Burmistrz Wieliczki łamie umowy społeczne. Węgrzce zapłacą za długi gminy.

W projekcie budżetu na 2022 rok, burmistrz Wieliczki zaplanował 7 milionów wpływów ze sprzedaży działek w Węgrzcach Wielkich przy ul. Łąkowej, tzw. „koniku szachowym”. Ponadto, z kwoty 20 milionów złotych pozyskanych ze sprzedaży łąk na Pozogach (nowej strefy gospodarczej), dla Węgrzc ma być tylko 1 mln zł, zamiast umówionych 10 mln zł. Obie te kwestie są złamaniem ważnych umów społecznych, a w zasadzie oszustwem wobec sołectwa Węgrzce Wielkie, które ma pokryć spłatę ogromnych długów gminy.

Zacznijmy od pierwszej sprawy „konika” na u. Łąkowej, która jest pilna i bardzo ważna. O tym, że burmistrz chce sprzedać działki gminne w koniku uprzedzałem już rok temu, w sierpniu 2020. Wpis jest tutaj i kwestii w nim zawartych nie będę powtarzał.

Dla tych, którzy nie mają czasu wnikać w szczegóły, poniżej mapka, o które działki chodzi (działki granatowe, to działki gminne , zielone -prywatne).

Tak wygląda ten teren obecnie:

Z obu stron „konika” jest gęsta zabudowa mieszkaniowa, a obszar ten znajduje się w centrum Węgrzc Wielkich.

Na szczęście tylko jedna z 6 działek została sprzedana, a na pozostałe nie było chętnych, prawdopodobnie wynikało to z niepewnej sytuacji gospodarczej spowodowanej Covidem. Dziś te działki z pewnością znalazłyby nabywcę, bo jeden podmiot skupuje wszystkie działki w tej okolicy, by zbudować tam hale przemysłowe. Potwierdza to wielu mieszkańców, w tym ci, którzy mają tam działki i dostają oferty kupna.

Od kilku dni znamy projekt budżetu gminy Wieliczka na 2022 rok. Burmistrz w dochodach zaplanował 7 mln złotych ze sprzedaży działek „w koniku na łąkowej” w Węgrzcach Wielkich. Chce sprzedać wszystkie kilkanaście działek gminnych.

Z nieoficjalnych informacji, wiemy że przetargi mają się odbyć na wiosnę 2022 i podmiot, który skupuje działki od prywatnych właścicieli tylko na to czeka. Nie ma co się łudzić, że prywatne osoby będą za wszelką cenę wstrzymywać sprzedaż, by zablokować hale przemysłowe. Jeśli zostanie im zaproponowana lukratywna cena np. 30 tys. za ar, zgodzą się na sprzedaż. Dlatego jedynym ratunkiem przed zabudową przemysłową oraz ruchem Tirów na ul. Łąkowej w Węgrzcach Wielkich jest wstrzymanie sprzedaży gminnych działek, bez których żadna inwestycja przemysłowa nie ma tam racji bytu. Zgoda na sprzedaż powinna nastąpić dopiero po przekształceniu przeznaczenia na budownictwo mieszkaniowe (jednorodzinne).

Mieszkańcy Węgrzc i okolic już 15-20 lat temu nie godzili się na strefę przemysłową w tym miejscu. W 2008 roku jednak obszar ten został przeznaczony jako tereny przemysłowo-usługowe w studium, a w 2014 roku zatwierdzone w Miejscowym Planie Zagospodarowania Przestrzennego, który obowiązuje do dziś i najprawdopodobniej będzie obowiązywał jeszcze przez najbliższe 3-5 lat.

Na skutek protestów urząd zrobił przymiarki do zmiany przeznaczenia tego terenu na budownictwo mieszkaniowe. W przygotowanym nowym studium strefa przemysłowa na ul. Łąkowej została zamieniona na budownictwo mieszkaniowe. Tu widocznie jest to na graficznej części projektu studium:

Studium to jednak nie zostało zatwierdzone, ponieważ mieszkańcy sąsiednich sołectw Strumiany, Śledziejowice, Czarnochowice i Zabawa nie zgadzali się na przeznaczenie ogromnych obszarów w tych wsiach pod blokowiska tuż przy ich domach i żądali zmiany przeznaczenia terenów na zabudowę jednorodzinną. Burmistrz jednak kompletnie zignorował sprawę i nie wznowił prac nad studium mimo wielu próśb i apeli mieszkańców. Jednak nawet gdyby nowe studium został zatwierdzone, to zmiana Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (który jest wiążący przy pozwoleniach na budowę) trwałaby parę lat, minimum 2-3 lata, a może i 5. Przykładowo, miedzy zatwierdzeniem Studium w 2008 roku a uchwaleniem nowego planu zagospodarowania w 2014 roku minęło 6 lat.

