pomoc potrzebującym i realizacja celów, a nie zabawa w fundusz inwestycyjny.

Poniżej nagłówki z popularnych redakcji:

https://www.newsweek.pl/polska/wosp-2023-31-final-orkiestry-jurka-owsiaka-na-co-zbieraja/r9fwgmq
https://wiadomosci.wp.pl/31-final-wosp-czas-zaczac-gra-wielka-orkiestra-swiatecznej-pomocy-6860706460924608a

https://www.se.pl/warszawa/ile-zebrala-wielka-orkiestra-swiatecznej-pomocy-w-2023-roku-czy-podczas-31-finalu-wosp-padnie-kolejny-rekord-aa-GVDg-ThpL-yUH5.html

O marnotrawstwie pieniędzy w WOŚP piszę już od kilku lat, tu przykład:

Będzino ukazało patologię polskiej demokracji.

Dotychczasowy wójt gminy Będzino uzyskał ledwo 12% poparcia w przedterminowych wyborach organizowanych w styczniu 2023. Został zdeklasowany przez nową konkurentkę Sylwię Halamę, która uzyskała 88% głosów. Problem w tym, że były wójt Mariusz Jaroniewski poparcia społecznego nie miał już od dawna, a trwał u władzy dzięki przepisom, które go chroniły. Takich przypadków trwania przy korycie niechcianych włodarzy w Polsce jest zapewne setki, jednak ten w Będzinie to dobitny dowód, który warto przeanalizować i wyciągnąć wnioski, zwłaszcza w kontekście nowelizacji ustawy o samorządzie w 2018 roku i wydłużeniu kadencji z 4 do 5 lat, a w stosunku do obecnej kadencji, nawet 5,5 roku.

Zacznijmy od tego, że mieszkańcy Gminy Będzino już z początkiem 2021 r. podjęli działania w celu odwołania wójta, zarzucając m.in. niegospodarność, nieskuteczność w pozyskiwaniu dotacji zewnętrznych i brak należytego wykonania budżetu, mimo iż gmina dostała extra 3 mln zł odszkodowania za wiatraki. Mieszkańcy rozpoczęli zbiórkę podpisów pod inicjatywą referendum odwoławczego, co spotkało się z atakiem ze strony wójta i groźbami, a następnie procesami sądowymi, które wytoczyli szkalowani i zastraszani inicjatorzy wobec aroganckiego wójta. Wyroki sądów na szczęście były korzystne dla obywateli – wójt został prawomocnie skazany za zniesławienie, a dodatkowo musiał wypłacić 8 tys. odszkodowania.

Zebranie podpisów pod referendum to nie lada wyzwanie. W dużych miastach – trudne do przeprowadzania, ale w małych gminach – jak niespełna 10 tysięczna gmina Będzino – realne. Groźby i pomówienia nie zraziły mieszkańców i wymaganą ilość podpisów, jaką nakazuje ustawa (tj. przynajmniej 10% wyborców) zebrali w stosownym terminie (tu ustawa daje tylko 2 miesiące) i złożyli wniosek do komisarza wyborczego, który najpierw wyznaczył termin na maj, a następnie przesunął go na czerwiec 2021.

W praktyce, od decyzji obywatelskiej inicjatywy do przeprowadzenia referendum trzeba liczyć nawet 5 miesięcy. W tym czasie wójt może za pieniądze podatników zintensyfikować lokalną propagandę, ale również w rożny sposób zniechęcać ludzi do podpisywania się pod referendum, a następnie zniechęcać do udziału w referendum. Włodarze maja do tego oczywiście publiczne pieniądze mieszkańców, za które mogą „przekupić” radnych czy sołtysów remontami dróg czy wykorzystać lokalne organizacje takie jak kluby sportowe, które staną za murem za włodarzem i w zamian za np. remont boiska będą dokuczać i utrudniać działanie inicjatorom referendum. Jako przykład można też podać Wieliczkę, gdzie w styczniu-lutym 2021r. po rozpoczęciu obywatelskiej  inicjatywy referendalnej burmistrz nagle znalazł dodatkowe 6 mln zł na nakładki asfaltowe na wsiach i w mieście, zaczął nagle aktywnie współpracować z sołtysami, dla których wcześnie nie miał czasu. W lokalnych gazetach trwała intensywna kampania propagandowa o świetności gminy i wspaniałych osiągnięciach burmistrza. Plakaty informacyjne inicjatorów referendum zaklejane były przez ludzi burmistrza plakatami z akcją „DIALOG”, która miała polegać na konsultacjach społecznych i wskazywaniu przez mieszkańców nowych terenów zielonych, a w Internecie pojawiły się videoprezentacje ukazujące nowe rozwiązania zakorkowanych skrzyżowań.

