Mamy falę spekulacji co do kandydata PiS w wyborach prezydenckich. Moim zdaniem jest to bez znaczenia, bo kandydat PiS prezydentem nie będzie, choć w kampanii może wystartować. Bardzo prawdopodobne nawet, że wystartuje i zostanie wycofany po tym, jak władze partii zdadzą sobie sprawę, że struktury nie mają motywacji do popierania marionetki skazanej na porażkę.
Władze PiS myślą, że wygrana Donalda Trumpa zmieni nastroje i da wygraną kandydatowi PiS w wyborach prezydenckich. W mojej ocenie to myślenie błędne. Wygrana Trumpa może co prawda pomóc, by wyborów nie wygrał ktoś z ekipy Donalda Tuska (najpewniej Rafał Trzaskowski), ale na pewno nie gwarantuje wygranej kandydata PiS, bez względu kto to będzie.
Władze partii myślą również, że uda się powtórzyć historię z 2015 roku, kiedy wystawiono mało znanego kandydata – Andrzeja Dudę, któremu udało się wygrać z Bronisławem Komorowskim. Obecna sytuacja różni się jednak diametralnie.
W 2015 roku Duda był świeży, a PiS był na fali wzrostowej, bo PO miało za sobą masę afer (np. z budową bardzo drogich autostrad, gdzie wykonawcy nie dostali pieniędzy) no i po prostu zmęczenie ekipą, która rządziła 8 lat. Poza tym Bronisław Komorowski nie był dobrym prezydentem i miał fatalną kampanię. Ludzie chcieli zmiany, widać to było tez po wyniku Pawła Kukiza, który zdobył 20% w I turze.
Innymi słowy Komorowskiego wstyd było popierać, miękki elektorat nie widział w nim autorytetu. A cała batalia w wyborach prezydenckich jest walką właśnie o miękki elektorat. Żeby poszedł na wybory i zagłosował – tak jak stało się to w wyborach parlamentarnych 2023, gdzie miękki elektorat poszedł i zagłosował na „Trzecią Drogę”, czego pewnie teraz wielu z nich żałuje. Młodzi ludzie myśleli, ze fajny prezenter telewizyjny będzie dobrodziejem. No niestety. Ktoś Szymona Hołownie wylansował i ktoś musi z tego mieć korzyści. Bynajmniej nie polskie społeczeństwo.
Wracając do wyborów prezydenckich 2025. Teraz sytuacja jest zgoła odmienna. Wychodzi coraz więcej afer rządu PiS, znaczna część elektoratu już się odwraca choćby dlatego, że PiS zgadzał się na politykę klimatyczną, lockdowny covidowe i nadmierną pomoc dla Ukrainy. Do przesady pokazuje to obecny Prezydent Andrzej Duda, który odznaczył orderami prezydenta Zełeńskiego, który popiera ruchy banderowskie na Ukrainie. Oczywiście partia PiS może nadal liczyć w Polsce na ok 30% pozytywnego elektoratu, ale negatywny elektorat PiS stanowczo przekracza 50%, co uniemożliwia wygranie wyborów.
Zapewne władze partii też przejawiają pogląd, że ludzie pójdą zagłosować na PiS z nienawiści do PO, czyli przeciwko ekipie Tuska. I to może doda kilka procent, ale nie przeważy szali. Mimo to, gorące głowy we władzach partii chcieliby kandydata wystawić. Skończy się jak z Małgorzatą Kidawą-Błońską w wyborach prezydenckich w 2020 roku, która w kampanii chodziła ze sztabem składającym się z 5 osób. Nikt w nią nie wierzył i przy okazji zamieszania z wyborami kopertowymi od razu ją zmieniono na Rafała Trzaskowskiego, który miał już solidne poparcie i zdobył bardzo dobry wynik.
Inaczej niż w PiSie będzie w ekipie PO z Rafałem Trzaskowskim. Na niego są w stanie zagłosować nie tylko ludzie PO, ale cały antyPiS, w tym miękki elektorat. Na Trzaskowskiego w II turze jest w stanie zagłosować nawet część elektoratu Konfederacji, byle nie głosować na PiS. Ludziom co prawda jest generalnie coraz gorzej w Polsce jeśli chodzi o byt i zdają sobie sprawę, że Tusk i jego ekipa ściemniają, że wszystko naprawią, ale nadal Polakom jest wystarczająco dobrze, żeby kierować się głupimi kryteriami ładniejszego uśmiechu czy straszeniem PiSem.
