29 września 2020 burmistrz i jego radni miejscy próbowali przeforsować podwyżkę opłat za śmieci z 25 do 30 zł za osobę, a więc o 20%. Podwyżkę uzasadniono rosnącą ilością śmieci jak i rosnącymi kosztami utylizacji odpadów, które pobierają zewnętrzne firmy. Większość radnych nie zgodziła się na tę podwyżkę, bo miała szereg wątpliwości. I słusznie, bo jak się okazuje, od ostatniej podwyżki z grudnia 2019 (z 15 do 25 zł) ceny utylizacji odpadów spadły, a wzrost ilości śmieci jest nieznaczny. Urząd próbował zmanipulować radnych i mieszkańców, a przyczyna podwyżki tkwi gdzie indziej.
Przed dniem głosowania nad uchwałą o podwyżce opłat, urząd przygotował nawet parę infografik z danymi, które miały przekonać radnych i mieszkańców o konieczności podwyżki… Zacznijmy od tej, ukazującej rosnącą ilość śmieci w Wieliczce:
Jak widzimy po prawej stronie na rysunku, obrazki kubła na śmieci rosną z roku na rok. Czy jednak ten wzrost na obrazku jest miarodajny? Gdybyśmy przedstawili te dane na zwykłym wykresie słupkowym, wyglądałyby one tak:
Gdyby na wykresie nie podać danych, trudno byłoby w ogóle wyłapać różnicę miedzy 2019 a 2020. Przyrost o 300 ton to jedynie wzrost o niespełna 1,5%, czyli mniej więcej o tyle, co przyrasta mieszkańców w Wieliczce. Zakładając, że w 2020 r. przybędzie ich tak jak w 2019 roku, czyli o 953 osoby, to wzrost zameldowanych, a wiec osób zadeklarowanych do opłat wzrósłby o ok 1,7%.
Zatem, jeśli ilość mieszkańców zgłoszonych do opłat rośnie szybciej niż liczba śmieci, to stawka opłat nie musi wzrastać, bo większa ilość śmieci zostanie pokryta z opłat naliczonych od dodatkowych osób..
Zatem w kwestii wzrostu ilości odpadów urząd posuwa się, delikatnie mówiąc, do manipulacji. Nie tylko graficznej (powiększając obrazki), ale i matematycznej – nie uwzględniając wpływów z opłat od dodatkowych mieszkańców.
Kolejna grafika przedstawiona przez urząd dotyczyła wzrostu kosztów utylizacji odpadów. Przedstawiona jest w niej tabela z danymi, na poniższym obrazku:
To, że koszty utylizacji odpadów w ostatnich latach wzrosły, jest niewątpliwie prawdą. Jednak czy faktycznie koszty utylizacji (tzw. zagospodarowania) odpadów wzrosły od ostatniej podwyżki śmieci w Wieliczce, którą Rada Miejska uchwaliła w grudniu 2019 ?
Posłużymy się tutaj porównaniem cen przetargowych firm utylizujących odpady dla Wieliczki. Przed podwyżką uchwaloną w grudniu 2019, gmina ogłosiła przetarg na utylizację odpadów na cały rok 2020 w wyniku czego poznała koszty. Przetarg ten został unieważniony, a w międzyczasie urząd ogłaszał kolejne przetargi cząstkowe, w tym na ostatni kwartał 2020 roku, w którym również znamy koszty z rozbiciem na frakcje. Jak w tym czasie zmieniły się ceny? Przedstawia to poniższa tabela:
Jak widać w powyższej tabeli, wzrosły ceny odpadów biodegradowalnych i to znacznie – bo o połowę. Jednak ten rodzaj odpadów stanowi jedynie ok 5%, ponieważ główne odpady to zmieszane (ok 65-70%) i selektywne ok 15-20%. Zatem koszty utylizacji śmieci, których jest najwięcej (zmieszane i selektywne) nie wzrosły – wręcz przeciwnie – spadły.
Skąd urząd wziął dane za 2019 w swojej tabeli w infografice? Być może są to dane sprzed pierwszej podwyżki ceń śmieci w kwietniu 2019 roku, kiedy to opłata wzrosła z 10 do 15 zł od osoby. Faktem jest natomiast, że wg danych przetargowych, od ostaniej podwyżki uchwalonej w grudniu 2019 – koszty utylizacji śmieci dla Wieliczki nie wzrosły, a bardziej spadły.