Videoprezentacja nowego skrzyżonwania w Wieliczce, źródło FB Miasto i Gmina Wieliczka

Takie działania są stosunkowo skuteczne, bo ludzie nie widzą i nie znają kwot wydanych na propagandę, a wizja naprawy dróg i odkorowania miasta nastraja ich pozytywnie, nawet jak nie dojdzie do skutku. W Wieliczce wymaganej ilości podpisów zebrać się nie udało, choć sama akcja miała wiele pozytywnych skutków. Burmistrz Wieliczki zatem trwa w przekonaniu, że ma ok 55% poparcia, które zdobył w wyborach, choć obecnie w rzeczywistości to poparcie może być nawet o połowę mniejsze. Podobnie jest z Prezydentem Tarnowa, który kilkukrotnie nie uzyskał absolutorium, w kilka miesięcy temu zadeklarował nawet, że zrezygnuje, ale w ostateczności „dla dobra” Tarnowa pozostał na stanowisku.

W gminie Będzino zebrać podpisy się udało, jednak wywołanie referendum przez mieszkańców to jednak połowa sukcesu, bo kolejną barierą do pokonania jest próg referendalny. I tu pojawił się problem. Mimo iż w czerwcu 2021 aż 93% glosujących w referendum chciało odwołania wójta, wśród ok 6,7 tys mieszkańców uprawnionych do głosowania zabrakło ok 200 głosów, aby referendum osiągnęło próg referendalny i było wiążące.

Należy tutaj zaznaczyć, iż przy takich referendach włodarze zwykle przybierają tę samą strategię: twierdzą, że referendum to strata pieniędzy (trzeba opłacić członków komisji) i nawołują do bojkotu referendum. Innymi słowy, ten kto idzie na referendum, jest wrogiem włodarza. Taka sytuacja wypacza tajność głosowania i jest sprzeczna z Konstytucją, ponieważ osoba idąca na głosowanie do lokalu wyborczego, gdzie zwykle w komisjach zasiadają przedstawiciele włodarza, z automatu staje się wrogiem panującej władzy, za co mogą spotkać ją konsekwencje w postaci zwolnienia z pracy w urzędzie czy wykluczenia z zamówień publicznych dla urzędu, czy innego rodzaju wrogich konsekwencji. Dotyczy to nie tylko samej osoby, która uda się do lokalu wyborczego – ryzyko ponosi cała rodzina.

Wracając do gminy Będzino, przez próg referendalny cały wysiłek inicjatorów spełzł na niczym, a niechciany wójt miał przynajmniej 10 miesięcy spokoju, bo to gwarantowała mu ustawa o referendum lokalnym. W praktyce jest to jednak więcej, bo po złożeniu wniosku z podpisami do komisarza trzeba jeszcze odczekać dodatkowe 2-3 miesiące na samo referendum, a 10 miesięcy to najwcześniejszy termin na ponowne złożenie wniosku z podpisami po nieudanym referendum.

Nieudane referendum zwykle dodaje pewności włodarzowi miasta czy gminy, bo to poniekąd jego zwycięstwo, choć w zwykle jest to zwycięstwo patologicznego, antyobywatelskiego prawa w Polsce.