Poza tym, radni miejscy wydali zgodę na sprzedaż tych działek jeszcze w maju 2019 roku. Poniżej video z obrad sesji Rady Miejskiej w tej sprawie. Warto zaznaczyć, że radny Grzegorz Sendorek z Węgrzc Wielkich, zwrócił wtedy burmistrzowi uwagę, że lepiej byłoby poczekać ze sprzedażą aż przeznaczenie działek zostanie zmienione i wstrzymał się od głosu.

Mamy zatem sytuację taką, że w każdej chwili burmistrz może ogłosić przetarg na sprzedaż części działek w „koniku”, co przełoży się na budowę hal na tym terenie w najbliższych latach. Jeśli powstanie jedna hala – nikt już nie będzie chciał przy niej budować domów jednorodzinnych, więc i dalsze działki zostaną sprzedane jako przemysłowe, w efekcie czego cała teren zamieni się w strefę przemysłową w 80% zabudowaną halami i magazynami o wysokości 16 metrów – tak jak w Kokotowie i Brzegach.

Kluczową sprawą dla mieszkańców Węgrzc Wieklich i okolic, jest wstrzymanie sprzedaży tych działek. Należy podjąć wszelkie działania, by radni wycofali się ze zgody na sprzedaż tych działek gminnych. Inaczej, okolica ul. Łąkowej zmieni się w „Rybitwy”.

Można śmiało powiedzieć, że burmistrz kolejny raz po cichu chce oszukać mieszkańców, łamiąc wieloletnią umowę społeczną, na mocy której działki gminne miały blokować zabudowę terenów przy ul. Łąkowej halami przemysłowymi.

Jest to sytuacja podobna do tej, która miała miejsce pod koniec 2019 roku, kiedy burmistrz bez zgody mieszkańców Węgrzc Wielkich chciał procedować sprzedaż ogromnej wiejskiej działki (łąki Pozogi). Było to działanie świadome i bezprawne, ale dzięki protestowi udało się sprawę nagłośnić i postawić warunki sprzedaży tej działki. Zostały one zapisane w uchwale zebrania wiejskiego z dnia 12 grudnia 2019, z której wynika, iż dochody ze sprzedaży tej działki w 50% będą do dyspozycji sołectwa Węgrzce Wielkie i trzymane na osobnym rachunku. I tu przechodzimy zerwania drugiej umowy społecznej, a w zasadzie do kolejnego oszustwa burmistrza.

Wiejska działka „Pozogi” o pow. 20 hektarów, została podzielona na kilkanaście działek.

Większość z tych działek została sprzedana w przetargach w październiku i listopadzie 2021.

Tu wynik przetargu jednej z działek.

W sumie dochód ze wszystkich sprzedanych działek ma wynieść ko 20 mln złotych. Zgodnie z umową społeczną – uchwałą zebrania wiejskiego Węgrzc Wielkich z dnia 12 grudnia 2019, połowa tej kwoty, czyli 10 mln powinno być na osobnym rachunku bankowym do wyłącznej dyspozycji sołectwa Węgrzce Wielkie, a o ich przeznaczeniu powinni decydować mieszkańcy na zebraniu wiejskim. To obiecywał mieszkańcom Wegrzc w 2019 roku przedstawiciel burmistrza – sekretarz Adam Panuś. Tu można odsłuchać.

Tutaj szczegółowe zapisy uchwały:

Tutaj można pobrać cały protokół z uchwałami z zebrania z 12 grudnia 2019.

Jak się jednak okazuje w budżecie na 2022 roku burmistrz przeznaczył dla mieszkańców Węgrzc Wielkich tylko 1 mln zł.

Żeby nie było, że burmistrz zabiera pieniądze – to resztę chce „oddać” za kilka lat – kiedy już burmistrzem najprawdopodobniej nie będzie. Świadczą o tym zapisy Wieloletniej Prognozy Finansowej, zaznaczone na czerwono:

Wynika z tego, ze największa część pieniędzy miałaby być oddana Węgrzcanom w 2025 rok. Takie warunki przydzielenia pieniędzy w ogóle nie były omawiane i konsultowane z lokalną społecznością.