Kolejna manipulacja znajduje się w uzasadnieniu do uchwały o podwyżce.
Po pierwsze, w tabeli urząd podaje, że koszty utylizacji odpadów wzrosły z 10,3 w 2019 roku do 22,6 mln zł. w 2020 roku. Załóżmy nawet, że te dane są rzetelne (choć to wątpliwe), to pamiętajmy, że w 2019 roku mieliśmy też podwyżkę opłat z 10 zł do 25 zł – a więc teoretycznie podwyżka była nawet wyższa niż wzrost kosztów utylizacji.
Po drugie, urząd sam sobie zaprzecza. Na wstępie podaje, że koszty odbioru, transportu i zagospodarowania odpadów to 28 zł. Tymczasem biorąc pod uwagę kwotę 22,6 mln i dzieląc ją przez 59000 mieszkańców, wychodzi nam 32 zł…. a te 22,6 mln to wg urzędy niby tylko koszt utylizacji – jeśli dodamy ok 4-5 mln dodatkowych kosztów za za odbiór i transport śmieci, to koszty systemu śmieci zwieksza się do 27 mln, a wiec 38 zł za osobę. Zatem podawane przez urząd dane są niespójne.
Skąd więc podwyżka opłat o 20%? Już przy ostatniej podwyżce z grudnia 2019 roku było wiadome, że stawka 25 zł za osobę nie pokrywa kosztów odbioru, transportu i utylizacji śmieci. Aby pokryć te koszty, stawka musiałaby wynosić ok 35 zł – przy górnej granicy, które dopuszcza ustawa – a więc mieszkańcy mieliby najdroższe śmieci w Polsce.
Przy podwyżce śmieci w 2019 roku zabrałem nawet w tej sprawie głos na sesji jako mieszkaniec, tu moje wystąpienie:
Z czego to wynikają drogie śmieci w Wieliczce (droższe niż w innych okolicznych gminach)? Z tego, że w Wieliczce śmieci generuje o wiele więcej osób, niż jest zgłoszonych do opłat. Świadczy o tym jeden najwyższych w Polsce wskaźnik ilości odpadów zmieszanych przypadający na mieszkańca miasta Wieliczka (dane oficjalne GUS):
Warto tu zauważyć, że o ile w Mieście Wieliczka roczna ilość śmieci zmieszanych na mieszkańca to ok 400 kg, to w przypadku mieszkańców sołectw jest to ok 200 kg, zatem o połowę mniej.
Równiez dane z przetargów wyraźnie świadczą o tym, że mieszkańcy sołectw generują mniej śmieci w przeliczeniu na osobę, tutaj zestawienie, opracowane w grudniu 2019.
Podwyżki opłat za śmieci są nieuniknione z tego powodu, ponieważ obecne opłaty nie pokrywają kosztów odpadów. Wieliczka będzie mieć najwyższą stawkę opłat za śmieci w powiecie, bo w przeliczeniu na zadeklarowanych mieszkańców produkuje najwiecej śmieci w powiecie…
Zadaniem urzędu i radnych jest takie ustalenie metod i stawek, aby był on w miarę sprawiedliwy, tzn obejmował opłatami gospodarstwa domowe, które generują śmieci. Obecnie jest tak, że uczciwi mieszkańcy płacą w opłatach i podatkach na tych nieuczciwych, którzy nie są zameldowani i niezgłoszeni do opłat. A w związku z tym, że Wieliczka szybko i intensywnie (dość bezmyślnie) sie zabudowuje, to problem drogich śmieci będzie się pogłębiał.
Do tego potrzebna jest rzetelna, merytoryczna dyskusja, rzetelne analizy danych oraz konkretne rozwiązania, które pozwolą uszczelnić system opłat i gospodarowania odpadami. Kłamliwa propaganda i podwyżi opłat za śmieci, to najprostsze rozwiązanie, które powinno być ostatecznością.