Mieszkańcy gminy Będzino byli jednak niezłomni i nie zamierzali pozwolić na to, by arogancki wójt z ich podatków trwał na ciepłej posadce do końca kadencji. Z pomocą przyszła rada gminy, która nie udzieliła wójtowi absolutorium, a następnie widząc wysiłek i starania mieszkańców, podjęła uchwałę o drugim referendum w sprawie odwołania wójta. Drugie referendum odbyło się w lipcu 2022 r i tym razem udało się przełamać barierę progu referendalnego, a ponad 90% mieszkańców zagłosowała przeciwko wójtowi.

wyniki drugiego referendum, źródło FB Rzeczywistość w Gminie Będzino

Wydawać by się mogło, że to już koniec kariery wójta. Nic bardziej mylnego, polskie prawo daje możliwość odwołanemu wójtowi ponownego startu w przedterminowych wyborach, z czego niechciany wójt gminy Będzino skorzystał. I może to i dobrze. Opinia publiczna przekonała się o jego rzeczywistym poparciu, bo w wyborach progu już nie ma, a więc tu już wójt nie zniechęcał, lecz zachęcał do udziału. Na niewiele się to zdało, wynik 12% to sromotna porażka, a frekwencja w wyborach przedterminowych była niewiele wyższa niż w referendum, które zdecydowało o odwołaniu. W referendum brało udział 2,2 tys mieszkańców, w wyborach przedterminowych 2,7 tys, przy 6,7 tys uprawnionych.

protokół z wyborów przedterminowych, źrdódło FB Rzeczywistość g minie Będzino

Podsumowując, wójt gminy Będzino, mając rażąco niskie poparcie społeczne, trwał sobie na stanowisku, które gwarantowało mu prawo i gdyby nie ogromne zaangażowanie i determinacja obywateli w referendum i dodatkowe kilkaset osób, dzięki którym udało się przełamać próg referendalny, trwałby sobie do końca kadencji i robił co mu się podoba, nie przejmując się opinią publiczną. Trzecie referendum byłoby już niemożliwe, ponieważ wg przepisów kolejny wniosek może być złożony po 10 miesiącach, ale nie później niż 8 miesięcy przed wyborami. Ponieważ wybory maja być na wiosnę 2024, pozostaje za mało czasu na okienko referendalne.

W ostatnim czasie z inicjatywa odwołania włodarza miasta w referendum wystąpili też mieszkańcy Elbląga. Niestety, nie udało się zebrać wymaganej ilości podpisów, więc referendum nie będzie, choć pamiętajmy, że nawet jak by było, to szanse na przekroczenie progu w większym mieć są marne.

Pojawia się zatem pytanie, czy obywatelskie inicjatywy referendalne mają w ogóle sens? Szanse na skuteczne odwołanie wójta tą drogą są niewielkie – natomiast ryzyko szykanowania obywateli-inicjatorów ze strony władz – bardzo duże. Straszeniem referendum można jednak co nieco wyegzekwować od włodarza miasta, tak jak to się stało w Wieliczce w 2021 roku, gdzie w końcu po 20 latach oczekiwań wielu mieszkańców dostało asfalt na dziurawe drogi.

Oczywiście, referendalną inicjatywę odwołania lokalnego włodarza ma też rada gminy czy rada miasta. Skorzystali z tego prawa właśnie radni gminy Będzino przy drugim referendum, które okazało się skuteczne. Trzeba mieć jednak na uwadze inną ordynację wyborczą w małych gminach, gdzie obowiązują jednomandatowe okręgi wyborcze, dzięki czemu radni są bardziej niezależni (mogą powołać swój komitet do wyborów, nie muszą prosić się o miejsce na listach). Natomiast w gminach i miastach powyżej 20 tys. mieszkańców, po reformie w 2018 roku, zmieniono ordynację na listy wyborcze tworzone przez komitety. I tak w wielu miastach i gminach włodarz wygrywa wybory ze „swoimi” radnymi w jednym komitecie, którzy następnie stoją za nim murem w głosowaniach nad absolutorium, bo zwykle mają powiązania z urzędem, spółkami komunalnymi lub inne interesy wynikające z wdzięczności włodarza za przychylność.