Poza tym, co można zrobić za 1 mln zł? Oczywiście można zrobić dobrą imprezkę, może nawet starczyło by na koncert zagranicznej gwiazdy. Wątpliwe jednak, by większość mieszkańców na to przystała, bo potrzeby są zgoła inne, choćby hala sportowa z prawdziwego zdarzenia. To jednak koszt 5-7 mln zł. Można pomyśleć również o przedszkolu, ale to koszt min. 3 mln zł. A zatem 1 mln zł to kwota, za którą żaden ambitny projekt dotyczący sołectwa się nie uda i najprawdopodobniej te pieniądze nie zostaną wykorzystane przez sołectwo w 2022 roku. Burmistrz o tym dobrze wie i właśnie dlatego tak rozdzielił te pieniądze, żeby je zagarnąć na bieżące potrzeby. Gdyby był uczciwy i postąpił zgodnie z ustaleniami z 2019 roku, powinien przeznaczyć w budżecie na 2022 rok kwotę 10 mln zł do dyspozycji Węgrzc Wielkich. Ale wtedy budżet by mu się nie spinał.

To już stała praktyka oszukiwania sołectw na ich wiejskich pieniądzach i w listopadzie 2019 roku ostrzegałem przed tym na zebraniu wiejskim w Węgrzcach Wielkich. Tutaj artykuły o tym proteście.

https://glos24.pl/czy-wegrzce-straca-dzialke-warta-30-milionow

https://glos24.pl/gmina-wieliczka-nerwowo-w-wegrzcach–czy-mieszkancy-zablokuja-strefe-gospodarcza

Śledziejowice, które również miały wiejską działkę w strefie gospodarczej, również zostały oszukane i to w sposób ordynarny – sfałszowano protokoły i listy obecności na zebraniu wiejskim, by stworzyć fikcyjną uchwale o przeznaczeniu 5 mln zł na rozbudowę szkoły w Śledziejowicach. Pisały i mówiły o tym media, nawet ogólnopolskie, przykład tutaj:

https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-podpisy-widmo-w-wieliczce-ponad-10-mln-zl-wydawane-niezgodni,nId,5508290#crp_state=1

W praktyce Śledziejowice nie mają ani działki, ani pieniędzy, ani rozbudowy szkoły, która co ciekawe, miałaby się odbyć w Kokotowie, ale najprawdopodobniej nie dojdzie do skutku, ponieważ w 2022 roku w budżecie gminy nie przewidziano wystarczających pieniędzy na ten cel. Wpisano fikcyjne 2 mln zł, za które nic sensownego nie można zrobić, a budowa obiektu szkolnego z halą sportową, to przynajmniej 15 mln zł.

Oficjalne zadłużenie Wieliczki w 2022 przekroczy 200 mln złotych. Nieoficjalne, uwzględniające również zadłużenie spółek Ośrodka Zdrowia (SPZLO Szpunara), Zakładu Gospodarki Komunalnej oraz Solnego Miasta to już ok 250 mln zł. Wraz ze wzrostem oprocentowanie, odsetki od tego długu drastycznie wzrosną i w przyszłym roku mogą wynieść nawet 8-10 mln zł.

Celem niniejszego wpisu jest przede wszystkim uświadomienie i ostrzeżenie dla mieszkańców Węgrzc Wielkich – zwłaszcza ul Łąkowej, by poważnie traktowali problem – czas na działanie jest teraz. Trzeba uchylić zgody Rady Miejskiej na sprzedaż tych działek i nie dopuścić do przetargów. Mieszkańcy powinni również z dystansem podchodzić do ewentualnych deklaracji i ustaleń z burmistrzem, bo jak pokazuje rzeczywistość, te umowy nie są należycie dotrzymywane i zwykle są robione tylko po to, by rozmydlić i uspokoić temat na jakiś czas, a później po cichu przystąpić do realizacji planu, który nie jest pomyśli mieszkańców.

Apeluję do mieszkańców Węgrzc Wieklich, by sprawę ul. Łąkowej, jak również pieniędzy ze sprzedaży działek na Pozogach, traktować pilnie i poważnie. Pieniądze tracą na wartości i to co dziś można zrobić za 10 mln, za 4 lata będzie kosztowało 20 mln. Jeśli mieszkańcy nie wykażą się zainteresowaniem i aktywnością, Węgrzce Wielkie zmienią się w Rybitwy, gdzie dominować hale, magazyny i Tiry, a zyski i podatki ze strefy będą szły w inne rejony miasta i gminy. Przyzwolenie na naruszanie interesów mieszkańców doda burmistrzowi śmiałości w kolejnych działaniach na niekorzyść mieszkańców innych rejonów. Jako mieszkańcy jednej gminy, powinniśmy być solidarni w obronie praw i interesu mieszkańców.

Na koniec kilka uwag odnośnie spotkania z mieszkańcami (na moje oko było ok 30 osób) w dniu 20.11.2021 r. na ul. Łąkowej i uwag pod moim adresem. Prawdą jest i nie ukrywam tego, że wraz ze 100 innymi osobami protestowałem przeciwko uchwaleniu nowego Studium. w proponowanej przez burmistrza wersji. W lipcu 2019 złożyliśmy stosowne uwagi, żądając zmiany Studium, by na wsiach nie było blokowisk, tylko zabudowa jednorodzinna, szczegółowo to uzasadniając. Te kwestię opisałem już tu we wpisie wcześniej.