A warto również zwrócić uwagę, że wg oświadczeń majątkowych prezesi ZGK – spółki komunalnej zajmującej się odbiorem i transportem śmieci – zarabiaja ok 14-15 tys miesięcznie. Może tu warto zacząć szukać oszczędności…
Poniżej fragmenty oświadczeń majątkowych prezesa i wiceprezesa ZGK (roczne dochody).
A tak kalkulacje wygladaly to rok temu (rowniez na danych przetargowych)
Tu wcześniejsze wpisy odnośnie opłat za śmieci w Wieliczce – sprzed roku:
Mieszkańcy Strumian, Śledziejowic i Czarnochowic w tym roku na zebrania wiejskie przyszli po coś więcej, niż tylko pogaduszki i obietnice. I w dużej mierze osiągnęli swój cel, co niewątpliwie jest bolesnym policzkiem dla przedstawicieli burmistrza, którzy przywykli do tego, iż na zebraniach wiejskich uchwalane jest tylko to, co burmistrzowi pasuje. Zwłaszcza, że chodzi o grube miliony…
We
wrześniu 2020 odbyła się seria zebrań wiejskich w gminie Wieliczka. W tym roku były
to zebrania uwzględniające również kwestie, które są zwykle załatwiane na
wiosnę (przez COVID-19 się nie odbyły). Miałem przyjemność uczestniczyć w
trzech zebraniach: u siebie Strumianach oraz gościnnie jako doradca w Śledziejowicach
i Czarnochowicach. O każdym z tych zebrań tu wspomnę, bo tym razem mieszkańcy
na te zebrania przyszli po coś więcej, niż tylko chaotyczne pogadanki i
głosowania pod dyktando sekretarza gminy.
Zacznijmy
od tego, że wedle prawa (statutów sołeckich) „w zebraniu wiejskim biorą udział
mieszkańcy oraz zaproszeni goście”. To oznacza, że ani radni miejscy, ani
burmistrz, ani tym bardziej sekretarz gminy nie mają żadnych dodatkowych praw –
WRĘCZ PRZECIWNIE – jeśli nie są mieszkańcami, są tylko gośćmi, którzy za zgodą
przewodniczącego zebrania mogą się wypowiedzieć, na przykład odpowiadając na
pytania mieszkańców. Nie mogą głosować, o ile nie są mieszkańcami danego
sołectwa. Jedynie w przypadku zwołania zebrania przez burmistrza, może on
prowadzić zebranie (udzielać głosu, zarządzać pod głosowanie) lub wyznaczyć do
tego sekretarza. Takie sytuacje się jednak nie zdarzają i (przynajmniej formalnie)
zebrania zwołuje i prowadzi sołtys wsi, który odpowiada za prawidłowy przebieg
zebrania. Należy przy tym pamiętać, że nie ma on na zebraniu żadnych
dodatkowych uprawnień poza prowadzeniem zebrania – decydującym organem jest
zebranie wiejskie – a więc grono mieszkańców obecnych na zebraniu, wpisanych na
listę. To oni w głosowaniu decydują co do uchwał, wniosków czy kwestii spornych
– nie sołtys. Ani burmistrz, ani sekretarz nie mają prawa nakazywać mieszkańcom
co mają robić na zebraniu, a co nie. Nie mogą decydować kto bierze udział w
zebraniu, a kto nie. Burmistrz i sekretarz są jedynie opłacanymi przez
mieszkańców urzędnikami, którzy po uprzednim zaproszeniu mogą brać udział w
zebraniu, jedynie w celu odpowiadania mieszkańcom na pytania. Jakakolwiek samowolna
ingerencja ze strony władz (burmistrza, sekretarza, radnych) to łamanie prawa i
zaburzanie oddolnej demokracji bezpośredniej. Ewentualne nieprawidłowości co do
prowadzenia zebrania wiejskiego czy działalności sołectwa (czy osiedla) mogą
być przedmiotem skargi do Rady Miejskiej.