W sejmie od ponad roku leży poselski projekt ustawy o zmianie ustawy o referendum lokalnym, który jest mniej „zaporowy” wobec obywateli jeśli chodzi o ilość podpisów oraz próg referendalny. Byłyby to z pewnością korzystne zmiany, które pozwoliłyby skuteczniej eliminować patologię z samorządów, jednak nie rozwiązuje kwestii tego, że nadal ktoś musi wystąpić z inicjatywą referendalną, co jednocześnie oznacza narażenie się obywateli na szkalowanie i groźby ze strony włodarza i jego układu.

Warto zatem rozważyć, czy przy wydłużeniu kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów do 5 lat, nie należałoby wprowadzić obowiązkowego referendum absolutoryjnego w połowie kadencji. Obowiązkowego w sensie, że w każdym mieście i gminie w Polsce takie bezprogowe referenda poparcia dla włodarza by się odbywały z automatu, bez inicjatorów, którzy muszą tracić czas na zbiórkę podpisów, wykładać swoje pieniądze na promowanie inicjatywy i prawników.

Przy okazji takiego referendum lokalnego można by było przeprowadzać referendum merytoryczne, tj. zadawać mieszkańcom pytania w kluczowych sprawach lokalnych. Prawo do ustalania pytań miałaby rada miasta czy gminy oraz mieszkańcy po uzbieraniu odpowiedniej ilości podpisów.

Obecne prawo chroni patologię w samorządach i w praktyce uniemożliwia skuteczną kontrolę obywatelską oraz niezwłoczną eliminację włodarza, który nie ma poparcia społecznego. Dzięki zaporowemu prawu niechciany włodarz i jego prezesi w spółkach mogą arogancko trwać przy władzy pobierając sowite wynagrodzenia i opłacając swój układ z podatków mieszkańców.

Bez zmian w prawie patologia w samorządach jest bezpieczna, a kontrola obywatelska jest fikcją. W obecnym stanie prawnym w Polsce słuszne jest powiedzenie, że obywatele przed wyborami są wyborcami, a po wyborach już tylko podatnikami.

Bartłomiej Krzych („Pan Bartek”)– ekonomista-analityk, działacz społeczny, bloger na stronie www.panbartek.pl. Przedstawiciel Stowarzyszenia Otwarta Wieliczka, działającego na rzecz ochrony praw obywatelskich w Wieliczce i okolicach. Miłośnik kominków, przeciwnik przepisów zakazujących drewna, walczący z kłamliwą propagandy alarmów smogowych. Zwolennik szwajcarskiego modelu społecznego.

UEK w Krakowie: basen zamknięty, polityka otwarta.

Basen przy Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie od pół roku jest zamknięty. Najpierw wakacyjny remont, później – rzekome oszczędności na prądzie, których równie dobrze można było poszukać w zarobkach dwóch polityków zatrudnionych na uczelni. Nagłośnienie tematu polityki na uczelni na niewiele się zdało – basen na uczelni pozostaje zamknięty, a polityka na uczelni nabiera tempa.

Basen przy UEKu miał być nieczynny do końca I semestru. Nie jest jednak wiadome, co dalej z basenem po feriach. Według doniesień medialnych, decyzja o tym czy będzie otwarty od nowego semestru ma zapaść w przyszłym tygodniu.

Dla przypomnienia, pierwotnie po remoncie basen miał być udostępniony studentom w październiku z początkiem roku akademickiego. Tak się jednak nie stało, a rektor Stanisław Mazur tłumaczył to koniecznością ograniczania kosztów, przy czym za jego kadencji rektorskiej tylko dwóch pracowników, będących równocześnie politykami samorządowymi z Nowego Sącza i Tarnowa, zarobili w ciągu roku więcej, niż te basenowe oszczędności. Mowa o dr Krzysztofie Głuc oraz dr Jakubie Kwaśnym – przewodniczących rad miasta Nowy Sącz i Tarnów. Ich kariera menedżerska na uczelni przyśpieszyła za czasów rektora Mazura, który powołał ich na nowe stanowiska bez konkursów. Temat szczegółowo opisywałem we wpisie na blogu, który był apelem o ograniczenie polityki na Uczelni i racjonalne gospodarowanie Uczelnią w interesie studentów.

