Potrzebna tarcza samorządowa. Jest proste rozwiązanie.

Kryzys koronawirusa niesie za sobą zapaść gospodarczą dla wielu krajów, w tym Polski. O skali zapaści i czasie jej trwania w dużym stopniu zdecydują działania władz centralnych jak i samorządowych. Jednak bez rządowego wsparcia dla gmin, kryzys wkrótce może się pogłębić, bo z „z pustego i Salomon nie naleje”. Większość gmin zadłużona jest już pod „ustawowy korek”, a spadek dochodów podatkowych będzie oznaczał brak pieniędzy na inwestycje samorządowe, w tym również te dotowane z UE.

Przykładowo, gmina Wieliczka w budżecie na 2020 rok miała zaplanowane ok 130 mln wpływów z podatków. Jest już oczywiste, ze te wpływy nie będą tak wysokie. Z racji tego, że Wieliczka jest miastem turystycznym (Kopalnię Soli odwiedzały miliony turystów) to odczuje to mocniej niż inne samorządy i dochody podatkowe mogą wynieść np 100 mln zł, a to jest 30 mln środków własnych mniej. Te brakujące środki w budżecie zostały przydzielone na przykład wydatki inwestycyjne, w tym rozbudowy szkół, dróg, kanalizacji. Wieliczka jest zadłużona w zasadzie pod korek, a deficyt przy planowanych dochodach w obecnym budżecie wynosi 12 mln zł… Do tego trzeba pamiętać, że w budżecie 2020 są również inne dochody niż podatkowe – np. wpływy z biletów (2 mln) czy ze sprzedaży nieruchomości (27 mln), które w dobie kryzysu raczej nie będą w całości zrealizowane…

Problem dostrzegli już liderzy stowarzyszenia „Bezpartyjni Samorządowcy”, którzy wystosowali apel do Premiera z prośbą o podniesienie limitów zadłużenia dla samorządów

https://www.facebook.com/bezpartyjnisamorzadowcy/posts/3509749295708803

W skrócie: chodzi o umożliwienie samorządom zaciągania długów ponad obecne limity, wynikające z ustawowych procedur ostrożnościowych, w celu kontynuacji zadań bieżących i inwestycyjnych, na które nie będzie środków przy obniżonych wpływach z podatku PIT i CIT.

Warto sobie zadać parę pytanie, czy takie rozwiązanie to najlepsza pomoc dla samorządów?

W sytuacji zarządzania kryzysowego, pewna informacja oraz czas ma istotne, a wręcz kluczowe znaczenie. Wyobraźmy sobie zatem, że idziemy drogą zwiększenia limitów poprzez zmianę ustawy. Zanim rząd (zajęty obecnie sprawą wyborów) ustali nowe , luźniejsze zasady zadłużania się samorządów, może potrwać sporo czasu. Rozpocznie się debata, które zapisy są dobre, które złe. To będzie trwać, ale załóżmy, że się uda i to przeprowadzić w miarę sprawnie i zajmie to miesiąc.

Następnie samorządy muszą opanować nowe przepisy. To będzie trwać. Następnie w celu zwiększenia zadłużenia, muszą muszą przygotować nowy projekt budżetu. Muszą wiedzieć, ile kredytu będą potrzebować i na ile mogą się zadłużyć, by nie przekroczyć nowych limitów zadłużenia. A to może być trudne, w sytuacji gdzie mogą być ogromne rozbieżności w dochodach podatkowych.

Jeśli nawet urząd przygotuje już zmiany w budżecie, następnie musi to zatwierdzić uchwałą rada gminy/miasta. W jednej gminie uda się to od razu, a w drugiej nie, bo część radnych może się sprzeciwiać zadłużania gminy na zadania, które wg nich są zbędne.

Zakładając, że radni zatwierdza zamiany w budżecie zwiększające zadłużenie, to nadal nie oznacza, że kredyt dostaną. Procedura bankowa będzie trwać. Gdy nagle każdy samorząd zwróci się do banków o kredyt, banki nie będą w stanie w krótkim czasie przeanalizować wniosków i podpisać umów. Co więcej, warunki kredytów w takiej sytuacji mogą być bardzo niekorzystne dla samorządów (np wysokie prowizje, wysokie marże, wysokie zabezpieczenia), a te mając nóż na gardle – przystaną na te warunki.

Należy również pamiętać, że zadłużenie samorządów jest oprocentowane zmienną stopą procentową – za co za tym idzie, większe zadłużenia w przypadku wzrostu oprocentowania (czego nie można wykluczyć w przypadku rosnącej inflacji) będzie skutkować drastycznym wzrostem kosztów obsługi długu.

Jak widać ratowanie budżetów samorządowych w sytuacji kryzysowej poprzez zwiększenie limitów zadłużenia ma wiele mankamentów. Nie gwarantuje ani sprawnego działania samorządów (opartego na pewności informacji) ani szybkiej reakcji na sytuacje kryzysową. Do tego powoduje ryzyka większych problemów w przyszłości, a trzeba mieć też świadomość, że raz zwiększone limity zadłużenia, trudno będzie cofnąć nawet w czasach prosperity…

Czy jest lepsze rozwiązanie?

Jest. Szybkie i proste. Wystarczy, że rząd zagwarantuje samorządom wpływy podatkowe, które zostały zaplanowane w ich budżetach na 2020 rok. Innymi słowy, samorządy dostałyby od rządu tyle, ile miały pierwotnie zaplanowane z podatków w budżecie.

Takie rozwiązanie ma wiele zalet, między innymi:

  1. Prosty i czytelny mechanizm wsparcia.
  2. Umożliwienie samorządom planowania budżetowego na podstawie pewnych informacji o wpływach.
  3. Rząd może się zadłużyć szybciej i taniej niż samorządy (emisja obligacji rządowych, pominięcie procedur bankowych)
  4. Racjonalizacja wydatków samorządowych (przy zwiększeniu zadłużenia, gminy mogłyby pójść na łatwiznę i nie dokonać cięć wydatków, tam gdzie są one możliwe).

Podsumowując, samorządy potrzebują pilnej i pewnej informacji co do możliwości finansowania zaplanowanych działań. Bez tego, niektórym gminom po wakacjach grozi nie tylko wstrzymanie inwestycji, ale również utrata płynności, co spowoduje cięcia zadań bieżących, które społecznie potrzebne.

Jeśli wsparcia rządowego nie będzie, samorządy będą zmuszone do rezygnacji z projektów inwestycyjnych – co pogłębi kryzys gospodarczy.

Autor: Bartłomiej Krzych

#koronawirus #panbartek #samorzad #ekonomia #wieliczka