Dwie
takie skargi na sołtysów były składane pod koniec zeszłego roku: dotyczyły
Koźmic Wielkich oraz Węgrzc Wielkich. Skarga na sołtysa Koźmic Wielkich dotyczyła
złamania statutu sołeckiego, ponieważ sołtys nie zwołał zebrania, do którego
był prawnie zobligowany po przyjęciu pisemnego wniosku ok 40 mieszkańców
(wystarczy 15 osób pod wnioskiem). Mieszkańcy zostali poniekąd oszukani przez
sołtysa, ponieważ ich zebranie wiejskie, które wyznaczyli na konkrety dzień
miało dotyczyć rozdysponowania środków finansowych z funduszu sołeckiego. Sprawa
opisana jest w artykule:
Druga
skarga dotyczyła sołtys Węgrzc Wielkich i dotyczyła odmowy przyjęcia pisemnego
wniosku mieszkańców, a zebranie (zwołane rzekomo z inicjatywy Rady Sołeckiej) na
które przyszło ponad 120 osób (takiej frekwencji nie było od wielu lat) było
prowadzone chaotycznie niezgodnie z przepisami. Prowadząca decydowała o
wszystkim nie poddając pod głosowanie żadnej sprawy – a na koniec przerwała
zebranie na miesiąc sama ustalając termin. Sprawa była bardzo głośnia i opisana
jest w poniższych artykułach:
Przejdźmy
teraz do zebrań, które odbyły się w tym roku (odbywały się w każdej wsi). Zebranie
te musiały się odbyć głownie z 2 powodów – zatwierdzenia sprawozdania sołtysa
oraz rozdysponowania funduszy sołeckich – a więc pieniędzy którzy są do
dyspozycji mieszkańców sołectwa (dla większości wsi są kwoty ok 40-50 tys. na
rok). Jednak w Strumianach, Śledziejowicach i Czarnochowicach mieszkańcy
przyszli po coś więcej.
Na
zebraniu w Strumianach łącznie z gośćmi było ok 20 osób, nieco więcej niż zwykle.
Zostałem wybrany na protokolanta. Kwestie formalne przeszły dość sprawnie,
jednak na koniec odbyła się burzliwa dyskusja co do kwestii przeznaczenia w
2016 roku terenów wiejskich pod blokowiska w miejscowym planie zagospodarowania
przestrzennego (MPZP). Nie skończyło się jednak tylko słowach, ponieważ jedna z
mieszkanek wystąpiła z wnioskiem, aby sołectwo Strumiany poprzez głosowanie wypowiedziało
się za zmianą miejscowego MPZP, która ograniczy wysokie budownictwo i zwiększy wymaganą
ilość miejsc parkingowych. Wniosek nie spodobał się obecnemu na zebraniu
sekretarzowi gminy, Adamowi Panusiowi, który stwierdził, że nie ma takiej
możliwości, bo zmiany MPZP nie są w kompetencji sołectwa, co jest prawdą, ale
nie o to mieszkańcom chodziło. Na jego nieszczęście ja pisząc protokół na
komputerze i będąc podpięty do Internetu, odnalazłem statut sołectwa i
pokazałem sekretarzowi i sołtysowi odpowiednie zapisy, które uprawniają
zebranie wiejskie do występowania z wnioskiem do Rady Miejskiej w Wieliczce.
Sołtys poddał wniosek pod głosowanie, w którym nie było żadnego głosu
sprzeciwu. Wniosek przegłosowany na zebraniu wiejskim, choć uchwalony przez
kilkanaście osób, wyraża wolę całego sołectwa. Nie jest to oczywiście wniosek,
który formalnie może zmienić plan, ale wyraża stanowisko mieszkańców sołectwa,
co sprawia, iż burmistrz czy radni nie będą mogli stawiać na równi mieszkańców,
którzy chcą bloków z tymi, którzy ich nie chcą. Teraz jest jasne, że sołectwo
Strumiany bloków nie chce.