Na tę sprawę uwagę zwróciła również Gazeta Krakowska:

https://gazetakrakowska.pl/krakow-uniwersytet-ekonomiczny-oszczedza-na-studentach-ale-upolitycznieni-radni-zarabiaja-coraz-wiecej/ar/c5-16910545

Rektor i władze uczelni jednak nic sobie nie miały do zarzucenia i wydały oświadczenie, które można skrócić do jednego zdania „te pieniądze im się po prostu im się należały”.

Dla przypomnienia, wg oświadczeń majątkowych uczelniane dochody dr Głuca podwoiły się za rządów rektora z 240 tys. do 514 tys., a dr Kwaśnego ze 166 tys do 313 tys zł. To kosmiczne kwoty w porównaniu do przeciętnych zarobków wykładowców.

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-kpina-i-katastrofa-pracownicy-uczelni-pokazuja-nam-paski-z-w,nId,6330720#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

Jak widać, polityka na UEKu popłaca, i to słono.

To jednak nie wszystko. Mimo szumu w mediach w tej kontrowersyjnej sprawie, rektor Mazur nie przejął się zbytnio i nie zamierzał  ograniczać polityki. Pod koniec października brał udział w konferencji polityków samorządowych w Wieliczce, gdzie burmistrz również zamknął basen po remoncie. Opisałem to również na blogu:

W Wieliczce basen jednak ruszył od listopada, basen na UEK nadal zamknięty i niepewne jest jego ponowne otwarcie od przyszłego semestru. Co prawda, spoglądając na plan finansowo-rzeczowy Uczelni, rok 2023 ma się zamknąć ponad 7 milionową stratą, podobnie jak rok 2022, jednak inne uczelnie, jak i małe gminy takie jak Niepołomice dają sobie radę i basen utrzymują otwarty. Jak to zatem jest, że na uczelni kształcącej menedżerów basen jest zamknięty, a uczelnia przynosi coraz większe straty? Poniżej tabela z planu rzeczowo-finansowego uczelni na rok 2023 (w tysiącach zł)

https://bip.uek.krakow.pl/zarzadzenie/2894/zarzadzenie-nr-r-0211-80-2022

Z pewnością przyczyniają się do tego rosnące koszty energii, ale wiele wskazuje na to, że przyczyną jest również polityka. Spore zarobki 2 politycznych wykładowców to tylko dwa udowodnione przypadki rozpasania działaczy politycznych na uczelni, ilu ich jest w praktyce, trudno powiedzieć.

A polityka na UEku rozkręca się na dobre. Rektor wziął udział w dwóch sondażach wyborczych na prezydenta Krakowa. Mimo, iż poparcie w sondażach miał w okolicy 1%, nie zraża go to do dalszej aktywności politycznej.

Pod koniec roku rektor zorganizował szereg wykładów rektorskich z politykami opozycji. Zaproszeni byli znani politycy m.in. Szymon Hołownia, Jerzy Buzek, Jacek Majchrowski.

Z początkiem stycznia rektor Mazur spotkał się z burmistrzem Wieliczki Arturem Koziołem, szykującym się do startu w wyborach do parlamentarnych wraz z innymi włodarzami miast. Spotkanie dotyczyło organizacji konferencji w zadłużonej po uszy Wieliczce. Hasło konferencji Samorząd 6.0.