Dlatego uważam, że finalnie, nawet jak PiS wystawi kandydata, to w końcu go wycofa, bo z czasem będą sobie zdawać sprawę, że przegrają. W USA to Trump i jego wyborcy ciągnęli Republikanów, a nie Republikanie ciągnęli Trumpa.
Warto tu przywołać ostatnie wybory samorządowe w Krakowie. Wyłanianie kandydata na Prezydenta Krakowa również trwało bardzo długo, w końcu został nim były wojewoda Łukasz Kmita, który w I turze zyskał tylko 20%. To mniej niż lista PiS do Rady Miasta Krakowa (23%) i mniej niż lista PiS do Sejmiku województwa w okręgu miasto Kraków (25%). Można z tego wywnioskować, że w elektoracie PiSu część wyborców wolała niezależnego (a kiedyś związanego z PO) Łukasza Gibałę, niż Łukasza Kmitę z PiSu. Warto mieć tez na uwadze, że w Krakowie było aż 9 kandydatów na prezydenta, z czego 2 się wycofało i poparło obecnego prezydenta Aleksandra Miszalskiego z PO.
Podobnie było w Warszawie. Do Sejmiku Mazowieckiego i Rady Miejskiej PiS miał ok 23% i tyle też miał Tobiasz Bocheński na Prezydenta Warszawy. Chłopak po prostu nie znany, wystawiony chyba tylko po to, abym ja sobie w tym wpisie analizował ten eksperyment społeczny, który potwierdził, ze taki mało znany kandydat namaszczony przez partię ma po prostu takie poparcie jak partia.
I warto mieć tu na uwadze, że Rafał Trzaskowski miał w Warszawie znacznie wyższe poparcie (57%), niż sama lista PO do Rady Miasta czy Mazowieckiego Sejmiku (poniżej 50%).
Dodatkowo, warto też przypomnieć sytuacje z wyborem Marszałka Województwa Małopolskiego. Forsowany przez władze partii Łukasz Kmita kilkukrotnie nie uzyskał poparcia większości w sejmiku. Innymi słowy, radni sejmiku wybrani z PiS nie poparli tej kandydatury i centrala partii musiała uznać porażkę i zgodzić się na kandydata, który był akceptowalny lokalnie.
PiS teraz nie ma za dużo pieniędzy na kampanię, więc też musi się z tym liczyć, że trudno będzie wypromować i przekonać ludzi do kogoś świeżego z szyldem PiS.
Wystawianie kandydata PiSu w wyborach prezydenckich po prostu skazane jest na porażkę. A tu przecież nie chodzi tylko o wygraną i o to kto będzie prezydentem, tylko o to jaki będzie los partii i ludzi, którzy z PiSem byli związani. Pamiętajmy, że stanowisko Prezydenta wiąże się z istotny wpływem na władzę i wskazywaniem wielu innych stanowisk i nominacjami na ważne stanowiska. Wybór nowego prezydenta spoza ekipy Tuska może doprowadzić do nowych wyborów parlamentarnych.
Dlatego ja uważam, ze nie tyle władze PiSu, ale ludzie związani ze strukturami woleliby kandydata bez szyldu, którego poprze nie partia, ale elektorat PiSu plus miękki elektorat, który pójdzie zagłosować na dobrego kandydata z charyzmą, a nie na partię.
Zmierzam do tego, ze najrozsądniejszym scenariuszem dla PiSu byłoby poparcie kandydatury Marka Jakubiaka, który oprócz elektoratu PiSu jest w stanie pociągnąć za sobą dodatkowy elektorat, tak jak przyciąga internatów na swoje kanały Facebook, Tik Tok i youtube, gdzie ma jedne z największych zasięgów i na czwartkowych live’ach ogląda go po kilka tysięcy osób. Jakubiak zyskałby na pewno też część elektoratu Konfederacji, który nie przepada za Sławomirem Mentzenem. Z całym szacunkiem do jego wiedzy i tego co robi – ja jestem przekonany, że jeśli Menzten wystartuje, to będzie miał słaby wynik, on się po prostu nie nadaje na prezydenta. I tu działacze Konfederacji też powinni się przestać okłamywać.