W
Śledziejowicach na zebranie przyszło ok 40 osób, a to już 2 razy więcej niż
zwykle się pojawiało. Skąd taka frekwencja w dobie koronawirusa? Otóż w tym
roku, mieszkaniec, który zwykł chodzić na zebrania i prowadzi obywatelską,
nieoficjalną stronę sołectwa na facebooku, nagłośnił i zaprosił mieszkańców
sołectwa na zebranie, a dodatkowo również mnie. Co więcej, pod zaproszeniem
odbyła się dyskusja w kwestii dochodów sołectwa Śledziejowice ze sprzedaży
wiejskich działek – w których ja sugerowałem mieszkańcom, by nie oddawali wszystkich
pieniędzy gminie na budowę szkoły (którą nota bene Śledziejowice mają, a ta
nowa będzie służyć też innym sołectwom, np. Czarnochowicom), lecz połowę
przeznaczyli na inne lokalne sprawy, tj. drogi, chodniki, parki, przestrzeń do
rekreacji.
Na
zebranie tradycyjnie przybył sekretarz gminy, który już na początku (kojarząc
mnie i moją działalność) nakazał mi siedzieć cicho i się nie odzywać. Było to
zachowanie skandaliczne nie tylko ze względu na pokaz buty i arogancji, ale
również bezprawne działanie urzędnika, który to przepisy obowiązujące w gminie
i sołectwie powinien znać i szanować.
Na moją
próbę zabrania głosu zareagowała sołtysa, która kazała mi wyjść z sali (do
czego również nie miała prawa), ale stawiła się za mną część mieszkańców, która
mnie zaprosiła, więc sołtyska odpuściła. Niestety nie na długo, bo w dalszej
części zebrania sołtyska zaczęła wyganiać kolejną osobę za to, że zaczęła
nagrywać zebranie. Tu nie skończyło się już tylko na słowach, bo sołtyska
wstała, otworzyła drzwi i kazała wyjść. Temu haniebnemu działaniu przyglądał
się i nie reagował zarówno sekretarz Adam Panuś, jak i okoliczny radny Tadeusz
Luraniec. I to ponownie świadczy nie tylko o arogancji, ale również ignorancji
praw mieszkańców, albo przynajmniej tolerowaniu przez władze łamania praw
mieszkańców. Statuty sołeckie mówią jasno: zebranie wiejskie może być
rejestrowane na nośnikach elektronicznych. Zatem mieszkańcy na zebraniu mają
prawo nagrywać i filmować, ponieważ wedle prawa osoba biorąca udział w zebraniu
wiejskim staje się osobą publiczną – taką jak radny czy poseł, ponieważ bierze
udział głosowaniu o pieniądzach i sprawach publicznych. Dowodem tego jest
choćby zebranie wiejskie w Węgrzcach Wielkich, które było na żywo transmitowane
na Facebooku, a nagranie jest publiczne.
To jednak nie jedyny ciekawy wątek z tego zebrania, bo i tutaj znalazł się mieszkaniec, który zgłosił swój wniosek, który poddał pod głosowanie. Dotyczył on przeznaczenia wiejskich pieniędzy ze sprzedaży wiejskich działek w strefie gospodarczej w Kokotowie na wykonanie nakładki asfaltowej na ul. Różanej. Działka (a w zasadzie 2) zostały sprzedane przez gmine w przetargu, tu informacja o jednym z nich:
Tu również mieszkańcy napotkali na opór władz, ale przybyli na zebranie mieszkańcy w głosowaniu przystali na tę propozycję i zagłosowali za przeznaczeniem części tych pieniędzy na tę drogę. Dodatkowo, mieszkańcy zobowiązali sołtys do utworzenia strony internetowej sołectwa i informowania na niej o zebraniach wiejskich – co jest sprawą oczywistą w dzisiejszych czasach. Informowanie mieszkańców o zebraniu wiejskim poprzez plakaty na kilku tablicach ogłoszeniowych, gdzie po chwili mogą zniknąć lub zostać zaklejone, a 90% mieszkańców w ogóle na te tablice nie patrzy, to oczywisty przeżytek na obecne czasy. Warto tu wspomnieć, że gmina ma możliwość wysłania dedykowanego SMSa o zebraniu wiejskim do każdego sołectwa z osobna. Dlaczego tego nie robi? Ano dlatego, żeby na zebraniu było jak najmniej osób, bo wtedy mając wąską grupę „swoich” mieszkańców, można przegłosować to, co burmistrzowi pasuje. Tak było w Śledziejowicach w czerwcu 2018 roku – gdzie kilkunastu mieszkańców podejmowało decyzję o sprzedaży wiejskie działki w strefie gospodarczej w Kokotowie, wartej ponad 10 mln zł, ustalając zarazem, że 50% środków ze sprzedaży tej działki zostanie oddanie gminie.