Druga kwestia, dotycząca tego, ze niby zablokowałem budowę chodnika w Małej Wsi, to są zwykłe kłamstwa wymyślone publicznie przez radnego Piotra Ptaka. Wytoczyłem mu za to sprawę sądową za zniesławienie, którą przegrał prawomocnym wyrokiem. Sad był dla niego łaskawy i nie wymierzył kary, dając mu okres próby 1 roku. Niestety on sam nie ma honoru, by publicznie sprostować i przeprosić za te kłamstwa pod moim adresem, które wypowiedział 23 czerwca 2020 r.

Nie brałem żadnego udziału w proteście mieszkańców co do budowy chodnika w Małej Wsi. Mieszkańcy protestowali sami, bo chciano ich po cichu wywłaszczyć bez uprzedzenia w nadmierny sposób i to nie pod chodnik, a pod poszerzenie drogi. Ja jedynie podejmowałem probe mediacji i zorganizowałem 2 spotkania przedstawicielami władz, by szukać kompromisu do budowy chodnika. Niestety nic z tego nie wyszło, ale kluczowa przyczyna nieudanej inwestycji była w tym, że nie konsultowano inwestycji z mieszkańcami którym groziły ogromne wywłaszczenia (niektórzy musieli oddać pas 4 metry od ogrodzenia). Mieszkańcy, którym groziły wywłaszczenia byli wścieli, mieli swoich doradców: prawników, byłych samorządowców. Dzwonili, chodzili i pisali pisma gdzie tylko mogli, by wstrzymać te wywłaszczenia pod poszerzenie drogi.

Poza tym, często pojawiają się pod moim adresem komentarze, takie jak ten poniżej, dostępny publicznie na profilu fb „Węgrzce Wielkie”. Zakryłem imię i nazwisko, żeby nie było że kogoś szkaluje.

Pisanie takich komentarzy jedynie niepotrzebnie dzieli mieszkańców w momencie, kiedy powinni się zjednoczyć. Jest to działanie na szkodę lokalnej społeczności.

To, że kandydowałem z list PiS do wyborów samorządowych w 2018 roku nie oznacza, że jestem fanem tej partii i że miałem jakiekolwiek korzyści z tego. Nie – nie miałem, wręcz przeciwnie, całą kampanię finansowałem sam, wspierając przy tym cały komitet. Po prostu takie są zasady wyborów, że trzeba być na listach jakiegoś komitetu – i akurat najlepszą propozycję dostałem od komitetu PiS. Na ulotkach podkreślałem, że jestem bezpartyjny, a moim celem jest przede wszystkim troska o bezpieczeństwo pieszych i rowerzystów oraz zrównoważony rozwój naszej okolicy. Przestrzegałem przed tym, co teraz się dzieje.

Mimo, że nie udało mi się dostać do lokalnych władz, to staram się dotrzymywać słowa i nie zawieść danego zaufania m. in. ponad 100 wyborców Węgrzc Wielkich i głosów kilkuset innych z okolicznych miejscowości, głównie. Strumian, Kokotowa, Małej Wsi i Śledziejowic.

Dlatego jeśli ktoś mówi Wam, że ja niepotrzebnie się wtrącam w „nie swoje sprawy”, w „nie swojej miejscowości”, że „jestem sterowany przez PiS”, to miejcie na uwadze, że po prostu wykonuję obietnicę daną wyborcom, którzy mi zaufali. A że jestem niezależny i mowie i piesze co uważam za słuszne, że nikt na mnie nie ma wpływu, nie może zwolnić, to ludzi burmistrza boli, bo przyzwyczajeni są do tego, że na każdego mają haki lub bata i nikt im nie podskoczy. Z uwagi na to, że jestem dla burmistrza niewygodny, to ludzie z nim związani obgadują mnie i pomawiają, żeby ukazać w złym świetle.

Gdyby okoliczni przedstawiciele władz zachowywali się należycie i odważnie dbali o interes mieszkańców zamiast bać się burmistrza – nie wtrącałbym się. Nie mogę jednak pozwolić, by mieszkańcy cierpieli dlatego, bo lokalni przedstawiciele władz boją krytykować burmistrza, gdy ten rażąco i bezczelnie narusza interesy i oszukuje mieszkańców.

Dla przypomnienia, mój filmik wyborczy z 2018 roku oraz ulotka. Niczego nie żałuję, niczego się nie wstydzę.