Jakubiak oczywiście nie wykonywałby z automatu poleceń władz PiSu, ale na pewno by jej nie szkodził. Z drugiej strony, jest zdeterminowany do zatrzymania burdelu w gospodarce i demontażu państwa przez obecny rząd.
Poza tym Marek Jakubiak od dawna wspiera środowiska wolnościowe, jest patriotą, nie lubi zielonego ładu, jest zwolennikiem referendów, do tego przedsiębiorcą, ROZUMIE gospodarkę i jako były wojskowy zna się na obronności – co w kampanii wyborczej będzie ważne.
Do tego Marek Jakubiak jest Warszawiakiem, a zatem w sposób naturalny i skuteczny punktowałby nieudolność Rafała Trzaskowskiego jako prezydenta Warszawy. Nie chcę się rozpisywać na temat Rafała Trzaskowskiego, ale wiadomo, że ja z moim hasłem PALE DREWNEM, JEŻDZĘ DIZLEM, TO MÓJ KLIMAT, nie będę popierał eurokraty, któremu „planeta się pali” i chce zniszczyć polską gospodarkę dla ratowania klimatu, który Chiny, USA i Rosja mają w dupie.
Ja sam widzę oczywiście bliższych mi kandydatów na prezydenta, którzy tez się przymierzają do startu. Takich jak np. Jan Kubań z którym na bieżąco współpracuję edukując społeczeństwo ekonomicznie i promując demokrację bezpośrednią czy Rafał Piech, z którym się widziałem kilkakrotnie i wspierałem jego ruch Polska Jest Jedna kandydując z jego komitetu na senatora. Trzeba być jednak pragmatykiem i realistą. Wybory prezydenckie wygrywa jedna osoba, która przekona do siebie większość, a nie ten, który zdobędzie dobry wynik, a potem się rozpłynie, jak Paweł Kukiz w 2015 roku. I tu z całym szacunkiem do jego osoby i jego postulatów, ale nie udało mu się zbudować stabilnego zaplecza, przez co musiał lawirować od PSL do PiS, przy czym dla swoich wyborców nie ugrał niestety nic – nawet drobnych zmian w referendach lokalnych.
Jakubiak oczywiście nie jest postacią krystaliczną, bo samo to, że jest się przedsiębiorcą niesie za sobą pewnie bagaż złych doświadczeń. Ale Trump też święty nie jest, a jednak zdecydowanie przekonał do siebie ludzi. Bo to nie wybory na papieża i nie chodzi o to, żeby być świętym, tylko być sobą, być prawdziwym i rozsądnym. I mówić jak jest, prostym przekazem, bez ściemy i lawirowania, bo od ściemniania i lawirowania będzie ekipa Tuska, która już zgrywa, że wcale nie popierała zielonego ładu i nie walczyła z krzyżami w szkołach ani marszem niepodległości. Kandydat tej ekipy będzie po prostu sterowanym aktorem.
Podsumowując, tak jak Republikanie w USA nie przepadali za Trumpem i nie chcieli go jako kandydata, bo był zbyt niezależny, ale musieli go uznać, bo tak chciał elektorat, tak teraz PiS powinien się pogodzić z tym, że w Polsce wybory wygrać może tylko ktoś z własnym kapitałem i charyzmą, a nie partyjna marionetka czy wieloletni zasłużony działacz partii.
Pytanie jednak, czy wybory prezydenckie się odbędą – bo jak sam Marek Jakubiak zauważa – obecnej ekipie na rękę jest to, żeby wyborów nie było, bo wtedy z automatu funkcję prezydenta przejmuje Marszałek, czyli Szymon Hołownia, który przed wyborami płakał nad Konstytucją, a po wyborach już ją miał w dupie i nie przeszkadzał mu bezprawny wjazd do TVP i blokada nadawania.
Tak nawiasem mówiąc, Pana Marka miałem okazję poznać osobiście w 2019 roku, kiedy zbierałem podpisy pod jego kandydaturą na Posła z Krakowa z listy Bezpartyjnych Samorządowców. Myślę, że i w tych wyborach prezydenckich byłbym skłonny go wspierać – oczywiście bez szyldu PiS. Tutaj fotka z Panem Markiem, której fragment użyłem na początku wpisu. Rynek w Krakowie.