Niestety
burmistrzowi i jego przedstawicielom 50% to za mało i w tym roku na zebraniu
utwierdzali mieszkańców, że muszą oddać gminie 100%, czyli wszystkie pieniądze
ze sprzedaży działki – na budowę szkoły. Do tego sugerowali, że ta decyzja
zapadła już w 2018 roku, kiedy wyrażono zgodę na sprzedaż i ustalono podział
procentowy. Było to wprowadzanie mieszkańców w błąd, ponieważ żadnych zapisów o
przeznaczeniu środków na budowę nowej szkoły nie było! Co za tym idzie,
mieszkańcy Śledziejowic mają do dyspozycji ponad 5 mln zł – a tak naprawdę,
gdyby się uwzięli – to mogliby zwołać kolejne zebranie wiejskie i podjąć
uchwałę o zmianie udziału procentowego, oddając gminie na przykład tylko 20%, a
80% zostawiając sobie… tak jak zażądali tego mieszkańcy Czarnochowic…
I tu przechodzimy
do najbardziej „gorącego” zebrania wiejskiego tego roku – Czarnochowic. Już
sama frekwencja w liczbie ok 80 osób (zwykle bywa 20) świadczyła o tym, że
będzie się działo. Zebranie zaplanowane na 20 rozpoczęło się z ok 15 minutowym opóźnieniem
ze względu na kolejkę do wejścia na salę i wpisanie się na listę obecności.
Mieszkańcy „uzbroili się” w kamerę i rejestrowali od początku całe obrady. Widok
przepełnionej sali powodował widoczną niepewność i na twarzach młodego sołtysa jak
i sekretarza, który akurat w Czarnochowicach jest również mieszkańcem. Już na
wstępie mieszkańcy wystąpili z pisemnym wnioskiem o uzupełnienie porządku obrad
o wniosek do Rady Miejskiej dotyczący zmian w planie zagospodarowania (na wzór
mieszkańców Strumian). Wniosek został przyjęty i dodany do porządku obrad
poprzez głosowanie. Następne kwestie formalne (sprawozdanie i uchwalanie
budżetu sołeckiego na 2021) obfitowało w burzliwą dyskusję. Samo skwitowanie
Sołtysa (zatwierdzenie sprawozdania sołtysa) odbyło się przy ok 15 głosach
sprzeciwu – co jest rzadkością. Był to wyraz bezczynności sołtysa w kwestii
działalności deweloperów naruszającej prawa mieszkańców oraz braku poparcia dla
akcji „Stop blokowiskom”.
Najwięcej emocji wzbudziła jednak uchwała w sprawie zgody na sprzedaż wiejskiej działki w strefie w Kokotowie (podobny wątek co w Śledziejowicach w 2018 roku). Część mieszkańców zostało zaskoczona tą informacją, ponieważ nikt wcześniej o tym nie mówił, a w porządku obrad był jedynie punkt uchwały w sprawie „rozporządzenia mieniem gminnym sołectwa”.
Jak się okazało, mieszkańcy mieli wyrazić zgodę na sprzedaż działki wartej kilka milionów, a zarazem zadecydować o oddaniu gminie połowy kwoty ze sprzedaży działki. Dziwna w tym wszystkim była postawa strażaków OSP (osoby się ujawniły przy temacie rozbudowy strażnicy z funduszu sołeckiego) którzy godzili się na oddanie kilku milionów złotych gminie, gdzie chwile wcześniej odbywała się burzliwa dyskusja o sprawach rzędu 20-30 tys. zł. Różnica 20% czy 50% przy działce wartej 5 mln, to jest dodatkowe 1,5 mln zł dla sołectwa lub gminy. Kończąc dyskusję mieszkańcy zasugerowali, że albo w uchwale będzie podział 80% dla sołectwa i 20% dla gminy, albo nie będzie zgody. Poddano jednak pod głosowanie pierwotną uchwałę oddającą 50% gminie – która zdecydowaną większością głosów (ok 30 do 15) została odrzucona przez mieszkańców.