Burmistrz Wieliczki od dłuższego czasu unika kontaktów z mieszkańcami, pojawia się tylko na imprezach, na których wszyscy są uśmiechnięci. Tam, gdzie są samorządowe problemy – tam go nie ma. Dobitnym tego przykładem było zebranie mieszkańców w Wielickim magistracie dotyczące szerzącej się „patodeweloperki” wynikającej z błędnie uchwalonego planu zagospodarowania. Na umówione spotkanie sala magistratu wypełniła się mieszkańcami, ale przez 20 min nie mieli z kim rozmawiać, bo nie było ani burmistrza, ani jego zastępców. W końcu na pytania mieszkańców odpowiadali radni i urzędnicy, którzy jednak do rozmowy nie byli za bardzo przygotowani. Burmistrz Wieliczki jednak olewa nie tylko mieszkańców, ale i radnych, bo zwykle nie pojawia się na sesjach rady miejskiej. Patologii samorządowych w Wieliczce można by mnożyć, choćby kuriozalny budżet obywatelski, który od wielu lat co roku jest wygrywany przez spółdzielnie stworzone przez radnych i sołtysów. Taka to demokracja i samorząd 6.0 po wielicku.

https://uek.krakow.pl/artykuly/aktualnosci/uek-wspolorganizatorem-miedzynarodowej-konferencji-w-wieliczce

Wróćmy jednak do rektora Mazura. Skąd nagle to zamiłowanie do samorządu? Oczywiście, można to jakoś podczepić pod ekonomię, zwłaszcza pod katedrę z której profesor się wywodzi, tj. gospodarkę i administrację publiczną. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że chodzi tu bardziej o promowanie się jako samorządowca, który zasługuje na miano prezydenta Krakowa.

Rektor podejmuje już nie tylko wizerunkowe kroki polityczne, ale również formalne. Jak się okazuje w ostatnim czasie zostało zarejestrowane stowarzyszenie Lepszy Kraków, zarejestrowane w okolicy Uniwersytetu Ekonomicznego, przy ul. Rakowickiej, gdzie pomieszczenia ma katedra Gospodarki i Administracji Publicznej, związanej z rektorem.

Jak widzimy w rejestrze, prezesem Stowarzyszenia Lepszy Kraków został Tomasz Wojtas, związany również z fundacją FUNDACJA GOSPODARKI I ADMINISTRACJI PUBLICZNEJ, gdzie widnieje jako wiceprezes.

Stowarzyszenie Lepszy Kraków ma już swój profil na Facebook i kanał na youtube z jednym krótkim filmikiem – na którym przemawia nie kto inny, jak właśnie Pan Stanisław Mazur, który zachęca do pracy nad „lepszym Krakowem”.

Na profilu facebook Stowrzyszenia możemy już zobaczyć relację ze spotkania inauguracyjnego, które wypełniło salę Teatru KTO. Skąd nagle setki zacnych osób w jednym miejscu na zaproszenie Stowarzyszenia, która działa 3 miesiące? Kto miał do czynienia z organizacją takich eventów wie, że takiego przedsięwzięcia nie da się zorganizować bez zaplecza politycznego i finansowego. Stowarzyszenie jest promowane przez wykładowców związanych z UEK, m.in. byłego ministra gospodarki Jerzego Hausnera, zasiadającym m.in. w radzie Fundacji Gospodarki i Administracji publicznej oraz radzie nadzorczej miejskiej spółki Trasa Łagiewnicka SA.

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to stowarzyszenie to projekt polityczny na nadchodzące wybory samorządowe i wypromowanie rektora na kandydata na Prezydenta Krakowa.

Kilka dni temu sam rektor Stanisław Mazur na swoim Facebooku udostępnił posty Stowarzyszenia Lepszy Kraków ze spotkania inauguracyjnego, zachęcając do współpracy.

https://www.facebook.com/StanislawMazurKrk/posts/pfbid05Fnjie4A521KnixazvxsoU5MSfLmjEMvHXerCqi62gfcvNB7QSjtZ8FANYrKQaCZl

Rektor chce, żeby Kraków był lepszy, otwarty. Czy aby jednak jest w tym wiarygodny? Czy jego zarządzanie uczelnią zmieniło ją na lepszą i otwartą? Czy raczej uczelnia zaczęła służyć do budowania zaplecza politycznego kosztem studentów?

Póki co, uczelnia przynosi rekordowe straty, basen pozostaje zamknięty, a otwarta została polityczna kampania wyborcza do wyborów samorządowych na urząd prezydenta Krakowa.

#uek #krakow #wieliczka #mazur #koziol #basen #gospodarka #wybory #polityka