To
niewątpliwie najmocniejszy policzek dla przedstawicieli burmistrza, bo do tej
pory udawało się mieszkańców zmanipulować narracją, że albo się zgodzą na 50%,
albo nie dostaną nic. W Czarnochowicach mieszkańcy nie ulegli tanim zagrywkom i
postawili na swoim, nie tylko dzięki większości w głosowaniu, ale przede
wszystkim dzięki znajomości swoich praw i odważnemu, krytycznemu spojrzeniu na postępowania
władz. Choć ostateczna decyzja co do sprzedaży działki i podziału środków nie
została podjęta, to burmistrz jest tu na przegranej pozycji – w budżecie gminy
brakuje pieniędzy, a gminna działka leżąca ugorem nie generuje żadnych
podatków, które wpływałyby od firmy inwestującą w te nieruchomość.
Szantażowanie i negowanie propozycji mieszkańców Czarnochowic nie przyniesie
żadnych korzyści ani finansowych, ani politycznych.
Ostatni
rok to niewątpliwie przebudzenie mieszkańców północy gminy Wieliczka. Zaczęło
się od Węgrzc Wielkich, gdzie przedstawiciele burmistrza chcieli bez zgody
mieszkańców sołectwa zadecydować o sprzedaży działki wartej 20-30 mln zł. Na
wiosnę, w marcu, w Domu Ludowym w Zabawie (OSP) zebrało się ok 100 osób z
okolicznych wsi, które stanowczo sprzeciwiają się budowie blokowisk na terenach
wiejskich.
Ostatnie zebrania w Strumianach, Śledziejowicach i Czarnochowicach pokazują, że świadomość praw obywatelskich rośnie, a mieszkańcy widząc brak troski o ich interesy przez władze, biorą sprawy w swoje ręce. I oby ten proces postępował, bo taka jest istota demokracji bezpośredniej, którą samorząd gminny powinien uznawać i szanować. Niestety od strony przedstawicieli burmistrza korzystnych zmian w postępowaniu nie widać – nadal grają nieczysto, nie informując odpowiednio mieszkańców o zebraniach i ważnych kwestiach, a co więcej, manipulują i wprowadzają mieszkańców w błąd co do przepisów, próbując wykorzystać ich nieświadomość.
Pisać pisma, wnioski i skargi można zawsze, lecz z nich nic nie wynika, gdy nie ma się wpływu na pieniądze. Mieszkańcy wszystkich wielickich wsi co roku decydują o sołeckich pieniądzach, które mogą pójść np na remont drogi czy oświetlenie. W przypadku Brzegów, Śledziejowic, Czarnochowic i Wegrzc Wielkich – mieszkańcy mają do dyspozycji miliony, i choć coraz więcej osób o tym wie, to jednak nadal tylko niewielka ich część ma tę świadomość…
Około 4 miliony złotych dla Śledziejowic oraz 2 mln zł dla Brzegów – takie kwoty mają do dyspozycji mieszkańcy tych sołectw. Warto pamiętać o tych pieniądzach, bo gmina może nimi próbować załatać dziury budżetowe, a później – z racji braku środków – odkładać w czasie realizację sołeckich postulatów. Wkrótce odbędą się zebrania wiejskie i warto ten temat poruszyć, zwłaszcza, że wśród mieszkańców dużą aprobatą cieszy się pomysł utworzenia parku rowerowego w Kokotowie/Brzegach.
Skąd te pieniądze? Pochodzą one ze sprzedaży działek w Wielickiej strefie gospodarczej w Kokotowie/Brzegach.
Potwierdza je na poniższym filmie radny miejski Piotr Ptak – były pełnomocnik burmistrza Wieliczki, w reakcji na moje zapytanie (jako mieszkanca).
Działka w Brzegach została sprzedana jeszcze w 2018 roku za
ok 4,5 mln zł. Działka sołectwa Śledziejowice położona była w Kokotowie (w
strefie, poza sołectwem). Przetarg miał miejsce w marcu 2020 roku, a uzyskana
cena wyniosła 8,8 mln zł.
Jednak nie całe kwoty ze sprzedaży są do dyspozycji
mieszkańców. Zgodnie ze zwyczajem tylko ok połowa pieniędzy jest do dyspozycji
mieszkańców (na cele i zadania) przez nich ustalone, reszta przeznaczona jest
na cele ogólnogminne (idzie do „wspólnego worka”). Ma to niejako uzasadnienie w
tym, iż inwestycje poniesione na infrastrukturę wokół tych działek, finansowane
były ze wspólnych środków.
Na co można przeznaczyć te środki? Dobrze by było, gdyby CZĘŚĆ tych pieniędzy poszła na zagospodarowanie części przestrzeni publicznej, której jest coraz mniej w okolicy strefy gospodarczej. Wymienione działki należało sprzedać inwestorom ze względu na ich atrakcyjne położenie, ale w zamian można odkupić (znacznie taniej) działki pod rekreację, które nie nadają się pod zabudowę (np. tereny nad rurami gazowymi wysokiego ciśnienia.) O ile działki pod produkcję i uslugi maja wartość 20 tys za ar, to nieubrojona, podmokła łąka, w pobliżu której idzie rura gazowa, ma wartosc rzedu 2-3 tys za ar.
Część pieniedzy ze Śledziejowic pieniędzy można przeznaczyć na dofinansowanie infrastruktury, budowy chodników w miejscach o wysokim natężeniu ruchu (np. ul. Europejska, ul. Św Jana, Ul. Nowy Świat w Śledziejowicach). Warto pamiętać, że pieniądze do dyspozycji mieszkańców sołectw, powinny pójść na potrzeby tych mieszkańców, by nie finansować z tych pieniędzy inwestycji, które są w innych sołectwach w pełni finansowane z budżetu ogólnogminnego, np. budowa szkół i przedszkoli, kanalizacji.
Warto jednak przypomnieć inicjatywę budowy Parku Rowerowego w Kokotowie/Brzegach w miejscu, gdzie są ekolatarnie, w pobliżu jeziora. Teren ten nie jest przeznaczony pod budownictwo właśnie z racji rur gazowych, które idą tamtędy.
W planie zagospodarowania teren oznaczony jest symbolem Z – zieleni nieurządzonej. Z ewidencji wynika, iż część terenu (2-3 działki) są już obecnie własnością gminy Wieliczka.
Mając na uwadze, że część działek jest już własnością gminy, to za kwotę ok 1 mln zł możnaby wykupić pozostałe 4-5 hektarów, lub choć 1-2 na początek. Cały pas między wałami, który objęty jest strefą izolacji rur gazowych, ma ok 6 hektarów (100 m x 600 m).
Szczegóły na filmie.
W okolicy Brzegów i Śledziejowic brakuje takiego miejsca, wolna przestrzeń jest coraz szybciej zabudowywana. Wkład mieszkańców Brzegów i Śledziejowic mołgby być tylko częściowy – np. po 500 tys zł, czyli w sumie milion – na wykup działek.
Drugi milion mogłaby dołożyć Gmina Wieliczka a kolejny milion Kraków – bo z osiedla korzystaliby mieszkańcy nowobudowanego Osiedla Złocień. Za 3 mln można by część tego ten już spokojnie zagospodarować na rekreację, np. alejki, dirt park, siłownie plenerowe, może jakieś boisko, wybiegi dla psów? Z takim wkładem własnym można oczywiście starać się pozyskać spore dofinansowanie ze środków zewnetrznych z UE – niech będzie choćby drugie tyle, to w sumie dawałoby już pokaźną sumę 6 mln zl.
Pamiętajmy, że jedna alejka już jest. Jest tez oświetlenie z
Eko-latarni zasilanych słońcem i wiatrem.
Takie miejsce byłoby idealnym miejscem spotkań rodzin i młodzieży z okolic powiatu Wielickiego i Krakowa.
Poniżej efekt przetargu działki w Kokotowie, która była mieniem sołectwa Śledziejowice.
Jak widać realizacja pomysłu Parku Rowerowego w Kokotowie/Brzegach jest bardzo realna. Wystarczy wola okolicznych mieszkańców i przeznaczenie częsci sołeckich pieniedzy na odkupienie przestrzeni oraz odrobina dobrej woli ze strony władz.